piątek, 24 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 29-,, Mario, jesteś niewinny!"

STYCZEŃ
Sophie udało się znaleźć wymówkę, aby nie odwiedzić Weidenfellerów w Dortmundzie. Sumiennie się uczy i pracuje w salonie z odzieżą. Stara się zaplanować każdą chwilę, żeby nie mieć czasu na rozmyślanie o Mario...

LUTY
Dziewczyna wciąż izoluje się od rodziny i znajomych. Codziennie ćwiczy, chcąc zrzucić według niej zbędne kilogramy...

MARZEC
Ten miesiąc spędza głównie nad książkami, przygotowując się do kolokwium. Nie widzi porządanych efektów po katowaniu się treningami. Zaczyna czuć wstręt do jedzenia, głodzi się...

KWIECIEŃ
Zaliczyła kolowium. Odporność Sophie słabnie i rudowłosa wraz z nadejściem wiosny łapie wszystkie choróbstwa...


To już kolejny czwarty maj, który spędza podobnie. Tego dnia jej matka obchodziłaby swoje urodziny. Świętowałaby okrągłe czterdzieści lat. Z tej okazji Sophie, Roman i jego rodzice zebrali się nad grobem kobiety. Było bardzo wietrznie, więc Lisa postanowiła pozostać z Oscarem w domu teściów, aby się nie przeziębił. Z drugiej strony nie chciała iść na cmentarz, czułaby się jak intruz. Wolała pozwolić im przeżywać to we własnym gronie. Odmówili modlitwę, ułożyli bukiet świeżych kwiatów, zapalili znicz. Dużo wspominali. Atmosfera wcale nie była napięta, ani podobna do tych na stypach. Przypominali sobie różne ciekawe historie z życia matki Sophie i uśmiechali się. Oczywiście, każdy w sercu odczuwał smutek, ale starali się go nie okazywać. Nauczyli się z nim żyć.
- Chodźmy, robi się chłodno. Upiekłam szarlotkę.- zachęciła starsza pani z drobnymi zmarszczkami na twarzy.
- Racja jeszcze się pochorujemy.- zauważył bramkarz BVB. Rodzice Weidenfellera wracali własnym samochodem, a on z córką swoim. Chciał z nią porozmawiać na osobności. Widział, że coś jest nie tak. Nie wyglądała najlepiej.- Córcia, powiedz mi, czy u ciebie wszystko w porządku?
- Tak? A dlaczego pytasz?- roześmiała się.
- Nie dźwonisz do nas, nie piszesz. Jesteś bardzo blada i sporo schudłaś...- westchnął zmartwiony.
- Ja? Gdzie? Fajnie by było.- mruknęła- Jestem przeziębiona. Dostałam zwolnienie, mogę pokazać jeśli nie wierzysz.
-Nie musisz. Chodzi o to, że się martwię. Widzę, że coś nie gra. Wciąż chodzi o Mario, prawda?- nie miał pojęcia, po jak cieńkim lodzie stąpa.
- Czy wy wszyscy możecie dać mi święty spokój? Co chwilę o niego pytacie. Ludzie! Nie jesteśmy już razem od miesięcy!- zdenerwowała się, krzyżując ręce na piersi.
- Czyli, że mam rację...- stwierdził brunet.
- Nie! Chcesz wiedzieć co u niego? Zadzwoń! Wybrać ci numer?- zaproponowała, nadal wściekła.
- Niech on mi lepiej w drogę nie wchodzi, bo nie ręczę za siebie.- ostrzegł- Co się z tobą dziecko dzieje?
- Byłam z nim- nie dobrze. Sama układam sobie życie- jeszcze gorzej... Tobie nie da się dogodzić.- pokręciła głową, zaciskając usta w wąską linijkę.
- To nie tak. Widzę, że nie jesteś sobą. Odtrącasz nas. Sama skóra i kości. To już nie jest objaw przeziębienia, tylko ano...
- Przestań!- krzyknęła- Jestem dorosła i wiem, co robię. Po prostu zmęczyłam się wykładami, pracą... Teraz po kolokwium wszytko się unormuje.
- Wiesz, że zawsze możesz do nas dźwonić z każdym problemem? My, ci pomożemy. Zapamiętasz?- zapytał, mijając ostatnie zabudowania. Cmentarz znajdował się kawałek za miastem.
- Zapamiętam.- wyszeptała, powstrzymując napływające łzy. Jechali pustą drogą, a po jej prawej stronie rozciągał się zielony las. Nagle Roman stracił panowanie nad kierownicą.- Co się dzieje?!- krzyknęła przerażona osiemnastolatka. Ojciec nie zdążył jej odpowiedzieć. Przez plamy oleju na asfalcie, uderzyli w drzewo...

