niedziela, 4 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 22-,, Pewnie, nawet dwa."

Od zapachu pieczonego łososia, niejeden człowiek zrobiłby się natychmiast głodny. Dzisiaj Sophie postanowiła przygotować na obiad ulubioną rybę piłkarza. Na lodówce przypięła wskazówki, co do diety Niemca. Mogła tam znaleźć informacje, czego powinien się wystrzegać w posiłkach, a co jeść by utrzymać stałą wagę i podbudować tkankę mięśniową. Bardzo przydatny gadżet w kuchni. Każdy zawodnik miał dopasowane do siebie, skonsultowane z klubowym dietetykiem, rozpisane porady. Zielonooka często do nich zerkała, przy okazji ucząc się ich już na pamięć. Starała się być dobrą panią domu. Tym bardziej, że chwilowo się nudziła. Studia zaczynała dobiero w październiku, a pracę za miesiąc. Znalazła ogłoszenie w gazecie, skontaktowała się z właścicielką i od razu została przyjęta. Będzie pracowała w prywatnym studiu masażu. Jest to mała firma, jednak ma stałych klientów i ciągle się rozwija. Na początek blondynka będzie przesiadywać za biurkiem, na recepcji. Trzeba sobie zapracować na wyższe stanowisko. Chwilowo nie miała żadnego doświadczenia z masażem, więc odpowiadała jej taka robótka. Właścicielka zgodziła się też, z dostosowaniem godzin pracy do planu wykładów i zajęć na uniwersytecie. Panna Weidenfeller będzie studiować fizjoterapię, miała w planach udać się też na jakiś kurs nauki masażu. Pomysł ten bardzo spodobał się przyszłej szefowej. Obiecała jej pomoc w razie potrzeby. Zobaczymy jak blondynka się spisze i czy podoła wyznaczonym sobie celom. W tym momencie do mieszkania zawitał zmęczony Niemiec. Trenował już z resztą drużyny z normalnym obciążeniem.
- Jestem.- rzucił sucho jeszcze z korytarza. Zostawił tam swoją torbę, po czym ruszył do kuchni.
- Cześć. Siadaj do stołu, już podaję.- oświadczyła, witając się z chłopakiem soczystym buziakiem. Od razu zauważyła, że brunet jest jakiś przygaszony.
- Jak minął dzień?- zapytała, tryskając optymizmem, który nie udzielał się Goetze. Postawiła na nakrytym już stole, naczynie żaroodporne i zasiadła na przeciw mężczyzny.
- Strasznie mi się dłużyło...- westchnął, grzebiąc w talerzu widelcem- Smacznego.- dał tym samym znak, że nie ma ochoty na rozmowę.
- Smacznego.- zabrała się za konsumowanie przygotowanego posiłku. Była raczej skromną osobą, ale musiała przyznać, że łosoś bardzo jej się udał. Ryby z dodatkami zniknęły z przed jej nosa w błyskawicznym tempie. Chwyciła za szklankę z wodą mineralną.
- Nie smakuje ci?- zdziwiła się, bo jej wręcz przeciwnie. Mario nie zjadł nawet połowy dania, a zawsze był łasuchem i lubił kuchnię blondynki.
- Jest przepyszny.- uśmiechnął się pierwszy raz dzisiejszego popołudnia- Po prostu nie jestem głodny. Dokończę później. Przepraszam, nie mam jakoś apetytu.- ucałował ją w głowę, opuszczając pomieszczenie. Dziewczyna wiedziała, że coś jest nie tak. Nie chciała również naciskać. Schowała brudne naczynia do zmywarki, przetarła stół i blat wilgotną szmatką. Na koniec umyła w zlewie garnek, którego nie powinno się umieszczać w zmywarce. Kiedy kuchnia prezentowała się przyzwoicie, udała się do salonu. Spotkała tam sportowca, siedzącego na pufie i patrzącego pustym wzrokiem w szybę okna. To nie było w jego stylu. Zawsze głośny, uśmiechnięty, pełen energii. Sophie zastanawiała się, czy może Niemiec nie jest chory. Powoli podeszła w jego stronę i położyła dłonie na ramionach mężczyzny. Brunet przyciągnął zielonooką za rękę, tak że znalazła się na jego kolanach. Dziewczyna przytuliła go do siebie, właśnie tego potrzebował. Schował twarz w jej włosach, czując malinowy zapach szamponu, który używała. Trawali w swoim uścisku, przez jakiś czas.
