sobota, 16 maja 2015

ROZDZIAŁ 31-,, Marco jest po prostu niewyżyty."

Wspomnienia o tym, kiedy prawie codziennie przyjeżdżał trenować na tym obiekcie, wydają się być bardzo odległe. Pamięta, jakie miał wątpliowści, czy podjął dobrą decyzję, dołączając do tego klubu. Jednak w końcu odnalazł się w nowej sytuacji, chłonął każde słowo trenera i przy okazji idola jak gąbka. Jednak ostatnio przez intrygi Robbena miał ważniejsze sprawy na głowie. Nie wiedział, że gdzieś podświadomie tęsknił za tym miejscem. Wreszcie po długiej przerwie może wyprostowany stanąć przed Allianz Areną. Gdzie podziali się wszyscy krytycy? Ci co, od razu uznalina piłkarza za winnego? Ci co, przekreślili jego przyszłość, wymyślali bzdurne plotki na jego temat? Ucichli. To znak, że wychodzi na prostą. Przyjechał na stadion, aby dostarczyć brakujące papiery. Od przyszłego sezonu będzie z powrotem biegał w koszulce z numerem dziewiętnaście. Bardzo się cieszy. Chce pokazać tym, którzy w niego zwątpili, że potrafi. Pokierował swoje kroki w stronę obiektu. Przechodząc przez obszerny parking, zatrzymał się przed znajomą postacią.
- Cześć...- Austryjak poczuł wielką gulę w gardle- Wiem, że to juź mówiłem w sądzie, ale pozwól, że się powtórzę. Strasznie przepraszam za to wszystko.
- Nie spodziewałem się, że spotkam tu kogoś o tej porze. Myślałem, że wszyscy wyjechali już korzystać z wolnego.- Goetze nie wyglądał na wściekłego, ani zakłopotanego.
- Znowu problemy z kolanem.- wytłumaczył- No i rozprawa nie długo. Zresztą zawiesili mnie w prawach. Nie wiem, kiedy wrócę na boisko.
- To było do przewidzenia. Wracaj do zdrowia.- rzucił, chcą wyminąć kolegę z drużyny.
- Zaczekaj. Proszę, daj mi chwilę.- Alaba zagrodził mu swoim ciałem przejście.
- Dobra. Słucham.- podrzucił niebieską teczką z dokumentami, którą trzymał w dłoni.
- Postąpiłem jak idiota i tchórz. Nie powinienem wtedy milczeć. Po prostu bałem się, że ja też trafię za kratki. Wiem, byłem egoistom i skończonym dupkiem. Nie masz pojęcia, jak męczyły mnie wyrzuty sumienia. Wstydzę się, że tak postąpiłem, że trzymałem się z Thomasem i Arjenem. Chciałbym, żebyś mi kiedyś wybaczył. Nie mówię, że teraz, zaraz...- westchnął, czekając na reakcję brązowookiego. Nie wiedział, czego się spodziewać.
- Nie należę do pamiętliwych ludzi. I nawet mógłbym ci wybaczyć, ale... Przez to całe zamieszanie Sophie mnie zostawiła. Dużo oboje wycierpieliśmy.- zauważył.
- Gdybym wtedy wiedział, że to wszystko tak się potoczy... Tak mi głupio... Nie zdziwiłbym się jeśli nie chciałbyś w ogóle ze mną gadać. Ale słyszałem, że wróciliście do siebie, prawda?- zapytał. Czuł jak pocą mu się dłonie, miał tak zawsze, gdy się stresował.
- To prawda. Nawet się oświadczyłem i planujemy wziąść ślub. Tylko, że to wcale nie wygląda tak kolorowo. Sophie popadła w anoreksję. To straszne cholerstwo niszczy człowieka fizycznie i psychicznie. Było źle, ale jej organizm ciągle walczy. Kiedy widzę jej cierpienie...-spoważniał- Nie jestem w stanie ci wybaczyć. Mam przy sobie osobę, która jest całym moim światem i widzę strach w jej oczach. Gdyby nie ten cały spisek, nie doszłoby do tego. Będę już leciał.- pożegnał się. David nie wiedział z czym boryka się panna Weidenfeller. Nie znał narzeczonej brązowookiego, ale zrobiło mu się jej żal. Pomyśleć, że gdyby nie milczał tak długo, mogłoby do tego nie dojść...