***
Mówią, że najgorsze dla rodzica jest przeżycie śmierci swojego dziecka. Przecież to matka i ojciec powinni odejść w zaświaty pierwsi, prawda? To co dopiero musi odczuwać starsza pani Weidenfeller? Jej jedyny syn i wnuczka, którą wychowała, mieli poważny wypadek. Mogliby już dołączyć do kobiety, którą jeszcze przed chwilą wspólnie wspominali. Los potrawi być okrutny i nieprzewidywalny. Teraz siedzi przy córce piłkarza Borussii i czuwa. Nic więcej jej nie pozostało. Dziewczynę wprowadzono w śpiączkę farmakologiczną dla jej bezpieczeństwa. Jest podpięta do tylu różnych maszyn, kabelków... Kobieta nie powstrzymuje łez. Dlaczego to ich musiało spotkać? Dwie tak ważne osoby w jej życiu. Oddałaby wszystko, aby nie musiały cierpieć. Dosłownie wszystko...

***
Koniec tego. Blondyn ma już dość. Myślał, że Mario i Sophie sami się zejdą, ale widzi, że trzeba im pomóc. Tymbardziej teraz, kiedy zielonooka jest od dwóch dni nieprzytomna, a Goetze nie da się wyprowadzić spod jej sali. Reus zaczął działać szybko, jeszcze w drodzę do Monachium załatwił sobie adres ofiary ,,nibygwałtu". Napastnik jako jedyny wątpił, że do niego doszło, a sprawa wciąż ciągnęła się w sądzie. Skierował swoje kroki d
pod odpowiedni numer mieszkania w bloku. Schował różową karteczkę z namiarami do kieszeni spodni. Wziął głęboki wdech i zapukał do drzwi. Po chwili ujrzał drobną szatynkę, która wychyliła się zza nich.
- Pani Lia Tess?- zapytał, chcą upewnić się, że znalazł odpowiedną osobę.
- A kim pan jest?- zapytała podejrzliwie. Widocznie nie interesowała się piłką nożną.
- Marco Reus, przyszedłem w sprawie mojego przyjaciela Mario Goetze...- niebieskooka usłyszawszy nazwisko oskarżonego, chciała błyskawicznie zatrzasnąć drzwi. Niestety, blondyn rozszyfrował jej zamiary i zatrzymał je stopą- Czego pani się boi?
- Znowu bierzecie mnie pod włos. Teraz jakaś scenka na przyjaciela? Zostawcie mnie, przecież nikomu nic nie powiem!- uniosła głos, cofając się w głąb mieszkania.
- Nie rozumiem.- rzekł mężczyzna, wpraszając się do środka. Od razu znalazł się w kuchni. Mieszkanko było malutkie, mogło mieć ze dwadzieścia metrów kwadratowych.
- Przestańcie mnie nękać. Ja już na prawdę nie wytrzymuję psychicznie...- usiadła na krześle, a z jej oczu popłynęły gorzkie łzy.- klubowa jedenastka próbowała posklejać sobie wszystko w głowie. Czyżby chodziło o jakiś szantaż? Zrobiło mu się żal tej dziewczyny. Chciał pomóc, ale nie wiedział jak. Ukradkiem dostrzegł, że w rogu drugiego pokoju stoi dziecience łóżeczko, w którym spała mała istotka.
- Uwierz mi, na prawdę nie wiem, o czym mówisz. Jestem tu, bo nie mogę patrzeć na cierpienie mojego przyjaciela. Z resztą gdybym był tym kimś, o kogo mnie posądzasz, to czy bym się przedstawił?- ukucnął obok kobiety. Pragnął pokazać, że nie jest jej wrogiem.
- Ja... Po prostu się boję...- podkurczyła nogi, chowając twarz w kolanach- Co mnie podkusiło, żeby wracać wtedy krótszą drogą?- jęknęła.
- Posłuchaj, nie wiem, co tam się wydarzyło. Mój przyjaciel nie zrobiłby ci krzywydy, ale... Jego była dziewczyna, w której wciąż jest zakochany po uszy, miała poważny wypadek. Nie mogę dłużej patrzeć na ich cierpienie. Kiedy już się wybudzi ze śpiączki, chciałbym, aby do siebie wrócili. A ty możesz w tym pomóc.- wyznał.
- Niby jak?- spojrzała na niego wielkimi, przestraszonymi oczyma.
- Powiedzieć wreszcie prawdę.- doradził, jakby była to najprostrza rzecz do zrobienia na świecie.
