niedziela, 31 maja 2015

EPILOG-,, Poratować cię papierem toaletowym?"

Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie nowe wyzwania postawi przed nami los. Nie pozostaje nam nic innego, tylko zmierzyć się z nimi.
DWA LATA PÓŹNIEJ
- Udowodnimy mamie, że sami dajemy sobie świetnie radę, prawda?- uśmiechnął się brunet, kołysząc wózkiem, w którym leżała urocza istotka. Zastanawiał się nad tym, czy nie wybrać się z córeczką na spacer. Jak na złość nad Monachium zebrały się ciemne chmury, a po chwili rozpętała się ulewa. Może to jednak lepiej? W końcu pierwszy raz w życiu został z tak małym dzieckiem sam na sam. Bezpieczniej będzie, jeśli zostaną w domu. Zamyślił się, przez co zamilkł. Nie spodobało się to dziewczynce, która momentalnie zaczęła płakać.- Ej, mała. Nie płaczemy, przecież wszystko jest wporządku.- bobas nie był wstanie zrozumieć jego słów, wciąż marudził. Mario zdecydował, że weźmie swój skarb na ręce.- Od razu lepiej, co? Biedna nic nie widzisz w tym wózku.- zauważył, układając córeczkę w ramionach, tak by mogła swobodnie się rozglądać. Sportowiec wykonywał wszystkie ruchy delikatnie i powoli. Nie chciał zrobić niemowlakowi krzywdy. Nie wybaczyłby sobie tego, nie wspominając, co zrobiłaby mu Sophie.- U taty najlepiej.- uśmiech nie schodził mężczyźnie z twarzy, kiedy patrzył na swoją pociechę- Masz przepiękne oczy, wiesz? Na pewno, ktoś kiedyś się w nich zakocha.- chodził z dziewczynką po salonie. Tej zaś nie interesowało nic, oprócz brązowookiego. Patrzyła ne niego z ogromnym zaciekawieniem. Jakby próbowała zrozumieć, co mówi. Do klubowej dziewiętnastki dotarło, że dziecko nie ma najmniejszej ochoty udać się na drzemkę. Na puchowym dywanie rozłożył matę, którą bardzo lubił jego skarb. Ułożył maluszka pośród wielu kolorowych zabawek. Sam usadowił się obok niej, obserwując dziecko. Kruszynka wyciągała rączki ku górze, chcąc dosięgnąć zawieszonych nad nią elementów. Jej zielone oczy, jakby się powiększyły na widok tylu ciekawych przedmiotów.- Proszę, widzę, że nie możesz dosięgnąć. Spokojnie jeszcze urośniesz.- zaśmiał się, podając córeczce pluszową piłeczkę. Uradowana, zaczęła wpychać ją do buzi.- Oj... To chyba nie jest najlepszy pomysł. Swoją drogą, ciekawe jaką kartkę dałby ci za to sędzia.- połaskotał niemowlę po brzuszku na co to, wyrzuciło obślinioną piłeczkę i zaczęło głośno chichotać...
Obudziła się z szerokim uśmiechem na twarzy, odruchowo głaszcząc się po nieco zaokrąglonym brzuchu. Miała cudowny sen. Była w nim niewidzialna, dzięki czemu mogła zobaczyć, jak jej mąż opiekuje się ich córeczką. Goetze był odpowiedzialny i opiekuńczy. Wzorowy tatuś. Czyżby ten sen należał do proroczych? Momentalnie odechciało się jej spać mimo, że zegar wskazywał godzinę drugą w nocy. Obróciła się w stronę spokojnie śpiącego mężczyzny i przypatrywała się mu. Jednak nie trwało to długo. Nie wytrzymała i obudziła Niemca.
- Marioooo.- przeciągnęła- Muszę opowiedzieć ci, jaki miałam przed chwilą sen.
- Nie możesz zaczekać do rana?- nawet nie uchylił powiek, kładąc się na brzuchu.
- Nie, bo zapomnę.- prychnęła, jakby było to oczywiste.
- Zapisz na kartce. Mam rano trening...- jęknął.
- Przecież nie zamierzam gadać całą noc. To tylko chwila.- wyjaśniła, przybliżając się do Niemca- No proszę cię.