- Widzę, że coś się dzieje.- zaczęła osiemnastolatka- Wiesz, że mi zawsze możesz wszystko powiedzieć? Może jakoś pomogę albo doradzę. A jeśli nie to po prostu wysłucham.- dokończyła, uśmiechając się do chłopaka.
- Wiem.- spojrzał w jej oczy. Mógł jej zawsze zaufać, wyżalić się. Między innymi o to chodzi w prawdziwym związku. Wspieranie się nawet w trudniejszych momentach.- Mam strasznego doła. W sumie nic się nie stało, ta cała atmosfera tak na mnie wpłynęła.- powiedział niezrozumiale dla Sophie.
- Słucham.- dała mu znak, że jest gotowa by wysłuchać dalszej opowieści. Wplotła swoje palce w dłoń Mario, by dodać mu otuchy.
- Jeszcze nie dostałem szansy, żeby pokazać się na boisku podczas prawdziwego meczu. Trochę mnie to męczy, ale czekam wytrwale. Bayern jest całkiem inny od Borussii. Chłopaki zachowują się jak roboty. Nie rozmawiają ze sobą prawie wcale. Każdy jest skupiony na piłce. To jest jak jakiś wyścig szczurów. Podlizyją się trenerowi, mają takie dziwne poczucie humoru. W Dortmundzie też dawaliśmy z siebie wszystko, ale często żartowaliśmy, śmialiśmy się razem. W szatni zawsze było głośno, a tu? Słychać muchę. Każdy patrzy w swój telefon albo słucha muzyki. Nikt nie poda ręki, gdy się potkniesz. Ba, jeszcze wbiłby nóż w plecy. Jeden kandydat do wepchnięcia się na boisko mniej, i tyle.- westchnął.- Trudno mi się tam odnaleźć.
- Żałujesz transferu?- zapytała. Było jej żal Goetze.
- Za wcześnie na takie stwierdzenia.- wyznał- Mają wysoki poziom, swój styl. Niby wszystko fajnie, spełniają się moje marzenia, trenuję u boku Guardioli. Trener sam w sobie jest w porządku. Wymagający, ale tego się spodziewałam. Nie przyjechałem do Bayernu na wakacje. Ale reszta drużyny... Oni są jak roboty zaprogramowane tylko na zwycięstwo. Porażka? Nie ma takiej opcji. A remis? Wstyd i hańba. Liczy się tylko wygrana, komplet punktów i pieniądze.
- Próbowałej z którymś porozmawiać jak kolega?- wtrąciła zmartwiona.
- Można tak powiedzieć. David wydawał mi się najnormalniejszy i najmniej fałszywy. Odpowiedział na parę pytań: tak, nie, może. Na bank się zaprzyjaźnimy.- dodał z sarkazmem.
- Wszystko się ułoży. Daj im i sobie trochę czasu. Może jeszcze cię do końca nie zaakceptowali...- próbowała wymyślić przyczynę zachowania sportowców.
- Nie wiem. Chciałbym, żeby było tak jak mówisz.- uśmiechnął się blado.- Nie gadajmy już o tym, ok?- poprosił.
- Jak wolisz.- pogładziła jego policzek.
- Nie chcę niszczyć sobie humoru, przez jakieś gwiazdeczki.- westchnął.
- I prawidłowo.- oświadczyła- Wolę jak się uśmiechasz.- wyznała. Niemiec od razu wyszczerzył się promiennie, tak jak wyglądało to na codzień. Jakby rozmowa, którą przed chwilą odbyli, nie miała miejsca.- Tak lepiej.
- Cieszę się, że mam się do kogo przytulić.- uścisnął ją mocno, lekko się kołysząc- Kocham cię bardzo mocno.