- Nie mogę... Spójrz, ja mam dziecko. Ona jest moim największym skarbem. Oprócz Nel nie mam nikogo. Staram się zapewnić jej jak najlepsze warunki, a widzisz, że sie nam nie przelewa. Oni zagrozili, że ją zabiorą, że sąd cofnie mi prawa do opieki, że nie znajdę już nigdzie pracy. Nie takiego życia chcę dla mojego córki...- szlochała. Reus poczuł, że jest bardzo blisko odkrycia prawdy. Teraz na pewno nie odpuści.
- Taki szantaż jest karalny. Jeśli zeznasz to w sądzie, ten ktoś na pewno pójdzie siedzieć. Będziesz bezpieczna.- powiedział, z iskierkami w oczach. Nie wiadomo kiedy, przeszli na ,,ty".
- Łatwo ci mówić. Ich jest kilku. Są sławni, lubiani. Nikt mi nie uwierzy, a nawet jeśli to oni mają swoich ludzi. Ciągle mnie nachodzą, zastraszają. Myślałam, że jesteś jednym z nich...- odparła, ocierając mokre policzki.
- Nie można zostawić ich bezkarnych. Przez tych ludzi, kto inny został oskarżony. Osoba niewinna. Mario jest niewinny, prawda? Nie skrzywdził cię?- dopytywał. Chciał to w końcu usłyszeć. W pokoju zapadła cicza, przerywana spokojnym oddychaniem śpiącej Nel.
- Ja go nawet nie znam.- wbiła wzrok w swoje dłonie. Reus chciał skakać ze szcęścia, ale powstrzymał się, to jeszcze za wcześnie. Chciał skłonić szatynkę, aby wyznała to przed sądem.
- Spróbuj się postawić w jego sytuacji. Stracił prawie wszystko, a osoba, którą bezgranicznie kocha, walczy o życie. Wiem, że to trudne, ale proszę... Ty możesz im pomóc. Jesteś ostatnią nadzieją. Musisz tylko opowiedzieć, jak było na prawdę.- czekał na jej rekację, lecz Lia nie wiedziała, co powiedzieć- Pomogę. Mogę cię zawieść chodźby zaraz na komisariat. Obiecuję, że będziecie bezpieczne. Przecież jest jeszcze sprawiedliwość na tym świecie...

***
Rudowłosa zaczęła powoli wybudzać się ze śpiączki. Ostrożnie otworzyła oczy. Znalazła się w nieznajomym jej pokoju. Czuła się, jakby ktoś uderzył ją czymś w głowę. Nagle spostrzegła, że jest podpięta do różnych wężyków, głośnych urządzeń. Wiele razy widziała w filmach podobne sceny, odgrywane w szpitalu. Zaraz, zaraz. Co ona tu robi? Poczuła, że coś trzyma jej lewą dłoń. Delikatnie przekręciła głowę i ujrzała tam swoją kochaną babcię.
- Co ja tutaj robię?- zapytała, lekko zachrypniętym głosem. Kobieta nie zauważyła wcześniej, że wnuczka się wybudza.
- Sophie, jak dobrze, że jesteś!- rozpłakała się. Gładząc zielonooką po policzku. Niespodziewanie do głowy osiemnastolatki zaczęły napływać różne obrazy. Powoli ułożyły się w logiczną całość. Jechała samochodem z ojcem i...
- Gdzie jest tata?- przestraszyła się.
- Kochanie, spokojnie. Nie możesz się tak denerwować.- rzekła pani Weidenfeller.
- Gdzie jest mój tata.- powtórzyła rudowłosa, spodziewając się najgorszego.
- Zabrali go na badania. Jest lekko poobijany i złamał rękę.- wyjaśniła staruszka, chcąc uspokoić pacjentkę.
- Na pewno? Pamiętam ten pisk opon, kręciliśmy się w kółko. Tak sie bałam. A potem ten huk i... ja... tata...- studentce zaczęło podnosić się ciśnienie, o czym dały znać odpowiednie aparatury. Do sali migiem wbiegły dwie pielęgniarki i pan doktor.
- Wnusiu, spokojnie, już dobrze.- powtarzała jej babcia. Sophie dostała dożylnie leki, który pomogły się jej uspokoić. Po chwili ponownie zasnęła.
- To normalne.- zapewnił lekarz- Taki wstrząs powypadkowy. Ważne, że się wybudziła. Najgorsze za nami. Tymczasem niech odpocznie.