- Gdyby nie to, że cię kocham, to chyba bym ci coś zrobił...- powiedział, przecierając zaspane oczy- Słucham, możesz mówić.- ponaglił. Rudowłosa opowiedziała mu cały swój sen z najdrobniejszymi szczegółami. Chcąc, nie chcąc brunet rozbudził się trochę.- Myślisz, że to dziewczynka?- zapytał, dotykając jej brzucha.
- Może. Najważniejsze, żeby było zdrowe.- oznajmiła, kładąc dłoń na dłoni męża.
- Zgadzam się. Będę się cieszył tak samo z dziewczynki, jak i chłopca.- dodał, przytulając się do kobiety- Masz jeszcze jakieś życzenia, czy możemy iść spać?
- Co do życzeń...- brązowooki spojrzał na nią błagalnie- No co, sam zaproponowałeś.- wzruszyła ramionami.
- Ciekawe ile kaw muszę jutro wypić, żeby nie zasnąć na stojąco.- udawał, że nad tym zawzięcie główkuje.
- Mam... Znaczy my mamy ochotę na kisiel truskawkowy.- nagle zrobiła się bardzo głodna.
- Poczekaj. Policzę do dziesięciu.- ostrzegł. Zapadła głucha cisza.- Dopiero po dwudziestu zaczyna działać.- pokręcił głową, wychodząc z łóżka.
- Dziękuję kochany mężu.- posłała mu całusa w powietrzu.
- Jeszcze nie ma za co.- modlił się w duchu, żeby ujrzeć w szufladzie saszetkę z kiślem. Nie miał ochoty jechać do sklepu w środku nocy po taką głupotę. Dziękował Bogu, kiedy znalazł odpowiedni proszek. W tym czasie pani Goetze wspominała moment, w którym odkryła, że spodziewa się dziecka. Nie mogła uwierzyć, że dzięki Mario jej podejście do ciąży, zmieniło się diametralnie...
RETROSPEKCJA
Wczorajszego wieczora reprezentacja Niemec zdobyła komplet trzech punktów w meczu wyjazdowym z Irlandią. Był to wielki sukces całego zespołu, który przybliżał ich do pierwszego miejsca w grupie D. Sophie obiecała zawodnikowi z numerkiem dziewiętnaście na koszulce, że spróbuje obejrzeć to spotkanie w telewizji. Nie przepadała za tym sportem lecz czego nie robi się z miłości? Widziała pierwszą bramkę przyjezdnych, której autorem został Goetze. Później mecz stał się bardzo nudny dla rudowłosej i nie wiadomo kiedy, udała się do krainy Morfeusza. Teraz ksząta się po kuchni, podśpiewując przy tym utwory, puszczane przez stację radiową. Postanowiła przygotować bitki w sosie ziołowym i sałatkę z oliwkami oraz serem feta. Na deser zaserwuje babeczki z borówkami, które piekły się już w piekarniku. Mięso dochodziło na patelni, sałatka była gotowa, a muffinki zaczęły się rumienić. Zyskała dobre pół godziny dla siebie. Przypomniało się jej o jeszcze jednej sprawie, którą chciała załatwić. Podczas zakupów kupiła test ciążowy. Trzeba rozwiać wszystkie wątpliwości. Po prostu nie mogli wpaść, nie mogli, wszyscy tylko nie oni. Sophie matką? Nigdy nie chciała mieć dzieci. Odkąd popadła w anoreksje jej cykl miesiączkowy stał się bardzo zachwiany. Mimo, że cieszyła się już zdrowiem, nie przejęła się, gdy znowu spóźniał jej się okres. Ale ostatnio zielonookiej dokuczały poranne mdłości. Łudziła się, że to tylko jakieś zatrucie. Przeszła do łazienki, gdzie wykonała test zgodnie z wskazówkami na opakowaniu. Teraz wystarczyło czekać pięć minut na wynik. Czas dłużył się jej niemiłosiernie, jak na nudnym wykładzie. Chodziła w tą i z powrotem, co chwilę zerkając na ekran telefonu. Chwyciła za plastkiowy przedmiot, starając się opanować drżenie rąk.