***
Tymczasem w mieszkaniu Sophie i Mario dawno nie krzątało się tyle osób. Dziewczyna postanowiła zorganizować spóźnioną imprezę urodzinową dla swojego partnera. Tak się stało, że rocznica urodzin Niemca, przypadła w okresie, kiedy spędzał każdy dzień w szpitalu przy ukochanej. Mężczyzna wyszedł dostarczyć papiery do klubu i na trening boksu. Ostatnio wrócił do jednej ze swoich pasji. Rudowłosa modliła się w duchu, aby zajęło mu to jak najwięcej czasu. Chciała dopiąć wszystko na ostatni guzik. Miała wiele do zrobienia, ale pomocników nie brakowało. Felix i Fabian zadeklarowali wybrać odpowiednią muzykę, przez co dochodziło do głośnych sprzeczek. Oczywiście nie obeszło się bez interwencji pana Goetze, który musiał pogodzić braci. Mimo, że nie są już małymi dziećmi to wciąż kłócą się o zwykłe drobiazgi. Typowe rodzeństwo. Marco wraz z ojcem Mario rozstawili w salonie stół i próbowali go ładnie nakryć. W kuchni walczyła zielonooka i jej przyszła teściowa. Starsza zajęła się dokończeniem dań mięsnych, zaś Sophie piekła tort i kroiła warzywa na sałatki. Miejmy nadzieję, że nie spełni się przysłowie: gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść... Na szczęście, kiedy usłyszeli przekręcanie klucza w drzwiach, wszystko było już gotowe.
- Jestem!- oznajmił brunet, zdejmując w korytarzu buty i zostawiając tam torbę- Co tak pa...
- Niespodzianka!- krzyknęli chórkiem, wchodząc w słowo piłkarzowi. Ten był pod niemałym wrażeniem. Nie spodziewał się spotkać akurat dziś rodziny i najlepszego przyjaciela.
- Wszytskiego najlepszego stara dupo!- jako pierwszy życzenia zaczął składać Reus, który stał najbliżej solenizanta.
- Przecież ja już miałem urodziny.- nadal nie dowierzał w to, co widzi.
- I właśnie je świętujemy.- powiedział Fabian.
- Takiej okazji nie można przepuścić.- dorzucił najmłodszy z braci.
- Jak ja się za tobą stęskniłam...- oznajmiła pani Goetze, obejmując Mario. Po wszystkich czułościach zasiedli do stołu zajadając się jeszcze ciepłymi potrawami.
- No przyznam, że pysznie wam to wyszło.- pochwalił najstarszy w towarzystwie, biorąc kolejny kęs zapiekanki.
- A czegoś ty się spodziewał? Jak my z Sophie nie damy rady, to kto?- zaśmiała się małżonka przedmówcy. Atmosfera przy stole była bardzo luźna, rodzinna. Rozmowy toczyły się na wszystkie możliwe tematy, zaczynając na piłce nożnej, a kończąc na płynach do prania. Oczywiście męskie grono nie obeszło się bez Fify. Panie wolały dalej plotkować, w końcu dość długo się nie widziały. Chyba można powiedzieć, że wytworzyła się między nimi specjalna więź. Czas jak zawsze w takich momentach uciekał nieubłagalnie. Mimo wielu zachęceń Mario i Sophie, państwo Goetze nie mieli w planach zostać u nich na noc. Chcieli odwiedzić jeszcze jedną ciotkę, która mieszkała w Bawarii. Kiedy klubowa dziewiętnastka zauważyła, że towarzystwo się powoli zbiera, postanowił ogłosić coś ważnego.
- Dziękuję, że przyjechaliście. Niespodzianka jak najbardziej udana.- uśmiechnął się, ukazując w policzkach urocze dołeczki.
- To wszystko zasługa Sophie, ona nas zaprosiła.- zauważył ojciec solenizanta, wkładając na siebie marynarkę.
- Bez waszej pomocy nic by się nie udało.- wtrąciła rudowłosa. Sportowiec objął ją od tyłu i położył głowę na jej ramieniu. Pani Goetze, aż się rozpromieniła na ten widok. Nawet ślepy dostrzegłby, że jej syn jest szczęśliwy, a to było dla niej najważniejsze.
- Zanim wyjdziecie, chcielibyśmy jeszcze coś ogłosić...- zaczął brunet, trwając w tej samej pozycji co wcześniej. Marco wiedział, co się święci, bo przyjaciel jakiś czas temu dyskutował z nim ma temat oświadczyn.