***
Tym razem budziła się ze świadomością, gdzie się znajduje. Wciąż czuła na swojej dłoni, jakiś ciężar, lecz to nie było to samo. Delikatnie uchyliła powieki, bojąc się, że przez to może ją coś zaboleć. Przy łóżku córki bramkarza BVB siedział Mario. Zielonooka wśrodku cieszyła się, że go widzi. Jednak serce mówi jedno, a rozum drugie. Chłopak dostrzegł, że rudowłosa się w niego wpatruje. Od razu na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Sophie... Wiesz, jak ja sie bałem? Proszę cię, nie rób tak więcej. Nigdy.- pocałował jej dłoń, a w oczach zaszkliły mu się łzy.
- Długo tu siedzisz? Mogłeś mnie obudzić.- powiedziała. Jednak nie zabrała ręki z uścisku Niemca. Brakowało jej tego, bardzo.
- Musisz wypoczywać. Jestem tu od początku. Twój dziadek mnie poinformował o wypadku...- nie mógł uwierzyć, że ma ją przy sobie, że nie odeszła w zaświaty. W myślach dziękował za to Bogu.
- Jak długo tu leżę?- zapytał, nie zdając sobie sprawy z tego, jaką mają dziś datę.
- Dwa dni. Lekarze wprowadzili cię w śpiączkę.- wyjaśnił.
- Przespałam dwa dni... To chyba mój rekord.- stwierdziła, unosząc kaciki ust ku górze.
- Zdecydowanie. Wyciąganie cię z łóżka rankiem, przebiega trochę szybciej.- odwzajemnił jej uśmiech. Jednak po chwili studentka posmutniała i odwróciła wzrok. Przypomniała sobie, że te chwile już nie wrócą, a ona nie powinna ich wspominać. Zanim Goetze zdążył zapytać, co się stało, do pomieszczenia wszedł lekarz prowadzący.
- Dzień dobry, jak samopoczucie?- zapytał, zapisując w odpowiednich rubrykach jakieś cyferki i literki.
- Trochę jakbym dostała czymś w głowę.- rzekła mrużąc oczy.
- To przez leki przeciwbólowe. Później zaczniemy stopniowo zmniejszać dawkę. Narazie nie chcemy pani męczyć.- objaśnił, kończąc notowanie.
- Tak właściwie to co mi jest?- dopytywała.
- Miała pani lekki wstrząs mózgu. Do tego dwa złamane żebra, skręcona kostka, siniaki i liczne zadrapania. Obawialiśmy się obrażeń wewnętrznych, jednak obyło się bez nich. Miała pani dużo szczęścia.- zauważył- Jest jeszcze jedna sprawa.
- Słucham.- poprosiła.
- Mamy zapisane w karcie, że była pani wcześniej umówiona na badania kontrolne, na które się pani nie wstawiła.- oświadczył, poprawiając okulary na nosie. Mario nie wiedział, o czym mężczyzna mówi. Czekał na dalsze wyjaśnienia.
- Tak, to było kiedy się przeziębiłam. Po prostu potem poczułam się lepiej.- skłamała, wcale cudownie nie ozdrowiała. Mario zauważył, że zielonooka zataja prawdę, lecz chwilowo milczał.
- Przyznaję, że nie pochwalam takiego zachwania... Ale przejdzmy do rzeczy. Rozmawiałem z pani lekarzem pierwszego kontaktu. Przedyskutowaliśmy pani wyniki. Nie biorąc pod uwagę wypadku, nie jest dobrze. Nie dobór wielu witamin to najmniejszy problem. Ja na prawdę widziałem podobne przypadki. To nie prowadzi do niczego dobrego. Anoreksja to nie jest łatwa choroba do pokonania.- powiedział poważnie.
- O czym pan mówi?- zaśmiała się.
- Pierwszym krokiem ku lepszemu jest uświadomienie pacjentce, że jest chora.- zwrócił się do Mario- Uprzedzam, że nie będzie kolorowo. Ale razem dacie radę.- spojrzał na ich splecione dłonie, po czym opuścił pomieszczenie. Zapadła głucha cisza. Goetze starał się przyswoić wszystko, co usłyszał. Nie wiedział, że z Sophie jest tak źle. Oczywiście, zauważył, że schudła, nawet bardzo ale... Jak mógł nie domyślić się, że ma problem? Przeklinał siebie w myślach. Za to Sophie nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Zwykła dieta nikomu nie zaszkodzi, prawda? Chciała być szczuplejsza, piękniejsza.
- Nie lubię go. Jakiś nawiedzony.- stwierdziła. Lekko poruszyła się na łóżku, lecz szybko odczuła ból i odruchowo syknęła.
- Wszystko w porządku?- sportowiec podniósł się z siedzenia, gotowy biec po doktora.
- Tak, nie panikuj.- westchnęła cicho.
- Znajdziemy jakiegoś terapeutę. Wszystko się ułoży.- zapewniał bardziej samego siebie, z powrotem zajmując wcześniejsze miejsce.