- Cholera... Nie. Nie. Proszę, nie...- wyszeptała. Test wyraźnie wskazywał dwie kreski, czyli wynik pozytywny. Wpatrywała się w niego kilkanaście sekund. Miała nadzieję, że się myli, że to nieprawda. Odłożyła test na umywalkę, po czym usiadła na białym dywaniku. Podkurczyła nogi i zaczęła szlochać. Nigdy nie planowała mieć dzieci. Nie wyobrażała sobie siebie w roli matki. Skąd miałaby wiedzieć jak się zachowywać? Nie pamiętała własnej rodzicielki, nie posiadała wzorców. Nie chciała krzywdzić niewinnego dziecka. Jak ona to powie Mario? Strasznje boi się jego reakcji. Nie wie, czego się spodziewać. Stanęła przed lustrem, przemyła twarz wodą. Goetze powinien zaraz wrócić. Nie może zobaczyć zielonookiej w takim stanie. Kiedy wyglądała już normalnie, przeszła do salonu. Usłyszała, że mąż właśnie wchodzi do mieszkania. - Jesteś. Wiesz, jak tęskniłam?- nie widzieli się tylko albo aż trzy dni.
-I vice versa.- oznajmił, czule całując kobietę na przywitanie. Ta splotła dłonie na jego szyi.- Płakałaś?- zauważył lekko zaczerwienione oczy Niemki.
- Tak. Nad cebulą.- praktycznie nie minęła się z prawdą- Zmęczony podróżą?
- Nie za bardzo. Miałem okazję się zdrzemnąć. A co tam pichciasz?- zainteresował się, pochylając się nad małżonką.
- Coś pysznego. Zobaczysz w swoim czasie.- uśmiechnęła się.
- Już nie mogę się do czekać. Zjadłbym konia z kopytami.- wyznał, na co jego partnerka wybuchnęła gromkim śmiechem.
- Musisz dać mi jeszcze dwa kwadranse.- powiedziała, chowając dłonie do kieszeni spodni.
- To wezmę w tym czasie prysznic.- oświadczył, puszczając oczko w stronę dziewczyny.
- Leć. A ja wracam do kuchni.- rzekła. Przeszła do pomieszczenia, w którym roiło się od cudownych zapachów. Wyjęła z piekarnika babeczki, po czym odstawiła je na blat, aby ostygły. Wyglądały bardzo apetycznie. Nakryła do stołu, sprawdziła, czy mięso było wystarczająco doprawione. Jednak podczas wykonywania tych wszystkich czynności w jej głowie odgrywał się dramat. Nie zapomniała, co wydarzyło się jeszcze kilkanaście minut temu. Mario wziął szybki prysznic. Słyszał, jak coraz głośniej burczy mu w brzuchu. Postanowił umyć jeszcze zęby. Kiedy je szczotkował, dostrzegł leżący na umywalce przedmiot. Chwycił go do ręki. Dobrze wiedział, co to jest. Chyba każdy kto ogląda jakiekolwiek filmy, wie. Przypomniał mu się dzisiejszy powrót samolotem do Monachium. Marco oglądał jakiąś nudną ekranizację na tablecie. Głównego bohatera ścigali groźni ludzie. A on miał dziewczynę, okazało się, że była w ciąży. Test pokazał dwie kreski... Nagle jakby wrócił z powrotem na ziemię.
- Dwie kreski...- wyszeptał niezrozumiale. Wciąż trzymał w ustach szczoteczkę i pianę. Pozbył się jej szybko i krzyknął.- Sophie, przyjdziesz tu na chwilę?
- Poratować cię papierem toaletowym?- roześmiana wkroczyła do łazienki. Kiedy zobaczyła minę Goetze, od razu przypomniało jej się, że nie schowała testu. Zapadła cicza, której nikt nie chciał przerwać. Mężczyzna patrzył na żonę i czekał na jakiekolwiek słowo.- Mario, ja... Nie wiem, co powiedzieć. Jestem załamana...- mówiła coraz ciszej. Do jej oczu szybko napłynęły łzy, których nie mogła powstrzymać.
- Jesteś w ciąży?- nie dowierzał.
- Tak.- rozpłakała się jeszcze bardziej. Brunet stał w miejscu jak słup soli. Zamurowało go. Nie spodziewał się, że już niedługo zostanie ojcem.- Nie powiesz nic więcej?- spojrzała na niego z lekkim wyrzutem.
- O mój Boże... Ja będę tatą... Ja będę tatą!- uniósł ręce ku górze- Zostaniemy rodzicami.- stanął na przeciw kobiety. Chciał krzyczeć na cały głos. Ogłosić wszystkim jaki jest szczęśliwy.- Co jest?- zapytał, ocierając pojedyńcze łzy z policzka zielonookiej.