- Wpadliście?- oczy Fabiana prawie wyszły z orbit. Zakochana para wybuchła gromkim śmiechem, a najstarszy w towarzystwie zmroził syna wzrokiem.
- Spokojnie wujkiem jak na razie nie zostaniesz.- odpowiedziała rozbawiona zielonooka.
- Mówcie już, bo ciekawość nas zżera.- ponagliła zniecierpliwiona kobieta.
- Zaręczyliśmy się.- oznajmił krótko brunet. Wszyscy zaczęli składać im gratulacje. Cieszyli się razem z młodą parą. W końcu rodzina Goetze opuściła mieszkanie, a zaraz po nich Reus.
- Jak to? Nie zostaniesz u nas na noc?- zdziwiła się dziewczyna.
- Mam jedną sprawę do załatwienia. Wpadnę do was jutro.- pożegnał się i tyle go widzieli.
- Ty wiesz o co chodzi, prawda?- uniosła brew.
- Raczej o kogo. Jutro nam wszystko opowie.- stwierdził Niemiec, chwytając narzeczoną za dłoń. Już po chwili bujali się w rytm wolnego utworu wtuleni w siebie.- Dziękuję, ale wiesz, że powinienem się gniewać. Ty nie pozwoliłaś mi świętować twoich urodzin.
- Oj tam. Będą następne. To były inne okoliczności.- zaśmiała się- Szpital...? Złe miejsce na imprezę.
- Ja już o to zadbam, żeby porządnie uczcić twoją dwudziestkę.- obiecał, odchylając głowę, aby spojrzeć w oczy rudowłosej.
- Już się boję.- uniosła kącik ust. On zawsze potrafił wywołać na jej twarzy uśmiech.
- Prawidłowo. Wzięłaś wszystkie leki?- przypomniał. Dziewczyna musiała przyjmować różne pastylki.
- Tak, tato.- zarzuciła ręce na szyję brązowookiego- Pamiętam o takich rzeczach. Dam sobie radę.
- I tak będę ci przypominał...- wyjaśnił, opierając czoło o czoło panny Weidenfeller- Bo się martwię.
- Nie potrzebnie. Jestem już dużą dziewczynką. A dziś jest twój dzień, więc nie mówmy o mnie.- powiedziała, gładząc dłonią policzek partnera.
- To niemożliwe przecież jesteś moją połową.- zauważył.
- Wiesz, co?- zapytała.
- Możesz mnie oświecić.- zaśmiał się, na co kobieta pokręciła tylko głową z rozbawieniem.
- Cieszę się, że zostanę twoją żoną. Już się mnie nie pozbędziesz.- wyszeptała.
- Bardzo podoba mi się taka perspektywa. Nie wyobrażam sobie naszej przyszłości inaczej.- złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
- Mam wrażenie, że już nic nie jest w stanie nas rozdzielić.- oznajmiła cicho.
- Wiesz, że mam podobnie?- wyszczerzył się- To dobry znak.- jeszcze bardziej wzmocnił swój uścisk, na potwierdzenie wcześniejszych słów. Czy właśnie tak miał wyglądać ich los? Czy najgorsze za nimi? Wiadomo, że w każdym związku są wzloty i upadki, jednak wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, aby dostrzec małżeństwa z długoletnim stażem. Czy Sophie i Mario będą mogli spędzić resztę życia ze sobą w parze? Czy rudowłosa pokona chorobę?
***
Znacie to uczucie, kiedy budzicie się i stwierdzacie, że jesteście zmęczeni? Właśnie tak ostatnimi dniami czuła się Sophie. Lekarz ostrzegł ją, że tabletki, które musi stosować, mogą mieć na nią taki wpływ. Niestety nie ma żadnych zamienników i dziewczyna będzie się jeszcze męczyć z nimi tydzień, aż do wizyty kontrolnej. Ma nadzieję, że doktor uzna, iż nie potrzebuje ich już stosować. Oczywiście zielonooka nie spotkała w łóżku swojego partnera. On należał raczej do rannych ptaszków... Jak widać przeciwieństwa się przyciągają. Leżąc i rozciągając zesztywniałe kości, usłyszała, że Mario z kimś rozmawia. Od razu rozpoznała głos rozmówcy, był to Marco. Wczoraj obiecał, że jeszcze do nich wpadnie. Dziewiętnastolatka przeszła do łazienki, gdzie wzięła w miarę szybki i orzeźwiający prysznic. Odziała się w wygodne ciuchy. Włosy rozczesała i pozostawiła w artystycznym nieładzie. Nie miała ochoty układanie porządnej fryzury.