- Wszyscy zmówiliście się przeciwko mnie. Najpierw ojciec, ten lekarz, teraz ty... Przecież nie jestem chora psychicznie, ludzie...- zapierała się- I przypominam, że nie jesteśmy parą. Nie ma żadnego ,,my".- odwróciła głowę w przeciwnym kierunku.
- Zawsze powtarzałem i będę powtarzać, że ciebie kocham.- oparł łokcie o szpitalne łóżko, przybiżając się do rudowłosej- I nie zostawię cię z tym samej. Wszyscy chcemy ci pomóc. Jesteś dla mnie wszystkim, nie mogę patrzeć, jak cierpisz. Słyszysz?- złapał ją za rękę, którą szybko wyswobodziła z uścisku. Uciekała wzrokiem w inną stronę sali, a do jej oczu zaczęły napływać łzy. Wtedy do pomieszczenia wtargnął uradowany Reus.
- Przepraszam, że się wtrącam, ale mam mało czasu. Zaraz wpadnie tu pielęgniarka i mnie pogoni.- salowa pilnowała, aby odwiedzać pacjentkę pojedyńczo- Byłem u tej kobiety. Trochę mi to zajęło, ale w końcu się udało. Wyciągnąłem z niej prawdę. Zawiozłem na komisariat, właśnie składa szczere zeznania.
- O kim ty mówisz?- młodszy nie zrozumiał, o kim mowa. Z resztą trudno mu było trzeźwo myśleć. W głowie wciąż miał Sophie. Myślał, że kiedy dziewczyna się wybudzi, odczuję ulgę. Na początku tak było, lecz teraz jest przerażony. Nie wiedział, że jest z nią tak źle. Nie chce niczyjej pomocy, nadal go odtrąca.
- Mario, jesteś niewinny!- wyszczerzył się blondyn- Ten cały gwałt to wszystko wymysł Robbena. Zastraszył tą biedną kobietę tak, że śpiewała jak jej kazał. Nie znam dokładnych szczegółów, na pewno nie działał sam. Twój adwokat zaraz do ciebie zadzwoni i poinformuje o zmianie zeznań ofiary.
- Ale czy ja mówię niewyraźnie? Jedna osoba. Pacjentka nie może się jeszcze przemęczać...- pielęgniarka wyprosiła Marco, który był cały w skowronkach. Miał nadzieję, że Goetze weźnie teraz sprawy w swoje ręce i porozmawia z córką Romana. Oni muszą być razem. Słowa klubowej jedenastki się sprawdziły i po chwili brunet odebrał telefon od Alexa. Potwierdził wszystko, co usłyszał od przyjaciela. Więcej faktów dowie się na kolejnej rozprawie.
- Jestem niewinny.- nie mógł uwierzyć. Poczuł się wolny. Teraz sąd musi umożyć postępowanie w jego sprawie. Dlaczego Robben to zrobił? Nie miał teraz do tego głowy, pomyśli nad tym później- Te wszystkie zdarzenia sprawiły, że na prawdę dojrzałem. Wiem, czego chcę od życia. Znalazłem sobie główny cel i... Chcę do niego dążyć, ale jesteś mi do tego potrzebna.- wyznał, czekając na reakcję panny Weidenfeller.
- Czy ktoś może mnie dobić? Zniszczyłam swoje życie, ja nie chcę tak dłużej.- rozpłakała się.
- Nie pozwolę na to.- oświadczył szybko, bezskutecznie ocierając policzek kobiety, na który wciąż napływały nowe łzy.
- Powinnam wtedy zostać przy tobie, wspierać cię. Na tym polega miłość, tak? A ja po prostu odeszłam. Było mi strasznie trudno, nadal jest. Tak na prawdę to ja spieprzyłam nasz związek, a było tak cudownie, a teraz? Leże tutaj jak kaleka. Wszyscy wmawiają mi, że jestem chora. Nie wiem, komu wierzyć...- głośno westchnęła.
- Nie możesz tak myśleć. Nie ty byłaś oskarżona o gwałt, nie ty. Miałaś prawo odejść, zwątpiłaś. Ja sam nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Naprawmy to. Razem będzie łatwiej. Kocham cię Sophie. Tak bardzo...- załamał mu się głos.
- Ja ciebię też.- wyszeptała, nie mogąc zatrzymać łez.
- Wybaczasz mi?- zapytał z nadzieją w głosie.
- Chyba ty powinieneś wybaczyć mi, to ja ciebie zostawiłam w najgorszym na to momencie.- powiedziała lekko zachrypnięta.
- To nieprawda, porozmawiamy o tym później. Chciałbym cię mocno wyściskać.- wreszcie się uśmiechnął.
- To chyba niewskazane.- zauważyła odwzajemniając jego entuzjazm.
- Ale to mogę zrobić.- złożył na jej wargach delikatny pocałunek. Znowu poczuła motyle w brzuchu- Już nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Kochanie, dlaczego płaczesz?- tak dawno nie słyszała tego ,,kochanie".
- Ze szczęścia.- wyjaśniła krótko z uniesionymi kącikami ust. Splotła ich dłonie ze sobą, wciąż roniąc łzy. W tej chwili czuła się najszczęśliwszą osobą na świecie. Marco zdecydowanie zostanie ich bohaterem.
,,Nowy ty, nowa ja
Talia nowych kart, nowa gra"