- Nie mam pojęcia jak być dobrą matką. Lubię zajmować się dziećmi, ale wychowywanie to co innego. Ja się boję...- wyjaśniła, opierając dłonie o tors sportowca.
- Nie jesteśmy pierwsi w takiej sytuacji. Damy sobie radę. Masz instynkt macierzyński jak każda kobieta. Poczytamy książki, poradniki. Będziemy świetnymi rodzicami!- kipiało od niego entuzjazmem. Objął rudowłosą, przybliżając ją do siebie. Chciał dodać jej tym otuchy.
- To nie jest takie łatwe. Skąd wiesz, że mam? Może jestem jakaś wybrakowana? Nie chcę krzywdzić niewinnego dziecka.- przymknęła powieki.
- Nie raz widziałem, jak zajmujesz się Oskarem. Młody ciągnie do ciebie jak pszczoły do ula. W twojej obecności nigdy nie stała się mu krzywda. Masz dryg do maluchów.- pogładził ją po głowie.
- Tak myślisz? Na prawdę się cieszysz?- dopytywała, patrząc w tęczówki Niemca.
- Ja to wiem. Będziesz świetną mamą.- zapewnił- Czy się cieszę? Żartujesz? Kobieto, chyba będę cię na rękach nosił! - podniósł dziewczynę.
- Postaw mnie na ziemię wariacie.- na jej twarz wkradł się uśmiech.
- Mam wrażenie, że to sen. Nie chcę się budzić. Moja mama bęcie przeszczęśliwa, kiedy się dowie, że zostanie babcią. Spełniają się wszystkie moje marzenia. Trzymam w rękach najpiękniejszą kobietę, moją małżonkę, bez której nic nie ma dla mnie sensu. Na dodatek niedługo zostanę tatą. Już się nie mogę doczekać. To chyba najlepszy prezent od losu. Kocham was.- zakończył swój monolog, całując wzruszoną dwudziestojednolatkę.

- Kisiel truskawkowy dla pani Goetze. Smacznego.- wręczył zielonookiej jeszcze ciepły kubek. Zaraz potem zajął swoją lewą połowę łóżka, układając się na klatce piersiowej.
- Dziękuję.- zaczęła konsumować przysmak- Dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytała zdziwiona.
- Nie mam nic ciekawszego do roboty.- zaśmiał się, za co został zmrożony wzrokiem.
- Przed chwilą byłeś bardzo zmęczony...- przypomniała, unosząc brwi.
- Nadal jestem, ale już tak szybko nie zasnę.- wyjaśnił, przybliżając się do dziewczyny. Zaczął kreślić palcem różne wzory na jej brzuchu.
- Zacznij się przyzwyczajać. Jak urodzę dziecko to już nie będzie takiego spokojnego snu.- zauważyła, mieszając łyżeczką w swoim kiślu.
- Mówi ta, co potrafi spać do południa.- rzucił, zerkając na kobietę. Był ciekaw jej reakcji.
- Czy ty musisz denerwować kobietę w ciąży? Wiesz, na co się piszesz?- rzekła znudzona.
- I tak mnie kochasz.- wyszczerzył się, po czym skradł rudowłosej całusa.
- Nie podlizuj się i tak nie dostaniesz nawet łyżki kiślu.- rozszyfrowała jego zamiary. Oboje wybuchnęli gromkim śmiechem.
***
Urocza kawiarnia na obrzeżach Dortmundu. Dlaczego wybrali tą? Po pierwsze nie znajdowała się w centrum. Chcieli spędzić miło czas, zapominając o dziennikarzach z aparatami, którzy konkurowali z sobą, kto zrobi sportowcom lepsze zdjęcia. Po drugie przed budynkiem stał sporych rozmiarów plac zabaw. Rodzice siedząc przy stolikach przed kawiarnią, mogli obserować swoje pociechy.
- I jak zareagował Roman na wiadomość, że zostanie dziadkiem?- zapytał Marco, biorąc do ręki szklankę z owocowym koktajlem.
- Myślałem, że mi zmiażdży rękę, kiedy nam gratulował.- przypomniał sobie brunet.
- Wiesz, zawsze mogło być gorzej. Mógł na przykład się na ciebie rzucić albo poszczuć się psem, albo...- wyliczała rozbawiona klubowa jedynastka.