- Witam państwa.- oznajmiła, wchodząc do kuchni. Przy małym stoliku siedział Goetze wraz z przyjacielem. Zielonooka chwyciła po szklankę z wodą mineralną i dołączyła do mężczyzn.
- Wyspana?- zapytał z troską brunet, gładząc dziewczynę po przedramieniu. Ta łypnęła na niego wymownym spojrzeniem.
- Jak zawsze.- sarknęła, wzdychając- I co, ważna sprawa załatwiona?- skierowała pytanie do blondyna.
- Załatwiona, załatwiona, ale widzę, że u was więcej się działo skoro jesteś taka zmęczona.- wyszczerzył się zawodnik BVB.
- To przez tabletki.- wyjaśniła krótko- A ty jakieś zboczone teorie masz jak zawsze.- pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- Marco jest po prostu niewyżyty.- zaśmiał się brązowooki- Odgrzać ci śniadanie?
- Poproszę.- narzeczona uśmiechnęła się w jego stronę.
- Przyjaciel zawsze stanie po twojej stronie.- wtrącił równie rozbawiony mężczyzna.
- Wybacz.- rzekł z bananem na twarzy- Smacznego.- oznajmił, stawiając przed kobietą talerz z porcją jajecznicy. Zajął wcześniejsze miejsce.
- Dzięki.- pocałowała go w policzek- A wy już jedliście?
- Kochanie, o tej godzinie to ja już jestem po drugim śniadaniu.- oświadczyła klubowa jedynastka, zerkając na swój zegarek.
- To może opowiesz o tej dziewczynie, którą odwiedziłeś?- uniosła brew, przełykając kolejny kęs najważniejszego posiłku wciągu dnia.
- Długo rozmawialiśmy i zasnęliśmy nad ranem. Nie ma o czym gadać.- wzruszył ramionami.
- Znam ją?- panna Weidenfeller prowadziła dalsze śledztwo.
- Czy to ważne?- odpowiedział pytaniem na pytanie, przypatrując się uważnie rudowłosej.
- Skoro to tylko koleżanka, to chyba możesz nam zdradzić tą tajemnicę.- zaśmiała się, przygryzając dolną wargę.
- Wszystko w swoim czasie.- zakończył temat dość tajemniczo.
- Jak chcesz.- kobieta powróciła do konsumowania jajecznicy. Stwierdziła, że nie będzie zawracać sobie głowy tą sprawą. Poczeka, aż Reus sam powie jej coś więcej. Blondyn planował kupić nowy samochód, toteż o tym toczyła się dyskusja przy stole. Panowie mówili o różnych nieznanych Sophie markach samochodów, ich częściach itp. To zdecydowanie nigdy nie była bajka zielonookiej.
- A ty co myślisz?- gość skierował pytanie w stronę pani domu.
- Hym...- odłożyła sztućce na pusty już talerz- Czarny będzie najlepszy.- na to obaj sportowcy wybuchnęli gromkim śmiechem- Może wy zostańcie przy tych samochodach, a ja pójdę pomalować sobie paznokcie.- oznajmiła, chowając naczynia do zmywarki.
- Na czarno?- szczerzył się Marco.
- Nie, na malachitowo.- zaśmiała się. Ona nie zna się na autach, oni na kolorach. Usadowiła się na kanapie w salonie. Włączyła w TV kanał muzyczny i zabrała się za malowanie. Tak na prawdę nie miała ciekawszych zajęć i powoli zaczynało ją to przytłaczać. Kiedy obie dłonie zostały ozdobione i czekały na wyschnięcie, przyszło pożegnać się jej z blondynem. Obiecali sobie, że jeszcze niedługo się zobaczą. Może w Dortmundzie...? W końcu są wakacje.
- Pogadamy?- zapytał brunet, siadając obok dziewiętnastolatki na sofie.
- No pewnie, o co chodzi?- zdziwiła się. Wydawało się jej, że mężczyzna był lekko spięty.
- Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza?- usiadł po turecku bokiem, by móc widzieć twarz partnerki.
- Ostatnio często mi to powtarzasz.- zauważyła, kiwając głową.