****
Jest!!!!! Trochę długi wyszedł, ale szkoda mi go było dzielić na pół. Przyznaję, że to chyba mój pierwszy rozdział, przy którym łezka się w oku zakręciła. Sama nie wiem, jak ja będę funkcjonować po zakończeniu historii tej pary... Polubiłam ich, bardzo. Jak wrażenia? Jestem strasznie ciekawa waszego zdania. Kto sie spodziewał? Pewnie wszyscy xd Przed naszymi bohaterami ciężka droga...
Btw Jestem przeszczęślliwa, że mam testy gimnazjalne już za sobą. Chyba zawaliłam wszystko oprócz angielskiego hahaha.

~,,Testy gimnazjalne- czyli jak zniszczyć trzy lata w dwie godziny"- takie prawdziwe.
Pozdrawiam.


11 komentarzy:

  1. Siemka! Twoja cała historia tak mnie wciągnęła, że zarwałam nocke, a skutkiem tego wyglądałam jak zombie ale to szczegół XD
    Strasznie mnie ten blog wciąga, jest świetny! Tak się cieszę, że Sophie wybaczyła Mario! Super, naprawdę! Jesteś genialna, w tym co robisz. Z przyjemnością czyta mi się to opowiadanie.
    Życzę weny i pozdrawiam serdecznie!
    W wolnej chwili zapraszam do mnie :
    nowofnever.blogspot.com
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja cb zabije!!xd Zuzylam całą paczkę chusteczek;(.Początek - bałam się.;0 A Marco no kocham go!!*_*Jak ja się cieszę,że oni są razem.*_* Nie chcę się z nimi żegnać no!;'( Po prostu,chce czytać i czytać,a ten rozdział po prostu wymiata.<3 Wszystkie dobre,ale normalnie nigdy tak nie ryczalam ;0 haha.Mam nadzieję,że wyjdą z tego razem.*_* Pisz szybko kolejny,życzę weny.Pozdrawiam kochana.;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz kochana, że nie skomentowałam tamtego rozdziału ale byłam pochłonięta no czym? TESTAMI XD Podzielam Twoje zdanie co do nich :) Masakra.. Matma to czarna magia, polski był nawet ok ale pewnie coś zrobiłam źle .. Także no xD