- Charlie chyba zalizałby mnie na śmierć. Nie męcz tym swojej główki.- wytknął mu język. Kobieta siedząca przy wspólnym stoliku z Niemcami, nie przysłuchiwała się ich rozmowie. Patrzyła w stronę placu zabaw, szukając wzrokiem swojej córeczki.
- Nel chodź. Daj cioci trochę odpocząć.- powiedziała, kiedy dotarła do dziewczyn.
- Mamo jeszczę chwilę...- jęknęła niezadowolona.
- Jeszcze tu wrócimy. Chodźmy szybko na lody, bo się nam rozpuszczą.- zaproponowała Sophie, kucając przy małej blondyneczce.
- A są truskawkowe?- zainteresowała się, kierując pytanie w stronę rodzicielki.
- Oczywiście, czekają na ciebie.- potwierdziła szatynka. Czterolatce zapaliły się iskierki w oczach. Czym prędzej pobiegła w stronę stolika, przy którym rozmawiali przyjaciele.
- Ona jest cudowna.- podsumowała rudowłosa, gdy wracała wraz z Lią.
- Nie wiem, skąd ma tyle energii.- zaśmiała się matka blondynki. Obie nie znały się zbyt długo, ale przypadły sobie do gustu. Zasiadły na swoich wcześniejszych miejscach.
- Pyszne...- dziecko oceniło deser. Niebieskooka usadowiła się wcześniej na kolanach Reusa, zajadając się lodami. Jak każdy beztroski maluch uburdziła się przy tym. Panowie wybuchnęli gromkim śmiechem, widząc umorusaną i szczęśliwą dziewczynkę.
- O czym plotkujecie?- zapytała pani Goetze, kładąc rękę na kolanie męża.
- O wszystkim.- wyszczerzył się sportowiec.
- Niczego się od nich nie do wiemy.- pokręciła głową szatynka.
- Taki typ.- westchnęła rozbawiona dwudziestojednolatka.
- Coś sugerujecie?- wtrącił podejrzliwe Marco.
- Że jesteście plotkarami.- oznajmiła Sophie, zabierając się za swój pucharek z lodami.
- Zgadzam się.- druga kobieta poparła koleżankę. Wytarła chusteczką buzię córeczki.
- Mogę iść do piaskownicy?- poprosiła dziewczynka, zeskakując z kolan blondyna.
- No pewnie.- szybko zgodziła się klubowa jedynastka. Dziecko udało się tworzyć babki z piasku.
- Cała się pobrudzi...- szatynka spojrzała błagalnie na mężczyznę.
- Lia, brudne dziecko, czyli szczęśliwe dziecko.- objął partnerkę ramieniem. Kto by przewidział parę lat temu, że to towarzystwo będzie w stanie spędzać razem swój wolny czas? Tak na prawdę gdyby nie sprawa w sądzie, dzisiaj nie znaliby szatynki. Lia przeprowadziła się z córeczką do Dortmundu, aby być bliżej Reusa. Mężczyzna stopniowo zdobywał jej zaufanie, co nie było takie łatwe. Ostatecznie tworzą piękną parę, a Marco traktuje Nel jak własne dziecko. Kiedy wszyscy zjedli swoje desery i odpoczeli, postanowili przejść się na krótki spacer.
- Patrzcie, motylek!- zachwyciła się mała blondyneczka. Pociągnęła za sobą mamę i jej chłopaka, chcąc dogonić kolorowego owada.
- Ile przy dziecku trzeba się nabiegać...- zdziwił się Mario. Wraz z rudowłosą pozostali w tyle, krocząc powoli wzdłuż alejki.
- Będziesz miał już rozgrzewkę zaliczoną w domu.- zaśmiała się Niemka, bujając w powietrzu ich splecionymi dłońmi.
- Myślę, że trener nie pójdzie na taki układ.- parskonął śmiechem- Wyobrażam sobie jak my tak ganiamy za naszym szkrabem.
- Najpierw kochanie czekają nas brudne pieluchy, kolki, pierwsze ząbki, szczepionki...- przerwał jej wyliczanie subtelnym pocałunkiem.
- Razem możemy wszystko i niestraszne nam żadne pieluchy.- spojrzał głęboko w jej zielone tęczówki. Mimo, że byli już małżeństwem ba, nawet spodziewali się dziecka, kiedy tonęli w swym spojrzeniu, oboje czuli stado motyli w brzuchach. Prawdziwe uczucie nigdy nie wygasa. Trzeba umieć o nie odpowiednio dbać.
