sobota, 12 lipca 2014

ROZDZIAŁ 3- ,, Wspomnisz moje słowa"

No i wreszcie mamy wyczekiwany przez wszystkich obywateli weekend. Każdy planuje jak spędzić te wolne dni, przez cały tydzień. Jedni zamierzają wyjechać z rodziną za miasto albo na wielkie zakupy. Inni marzą aby pospać dłużej, wyciszyć się. Ludzie cieszą się, że mają chwilę wytchnienia. Mogą się zdystannsować i odpocząć od codziennej melancholii. Mój przyjaciel Matt, poprosił mnie czy nie pomogłabym mu z siostrzeńcem. Jego siostra musiała załatwić jakieś pilne sprawy i tak oto wypadło na jej brata. Zgodziłam się bez większych rozmyśleń. Zawsze lubiłam małe dzieci, a dotego kiedy wyobraziłam sobie bruneta z kilkumiesięcznym szkrabem sam na sam, to przechodził mnie dreszcz. Znam go prawie na wylot. Nie oddałabym mu do pilnowania nawet psa, ponieważ wiem, że Matt nie należy do rzadkiej grupy ,,odpowiedzialnych nastolatków". Umówiliśmy się, iż brunet przyjdzie do mnie z siostrzeńcem. Lisa z Romanem wybrali się na zakupy i wrócą dopiero podwieczór, więc mam pusty dom. Punktualnie o godzinie 13:00 usłyszałam dzwięk dzwonka. Przed drzwiami stał uśmiechnięty Matt z nosidełkiem w prawej ręce i torbie w drugiej.
- Cześć. Zapraszam panów.- przewitałam się, poczym wpuściłam gości do środka.
- Hejo! To zacznijmy od formalności.- zaśmiałam się razem z niebieskookim- To jest mój siostrzeniec a to jego całe wyposażenie.- wskazał na kołyskę i torbę. Podeszłam bliżej do sofy, na której leżało nosidełko, a w nim chłopczyk. Malec z zaciekawieniem rozglądał sie po pomieszczeniu. Zdjęłam z niego kurtkę i buciki, żeby nie było mu za ciepło. Ułożyłam brzdąca w swoich rękach, tak aby dalej mógł prowadzić obserwacje.
- Jak ma na imię ten przystojniak?- zapytałam.
- Matt jestem. Miło mi.- wyciągnął w moją stronę dłoń.- Nie no, a tak na serio to jest James. Ale urodę ma po mnie.- pokiwał zabawnie głową, kończąc swoją wypowiedz. Wybychnęłam śmiechem.
- To teraz zabawimy się w niańkę.- zakomunikowałam koledze. Usiedliśmy na dywanie a pomiędzy nami ułożyliśmy Jamesa. Chłopczyk leżał na poduszkach i bawił się pluszakami. Zorganizowaliśmy mu czas, dzięki czemu dziecko było zadowolone, a my mogliśmy sobie porozmawiać. Minęło sporo czasu, gdy nagle James zaczął płakać. Wzięłam chłopczyka na ręce i kołysałam nim lekko, lecz to nie przyniosło rzadnego efektu. Nie miałam dużego doświadczenia w zajmowaniu się dziećmi, ale domyśliłam się, iż malec może być głodny. Matt stał na boku obserwując moje poczynania.
- Podaj mi smoczek i butelkę z mlekiem Jamesa, a nie się patrzysz.- powiedziałam do bruneta. Szybko doskoczył do torby i zaczął szukać potrzebnych nam przedmiotów. Siostrzeniec Matta nadal szlochał.
- Spokojnie mały. Zaraz wypijemy pyszne mleczko...- mówiłam do brzdąca ale on jakby mnie nie słyszał.
- Kurwa... Nie mogę tego znaleźć- wściekał się mój przyjaciel, którego wyraźnie irytował płacz siostrzeńca. Wyrzucił całą zawartość torby na kanapę ale po butelce i smoczku ani śladu.
- Cholera!- przeklnął mój przyjaciel, poczym złapał się za głowę. Zmroziłam go wzrokiem za wulgaryzmy przy dziecku.- Jaki ze mnie kretyn. Cathy zostawiła i somczek, i butelke z pokarmem na blacie, w kuchni. Żebym pamiętał aby podgrzać...- wyjaśnił. No i zaczęły się problemy. James męczył się teraz przez głupotę Matta.
- Przykro mi. Nie mamy wyjścia leć do domu.- oznajmiłam- Ale szybko!- Brunetowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wybiegł z domu, niczym Struś Pędziwiatr. Nie wiedziałam co zrobić. Dalej kołysałam malca, tak długo, aż zmógł go sen. Byłam w szoku, że udało się mi poskromić małego potworka. Chciałam przetransportować małego do mojej sypialni, kiedy usłyszałam dzwięk dzwonka. Zamarłam na chwilę. Dzięki Bogu James nawet nie dgrnął. Czym prędzej udałam się otworzyć drzwi, aby nieznajomemu nie przyszło do głowy, robić wiecej hałasu. W wejściu stał młody chłopak. Wydawało mi się, że gdzieś już go widziałam.
- Ja do Romana- zmieszał się na mój widok- ale chyba pomyliłem numery.- stwierdził, chcąc się cofnąć aby sprawdzić numer domu.
- Nie. Dobrze trafiłeś.- wyjaśniłam, unosząc kąciki ust.- Wejdz. Ja tylko odstawie młodego na górę. Wpuściłam gościa i przeszłam po schodach do mojego pokoju. Położyłam Jamesa na łóżku. Do okoła malucha ułożyłam duże poduszki, aby chłopiec odpoczywał bezpiecznie. Na koniec okryłam go kocem i po cichu zeszłam do salonu. Na kanapie siedział gość. Nagle dostałam olśnienia.
- Czy Felix to twój młodszy brat?- zapytałam, chcąc się upewnić.
- Zaraz, zaraz...- mężczyzna wstał z sofy, a w jego oczach zapaliły się iskierki.- Sophie? Co ty tutaj robisz?
- Mieszkam.- wzruszyłam ramionami.
- Czyli, że to ty jesteś córką Romka. Ha! Już wiem! Wtedy gdy pierwszy raz się spotkaliśmy... Masz prawie identyczne oczy jak Roman! Tylko ładniejsze.- dokończył. Trochę zdziwił mnie komplement z jego strony. Szybko zmieniłam temat.