- Ja też ale... Mario, udusisz mnie zaraz.- zaalarmowała- Halo, brakuje mi powietrza!
- Już, już.- zaśmiał się, rozluźniając uścisk- Ale i tak cię nie puszczę.
- Mi tak bardzo wygodnie.- przyznała, przygryzając dolną wargę.- A właśnie, mieliśmy iść dzisiaj na imieniny do dziadka. Ale jeśli chcesz to zadzwonię i powiem, że nas nie będzie.
- Pewnie, że idziemy.- zaprotestował.
- Ale nic na siłę...- zaczęła.
- Idziemy. Tylko wezmę prysznic. A jakiś prezent mamy?- zapytał.
- Myślałam, żeby po drodzę wejść do sklepu. Kupi się jakieś czekoladki, liker do tego i dziadek będzie zadowolony.- oznajmiła.
- No dobra.- zgodził się- Lecę pod prysznic, idziesz może ze mną?- uniósł brew.
- Wtedy na pewno się nie wyrobimy.- wybuchnęła śmiechem- Leć.- wstała z jego kolan, aby mógł wstać.
- Szkoda.- zacisnął usta w wąską linijkę- No to innym razem się nie wymigasz.- wyszczerzył się.
- Idz już lepiej. Chcesz kopniaka na szczęście?- zażartowała.
- Obejdzie się.- wytknął język w stronę zielonookiej.- Jeszcze sobie krzywdę zrobisz.
- Ja tobie zaraz mogę krzywdę zrobić.- pogroziła mu palcem. Po chwili usłyszała, że chłopak odkręcił już kurki z wodą. Sama przeszła do garderoby, aby wybrać odpowiedni strój. Padło na niebieską sukienkę, która odsłaniała dekolt. Rzadko się tak ubiera, ale dziś postanowiła zrobić wyjątek. Co prawda, na imieninach będą tylko oni. Babcia szukała pretekstu, by jak najszybciej zaprosić ich ponownie. Polubili Mario, traktowali go jak członka rodziny. Blondynka odziała się w przyszykowaną kreację. Dobrała do niej kolczyki i bransoletkę. Pozostał jej tylko do zrobienia drobny makijaż.
- Mogę wejść, pomalować oko?- zapytała, pukając do drzwi łazienki.
- Pewnie, nawet dwa.- zaśmiał się Niemiec. Osiemnastolatka zawitała do pomieszczenia, kiedy sportowiec zapinał guziki przy mankietach koszuli. Miał na sobie ciemne dżinsy, a koszulę zdobiła kratka w różnych odcieniach niebieskiego.- Sophie, pięknie wyglądasz. Nic dodać, nic ująć.- ocenił, spoglądając na partnerkę.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się, muskając rzęsy maskarą.- Co do kreacji, to dobraliśmy się idealnie.- zauważyła rozbawiona.
- Ma się to coś.- poruszył brwiami i powrócił do zapinania guzików.
- Czy ty zawsze musisz mnie rozśmieszać? Zaraz oko sobie wybiję.- westchnęła, kręcąc głową.
- Za to mnie kochasz.- wyszczerzył się- Już nic nie mówię.- obiecał. Ostatecznie dziewczyna dokończyła swój make-up i była gotowa do wyjścia.
- To co, idziemy?- zapytała, poprawiając kołnierzyk przy koszuli piłkarza.
- Panie przodem.- wskazał dłonią w stronę drzwi.- Wiesz, musisz zrobić prawko.
- Dlaczego?- zaskoczył ją. Miała w planach kiedyś udać się na egzaminy, ale nie rozmawiała z nikim o tym.
- No bo, jeśli nie jedziemy taksówką, to ja prowadzę. I nie mogę posmakować nalewki twojego dziadka.- wyznał. Zielonooka wybuchnęła śmiechem.
- Myślę, że wyjdzie ci to na dobre.- poklepała go po ramieniu.-Chodz tu mój biedaku.- chwyciła go za rękę.
- To niesprawiedliwe.- dodał, robiąc przy tym dziwny grymas twarzy.