THE END




I nadeszła ta chwila, kiedy piszę ostatnią notkę pod rozdziałem na tym blogu... Na pewno będzie najdłuższa. Ciekawe, kto wytrwa do końca ;) Pamiętam, kiedy wahałam się, czy zacząć publikować historię, która powstała w mojej głowie. Nie wiedziałam, czy w ogóle ktoś będzie miał ochotę to czytać. Ale jak widać spróbowałam i nie żałuję :) Mogłam tworzyć różne postacie, kierować ich emocjami, decyzjami... To wszystko bardzo mnie wciągnęło, a wy dawałyście mi wiele motywacji. Często moja wena gdzieś uciekała i trudno było mi ją odnaleźć. Jednak komentarze dawały mi ,,kopa" do działania. Nie chciałam zawieźć takich wspaniałych czytelniczek :') Dzięki temu opowiadaniu mogłam uciec od rutyny, nudnych obowiązków, problemów... Ostatnio pewien wypadek zmienił moje życie. Miałam problemy ze zdrowiem. Były dni, gdy traciłam nadzieję, że jeszcze będę normalnie funkcjonować. Zdażało się, że wpadałam w ogromnego doła i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Wtedy wszystkie swoje emocje przelewałam w opowiadanie, co bardzo mi pomogło. Nie spodziewałam się, że stworzę, aż tyle rozdziałów. Wiem, że inne blogerki potrafią napisać ich 60 i są przy tym genialne. Jednak ja tak bym nie potrafiła. Polubiłam Sophie i Mario. Sielanka szybko by mi się znudziła, a nie chcę krzywdzić tej pary ;) Mam nadzieję, że epilog przypadł wam do gustu. Chcę podziękować za każde wyświetlenie, komentarz czy nominację. Za każdą radę i miłe słowo. Dziękuję tym, którzy wspierali mnie od początku do końca. Tym, którzy zagubili się podczas opowiadania. Tym, którzy nadrobili rozdziały... Jesteście świetne *.* Ale uwaga nie opuszczam jeszcze bloggera ;) Mam pomysł na nowe opowiadanie. Dopracuję w głowie szczegóły i wrócę do was, nie wiem kiedy to nastąpi, ale myślę, że nie będziecie musiały długo czytać. Dzisiaj nasz Marco się starzeję ^^ Szkoda, że nie wygraliśmy pucharu :/ Emocje jeszcze ze mnie nie zeszły. Ta przerwa przed kolejnym sezonem przyda się nietylko sportowcom, ale też fanom ;) Poooozdrawiam ;*


9 komentarzy:

  1. Wytrwałam do końca haah.;)Ostatnia notka,a taka cudowna,ale jak każda inna,bo piszesz świetne.Tak pieszesz,bo przedłużasz swoją przygodę z blogerem.Wracając do historii to cieszę się bardzo,ze układa im się idealnie i będą mieli dziecko*_*Sophie pewnie razem z Mario będą wspaniałymi rodzicami.<3 Jest mi smutno,że to już koniec,ale każda historia ma swoje zakończenie i jestem zadowolona,ze twoja ma tak wspaniałe.Oczywiście czekam na następne z niecierpliwością i pozdrawiam gorąco.;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana moja! <3
    Na samym początku chciałabym ci podziękować za stworzenie tej historii. Była ona jedną z niewielu lepszych, których czytałam do tej pory. Potrafiłam śmiać się przy niej do bólu brzucha, ryczeć także. Jak bóbr. Myślałam, że ci po prostu nie wybaczę, jak rozdzieliłaś mi Mario i Sophie! Ale nie, moja sympatia do ciebie i twojego bloga przeszła moje codzienne oczekiwania. Jednak wiadomo, że niestety nic nie trwa wiecznie, co jako kibicie takiego klubu jakim jest Borussia Dortmund wiemy najlepiej. Normalnie nie wiem, co mam jeszcze napisać. Żadne słowa nie są w stanie opisać wszystkiego, czego teraz doświadczam. Trudno mi jest niesamowicie pogodzić się z tym, iż to już koniec. Szkoda. Wielka szkoda!
    Hmmm, teraz czas na ocenę epilogu. Początek... boski. *-* Myślałam, że to dzieje się naprawdę. Ale i tak się cieszę! Reakcja Mario była po prostu bezcenna. Szczerze mówiąc, domyślałam się, kto może być tą wybranką Reusa. ;) Miałam takie przeczucie i na szczęście się na nim nie zawiodłam.