- Może coś do picia?- zaproponowałam.
- W zasadzie to przyszłem zostawić tylko papiery dla Romana ale widzę, że go nie ma...- stwierdził
- Wybrał się z Lisą na jakieś zakupy- rzekłam obojętnie- Nie prędko wrócą- dodałam.
- To zostawie te dokumenty ale chętnie napiłbym się wody.- rzekł Mario. Przyniosłam szklankę z zimną wodą, poczym wręczyłam mu napój do ręki.
- Ładny chłopczyk, twój?- zapytał niespodziewanie piłkarz. Wybuchnęłam śmiechem a po policzku spłynęła mi jedna łza.
- Przepraszam. Nie powinienem pytać. Czasami jestem zbyt ciekawski.- przeprosił brunet. Musiało mu się zrobić głupio.
- Nie ma problemu. To jest siostrzeniec mojego kolegi. Razem się nim zajmujemy.- Mario chciał już zadać kolejne pytanie, gdy do domu wparował zasapany Matt.
- Mam.- oznajmił mój kolega, siadając na pufie w korytarzu. W dłoni trzymał butelkę i smoczek.- Dlaczego James nie płacze?- zapytał zdziwiony
- Zasnął. Położyłam go w moim pokoju.
- Uciekłaś z Hogwardu, czy co? James niespodziewanie zasnął, a obok ciebie siedzi Goetze...- pokręcił głową. Razem z piłkarzem zaśmialiśmy się.
- Wyrzucili mnie, bo byłam za dobra.- powiedziałam. Matt przysiadł sie do nas. Miło spędziliśmy popołudnie. W końcu Mario poszedł, a Matt z Jamesem udali się do siostry mojego przyjaciela. Postanowiłam odpocząć trochę i włączyłam telewizor. Akurat puszczali odcinek Kryminalnych Zagadek Miami. Lubię filmy tego rodzaju. Zawsze bardzo wciąga mnie fabuła i tak było tym razem. Policja zdążyła odnaleźć i zamknąć zabójcę, gdy do domu wróciła moja macocha z ojcem. Prędko wyłączyłam odbiornik. Chciałam przejść do swojego pokoju, a w korytarzu spotkałam tatę.
- Cześć córciu!- z wielkim entuzjazmem krzyknął bramkarz Borussii. Był obładowany różnymi torbami.
- Przyszedł do ciebie Mario z jakimiś papierami. Leżą na stoliku, w salonie.- powiedziałam lakonicznie.
- Goetze?- zapytał zdziwiony wizytą kolegi.
- A masz innego Mario w drużynie?- zapytałam retorycznie. Tak naprawdę nie znałam tego klubu. Równie dobrze mogłoby tam grać pięciu zawodników o tym imieniu. Na szczęście ojciec nic nie odpowiedział, czyli jednak celnie strzeliłam. Szybkim tempem dotarłam do mojej sypialni. Trochę przestraszył mnie bałagan tam panujący. Z braku ciekawszych rzeczy do robienia, wzięłam się za ogarnięcie pokoju. Zajęło mi to około dwóch godzin. Wszystkie ciuchy poukładałam w szafie, książki ulokowałam w biurku, starłam kurze i tym podobne. Włączyłam magnetofon, w którym znajdowała się płyta mojego ulubionego zespołu, One Republic. W pomieszczeniu rozbrzmiał dzwięki pierwszej piosenki, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Zanim zdążyłam zareagować, do sypialni wtargnęła Olivia i usiadła na krześle obrotowym.
- Siemka. Co tam?- zapytała
- Hej. Wiesz dzisiaj tutaj jak na poczcie. Drzwi się co chwilę otwierają.- zauważyłam
- No to opowiadaj, moja droga.- zachęcił mnie. Powiedziałam jej o wszystkich wydarzeniach jakie miały miejsce dzisiejszego dnia. Bardzo się śmiała z Matta, który niepotrzebnie przebiegł kilka kilometrów.
- A co ty porabiałaś?- zainteresowałam się. Wzięła głeboki wdech, co zapowiadało dłuższą wypowiedz.
- Jestem taka szczęśliwa!- wykrzyczała, obracając się na krześle- Jak codzień rano, poszłam pobiegać. Wybrałam tą samą trasę co zawsze. Ogólnie nuda. Wyobraź sobie, że w pewnym momencie wpadł na mnie, jakiś chłopak. Nic wielkiego. Przeprosił i pobiegł dalej...
- Jaki dżentelmen- stwierdziłam, przerywając koleżance.
- No i jaki przystojny...- rozmarzyła się na chwilę- I słuchaj dalej. Poźniej spotkałam go jeszcze raz. Jakoś tak wyszło. I wtedy zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że jest w naszym wieku. Jak ja lubi biegać. Pierwszy raz trenował w tym parku. Ma na imię Nick... Czy nie pięknie?- zapytała na końcu, wzdychając. Na bank się w nim zauroczyła.
- Czy ja wiem... Imię, jak imię.- rzekłam zgodnie z tym co myślałam.
- No tak ty wolisz: Mario.- teatralnie wzruszyła ramionami.
- Głupia jesteś. Prawie go nie znam.- powiedziałam
- To co? Zobaczysz, będziecie mieli gromadkę dzieci, psa...
- Proszę cię...- jęknęłam- Ty lepiej nie wróż przyszłości, ok?
- Wspomnisz moje słowa.- pogroziła palcem. Rzuciłam w nią poduszką.
- Wróćmy lepiej do Nicka.- sprytnie zmieniłam temat.
- A! No tak! On zaprosił mnie na kawę! Rozumiesz?!- aż podskoczyła, podekscytowana- I ja nie wiem co ubrać. Bo wiesz, to nie jest randka ale nie pójdę tam jak chłopczyca. Z drugiej strony...
I tak właśnie spędziłyśmy sobotni wieczór. Tata przyszedł zaprosić nas na kolację lecz rzadna z nas się nie skusiła. Z recji, iż zrobiło się późno, za zgodą rodziców, przyjaciółka została u mnie na noc. Niebezpiecznie byłoby jej samej wracać do domu, a że mamy weekend mogłyśmy sobie na to pozwolić.