- I chcesz mi powiedzieć, że pozwoliłbyś mi prowadzić swoje ukochane autko?- uniosła brew. Nastała chwila ciszy.
- Po pijaku ludzie mówią różne rzeczy. Nie miałbym innego wyjścia.- wybuchnął śmiechem, za co Sophie podarowała mu sójkę w bok. Zamknęli mieszkanie, po czym zjechali windą do garażu podziemnego.- Wiesz, to się nazywa przemoc w rodzinie. Zacznę się jąkąć przez ciebie.- śmiał się, zasiadając już za kierownicą swego auta.
- Nie filozofuj już lepiej.- puściła do niego oczko. Cieszyła się, że Niemcowi znacznie poprawił się humor. Zdecydowanie wolała go w wersji rozbawionego dzieciaka. Pokochała go ze wszystkimi wadami. To coś pięknego, wcześniej wierzyła w taką miłość tylko w filmach. A jednak... Życie potrawi każdego zaskoczyć.


*****
Bujała nogami w przód i tył coraz szybciej, co sprawiało, że huśtawka przyśpieszała. Przez chwilę poczuła się spowrotem jak niewinne dziecko. Wiatr rozwiewał jej blond włosy, które opadały na twarz. Śmiała się głośno, nie zwracając uwagi na to, co mogą powiedzieć inni ludzie. Na placu zabaw była tylko ona i on. Jej wierny przyjaciel, z którym rozumieli się bez słów. Po latach ponownie siedzą na tych samych bujawkach. Może lekko je odnowino, ale nie o to chodzi. Liczy się, że nawet kilometry nie były w stanie rozwalić ich przyjaźni. Jest jak za dawnych czasów, zmienili się tylko oni. Dorośli, mają różne obowiązki, zobowiązania, w ich życiach pojawili się nowi ludzie, inni odeszli. Mimo to, to nadal ta sama Sophie i ten sam Marcel.
- Mówisz, że próbował jeść zupę widelcem?- trzymała się za brzuch, ponieważ rozbolał ją od nadmiernego śmiania się.
- Na prawdę. Niezły mieliśmy z niego ubaw.- opowiadał o swoim koledze, którego uderzyło nadmierne spożycie napoji alkoholowych. Spotkał się z zielonooką pierwszy raz od jej powrotu do miasta. Ciągle się uśmiechała, z czego był bardzo zadowolony. Wiedział o jej związku z piłkarzem. Nie darzył go wielką sympatią, o czym Sophie miała świadomość. Marcel był raz powodem sporu pomiędzy nią a jej chłopakiem.- A Mario wie, że wyszłaś spotkać się ze mną?- zapytał, akcentując ostatnie słowo.
- Wie. Nie mamy przed sobą tajemnic.- rzekła spokojnie. Brunet przyjął informację do wiadomości.
- Widzę, że jesteś z nim szczęśliwa.- uśmiechnął się- Ale jeśli cię skrzywdzi, będę pierwszy, który go poobija.- dokończył, krzyżując ręce na piersi.
- Nie będzie takiej potrzeby.- zapewniła go- Chcesz gadać o Mario?- uniosła brew.
- Tylko ostrzegam.- wyszczerzył się- Oczywiście, że nie! To co robimy? Chodzmy do mnie, specjalnie posprzątałem.- ożywił się.
- To nie możemy zmarnować takiej okazji.- podniosła się z huśtawki.- Zapomniałam białych rękawiczek, nie zrobię ci testu.- udawała, że posmutniała.
- Poradzimy sobie. Pożyczę ci moje zimowe rękawice.- objął ją ramieniem, po czym obydowje kulili się już ze śmiechu.


****
Dziś krótszy, niż zawsze. Wybaczcie. W następnych bardziej się postaram, obiecuję :3 Mam jeszcze pytanie, wolicie dłuższe czy krótsze rozdziały? Piszcie w komentarzach ;) Czekam na motywację z waszej strony. Proszę, jeśli czytasz zostaw po sobie ślad w komentarzu. Dziękuję i pozdrawiam ;*