    Rozdział cuuuudo ♥ Płakałam.. ja normalnie płakałam ♥
    Uwielbiam całą tą historię i mam nadzieję, że Sophie wyzdrowieje i wszystko będzie faaaajnie :* ♥
    Buziaki i zapraszam do mnie na nowy rozdział :* ♥
    http://miloscodmienna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Niemalże dostałam zawału, kiedy czytałam ten drastyczny fragment... Nigdy więcej masz tak nie robić! ;) W pewnym momencie nawet myślałam, że będziesz chciała ją uśmiercić, ale na szczęście tego nie zrobiłaś. Natomiast nawet nie wiesz, jak mi ulżyło, kiedy w końcu cała sprawa z Mario się wyjaśniła! Gdyby nie Reus, pewnie Sophie nadal żyłaby w tym 'kłamstwie'. I jeszcze raz bardzo cię poproszę, żebyś przynajmniej niedługo nie kończyła ich historii. :(
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Halina, mam zawał! :o w tym rozdziale było wszystko od smutku, przez radość do cudownego, romantycznego zakończenia. Płakałam i śmiałam się, Strasznie się cieszę, że Mario i Sophie są razem.
    Reus bohater. Widać ile znaczą dla niego przyjaciele i ich szczęście.
    Martwi mnie jednak Twój zamiar zakończenia tego opowiadania, prosze Cię NIE RÓB TEGO :') <3 xo

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra przyznaje wiele razy mnie zapraszałaś, a ja po prostu zapisałam sobie link i nie wchodziłam. Jednak wczoraj weszłam i nadrobiłam wszystkie rozdziały ! Co prawda Sophie mnie irytowała na początku i potem jak odeszła od Mario, ale podoba mi się ta historia. Zostanę tu ;) Zuz.

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest IDEAŁ!!! Dziewczyno nawet nie masz pojęcia jak wiele la mnie znaczy ten blog. Odkładałam tak długo przeczytanie tego rozdziału, bo po prostu się bałam. Dłużej jednak nie mogłam wytrzymać i przeczytałam. Nadal żałuję, że nie wzięłam paczki chusteczek. To co przedstawiłaś w tym rozdziale jest wprost idealne.
    Reus zachował się jak prawdziwy przyjaciel i chyba nikt nie ma już wątpliwości, że jest bohaterem.
    Muszę przyznać, że o mało co serce mi nie stanęło, kiedy dowiedziałam się o tym wypadku. Mario ma ogromniaste złote serce. Serce, które bije tylko dla Sophie, więc czego chcieć więcej?
    Ja mam za rok testy i z pewnością zawalę wszystko, nawet angielski znając moje szczęście.
    Zapraszam do siebie na nowy <3
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na nn;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej ;) ale jestem szczęśliwa ;) Pogodzili się =D jak dobrze po prostu piękny ;) aż brak mi słów =D

      Usuń
  8. JEZU TEN BLOG JEST CUDOWNY! <3
    W końcu się pogodzili, Mario jest niewinny, Sophie się obudziła, gdyby nie moja spuchnięta noga skakałabym z radości! <3 I prawda, łezka się w oku kręci ;) Jeden z Twoich najlepszych rozdziałów <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://urodzilam-sie-zbyt-wrazliwa.blogspot.com/ Julka z małą pomocą Kacpra wyjaśnia sobie dużo z rodzicami, dużo łez, ale i silnych ramion w sam raz do przytulania młodej Piechockiej.

      Usuń
  9. Jezu, przeczytałam komentarz wyżej i mam ochotę się zabić XD Spoilery wszędzie! :') Ok biorę się za nadrabianie, trzymaj za mnie kciuki! :D

    OdpowiedzUsuń