******
No i moje drogie mamy kolejny rozdział. Miał on wyglądać inaczej lecz się usunął :o! Zostawiam go w waszych rękach. Dziękuję wszystkim którzy komentują. Powiem szczerze,że nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział. Tracę motywację :( wiecie jak to zmienić, więc wszystko w waszych rękach :D pozdrawiam :*

5 komentarzy:

  1. Czy między Sophie a jej ojcem już się polepszyło? No bo przecież zgodzili się na to żeby Olivia została u nich. Chyba Sophie zrozumiała że nie trzeba aż tak karać swojego ojca.
    Awww uwielbiam dzieci, małe są takie słodkie.
    Uwielbiam cię dziewczyno, kocham twój styl pisania.
    Pozdrawiam i całuje
    Werooooo....

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział! :)
    pisz, pisz, pisz! Bo robisz to cudownie:)
    Mam nadzieję że Sophie jeszcze polubi Romka :p
    A i Mario :* kocham tego człowieka, pisz o nim więcej ! <3
    Strasznie podoba mi się twój styl pisania, tylko plisss pisz dłuższe rozdziały! <3 <3
    pozdrawiam gorąco ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju... Cudeńko!
    Hahahahh... Nie mogę z Matta. Bidulek sobie pobiegał. :D
    Co do Mario..
    Jakie zdziwienie!
    Rozdział boooski. Aww... *_*
    Czekam na nn. ;)) A w wolnej chwili zapraszam do siebie, na prolog: http://doskonale-rozni.blogspot.com/2014/07/prolog.html

    Buziaczki... ;** <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że wspomniałaś u mnie o swoim blogu, bo bym go przegapiła i sobie tego nie darowała ! :D Szybko pochłonęłam rozdziały, genialne :D Biedny Matt, musiał się tyle nabiegać ! Malec na pewno był przesłodki < 3 Świetna postać Mario, mam nadzieję, że zagości tu na dłużej i zwiąże się jakoś z Sophie : D Oby ta pogodziła się w końcu z Romusiem :D Pozdrawiam : *

    OdpowiedzUsuń
  5. Musisz poprawić parę rzeczy. Jest trochę błędów stylistycznych i gramatycznych. Nie rób nic też na siłę i nie wymyślaj słów zbytnio wygórowanych, bo to wbrew pozorom bardzo zniechęca, a Ty się tylko na tym potykasz. W tekście znajdują się też archaizmy, np.,,iż". Pomijając to, że w ogóle tu występują, to jest ich całkiem sporo. Proponuje przeczytać cały tekst przynajmniej dwa razy lub dać komuś do sprawdzenia.

    OdpowiedzUsuń