    Jeszcze raz ci dziękuję i czekam na twoje nowe opowiadanie! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana kocham te opowiadanie.Koniec??? Ja poproszę o drugą część, albo o podobne opowiadanie. A z twoim zdrowiem będzie jeszcze lepiej, i stworzysz jeszcze kilkanaście genialnych blogów. Dziękuję za wszystkiego rozdziały, epilog wspaniały. Mario razem z Sophie będą WSPANIAŁYMI rodzicami. Szkoda mi żegnać się z tym opowiadaniem. Kochana czekamy na następny pozdrawiam.
    Zapraszam do mnie http://wiktoria-marco.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejku jejku jejku!! ♥♥♥☺
    Jaki cudowny! ♥
    Dziecko! Awww, kocham ♥♥☺
    Marco ma dziewczynę, wiedziałam, że to tak będzie muahaha ♥ xD
    Z rana mi odwala, wybacz :*
    Szkoda, że to już koniec.
    Uwielbiałam tego bloga, był super ♥☺
    Czekam na nowego bloga w Twoim wykonaniu :) ♥
    Kocham, buziaki :*
    Zapraszam do mnie na nowego bloga :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow.. Ile razy ja powtórzyła słowo "blog", "bloga "XDD lol

      Usuń
  5. Szkoda że to koniec tak pięknej historii. Ten blog jest/był/będzie świetny bo cudownie jest napisany <3 Mam łzy w oczach jak pomyślę sobie ,ze to już koniec bloga... Ale tak bywa :) Czekam na nowego bloga z niecierpliwością <3
    + zapraszam CIę na nowy post <3
    http://nieryzygnujnigdyzmarzen.blogspot.com/2015/06/rozdzia-9-w-szkole-marcela-tylko-z.html

    OdpowiedzUsuń
  6. NIE WIERZĘ... Epilog jest po prostu CUDOWNY! Gdy wyobrażam sobie Goetzego z dzieckiem, szeroki uśmiech pojawia mi się na twarzy i nie chce z niej zejść. Jesteś wspaniała. Potrafisz genialnie opisać sytuację i uczucia jakie towarzyszą bohaterom. Nie wiem czy wytrzymam bez tego bloga, ale skoro zamierzasz pisać kolejny to pozostaje mi tylko czekać na jego początek...
    Dziękuję Ci za każdą chwilę mojej radości, jaką wywoływały kolejne rozdziały, za piękne momenty wzruszenia, za to, że poprzez to opowiadanie potrafiłaś w wspaniały sposób ukształtować moją wyobraźnię. Dziękuję za te wszystkie emocje i uczucia, które ta historia wlała w moje serce. Dziękuję za szczęśliwe zakończenie... DZIĘKUJĘ CI ZA WSZYSTKO! <3 Nie jestem w stanie słowami opisać mojej wdzięczności w stosunku do Ciebie. Jesteś THE BEST! <3
    Podziwiam cię, że jeszcze nie zwariowałaś czytając moich dennych komentarzy, no ale cóż, nie każdy rodzi się z takim talentem jak Ty.
    Jeszcze raz dziękuję i zapraszam do siebie xD
    Czekam z niecierpliwością na nowego bloga ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej kochana !
    Zacznę od tego, że jest mi bardzo przykro i smutno, że muszę się już rozstać z Twoim opowiadaniem, do którego zdążyłam się już przyzwyczaic.
    Jednak ten epilog jest takim pięknym podsumowaniem całej twojej pracy, którą włożyłaś w napisanie tego opowiadanie.
    Bardzo się cieszę, że wszystko skończyło się szczęśliwie. Dziecko ! Chyba nikt nie przewidział takiego zakończenia.
    Bardzo dziękuje Ci, że mogłam czytać coś tak wspaniałego.
    A jeszcze bardziej z tego powodu, że pojawił się twój nowy blog, za którego czytanie się zaraz zabieram.
    Jesteś wspaniała artystką :)
    Gorąco Cię pozdrawiam i życzę dużo weny.

    W wolnej chwili zapraszam do mnie na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie jestem dobra w długich komentarzach, naprawdę, no ale wiedz, że czytałam tego bloga od początku do końca, uwielbiam go i szkoda, ze to już koniec. Nowego bloga będę czytać na pewno.

    OdpowiedzUsuń