- Pomagam ci, jak najlepiej potrafię. Ale myślę, że powinnać porozmawiać z kimś wykwalifikowanym. Czytałem o tym w internecie i wszyscy polecają takie terapie. Moglibyśmy pójść razem. Wystarczy, że się zgodzisz.- oznajmił, obserwując Niemkę.
- ,,O tym" czyli o anoreksji. Nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu. Nie rozumiem, przecież jest coraz lepiej...- powiedziała szczerze.
- Widzę to, ale nie chciałbym, aby taka sytuacja się kiedykolwiek powtórzyła.- rzekł zatroskany.
- Nie powtórzy. Nie spotkam się z żadnym psychiatrą. Nie jestem wariatką.- spojrzała w jego czekoladowe tęczówki.
- Nie powiedziałem nic takiego. Proszę cię, chociaż jedno spotkanie.- nieodpuszczał. Zerknęła na świeżo ozdobione paznokcie.
- A co to da? Zrozum, ja chcę zapomnieć.- pokręciła głową, odganiając przywoływane przez wyobraźnię wspomnienia.
- Mógłby nam coś doradzić. Zna się na takich przypadkach. Ja nie wiem, czy postępuję dobrze, czy sam nie robię tobie krzywdy.- wyjaśnił.
- Uwierz mi, że jesteś dla mnie najlepszym terapeutą. Nigdzie nie pójdę.- westchnęła, siadając twarzą w twarz ze sportowcem.
- A zrobisz to dla mnie?- zapytał z nadzieją.
- Nie kombinuj, takie podchody nie przejdą. Jak mówię, że nie, to znaczy nie.- złożyła usta w wąską linijkę.
- Dlaczego nie chcesz dać sobie pomóc? Utrudniasz sobie życię.- jeknął. Wiedział, że przegrał.
- Bo jestem uparta po tacie, nie moja wina.- wzruszyła ramionami- Jesteś zły?
- Trochę...- przyznał, wzdychając. Mocno przytulił rudowłosą.
- Przepraszam, taka już jestem. Zobaczysz wszystko będzie dobrze. Naprawdę w to wierzę, chyba pierwszy raz w życiu. Tylko musimy mi znaleźć coś do roboty, bo zanudzę się w tych czterech ścianach.- wyznała.
- Coś wymyślimy. Mam rozumieć, że co do terapi nie zmienisz zdania?- zaprzeczyła głową.
- Nie w tym wcieleniu.- poczuła zapach perfum Niemca. Do tego jego ciepłe ramiona... Mogłabym trwać w tej pozycji godzinami.

****
Nie wiem, co powiedzieć. Zgubiłam gdzieś wenę. Mam nadzieję, że mi wybaczycie to powyżej ;) Długo się wachałam, czy to opublikować. Ale obiecałam, więc jest. Epilog powinien być lepszy ;D Chyba mam pomysł na nowe opowiadanie...^^ Jeszcze się zobaczy. Pozdrawiam :* xo
PS Co do dzisiejszego meczu... Trochę szkoda, ale mam nadzieję, że to dobra wróżba na finał ;) Z Monachium też przegraliśmy w Bundeslidze, a później... ;D

7 komentarzy:

  1. Awwww jak słodko*_*Kocham ich.I jak Ja mam się z nimi pożegnać?;(Fabian hahaha.;DA Marco i tajemnicza dziewczyna,chyba wiem kto;3. Rozdział jest cudowny i świetny.;).Będę za nimi tęsknić ale jeszcze epilog więc trzeba się cieszyć.Na kolejne opowiadanie bardzo liczę i na pewno będzie świetne, tak samo jak to.Mam nadzieję,ze wróżba się spełni na finał <3Pozdrawiam gorąco i życzę weny.;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu jaki świetny rozdział<3 Imprezka Mario widać ,że się udała:D Szkoda tylko ,że Sophie nie dała się umówić na tą wizytę:( Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszej weny!:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hyhyhy ^^ cudofnie. Wspaniale. Słodkoooo. Jejj oni są tacy wspaniali a Mario tak się troszczy *-* Ja normalnie sobie nie wyobrażam życia bez tego odpowiadania i tak, wiem, że piszę to pod każdym rozdziałem. Ale cóż taka prawda ^^
    Po 2 twój blog został nominowany do LBA. Szczegóły znajdziesz u mnie w zakładce "LBA" ^^ buziaki*-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahh jak ja kocham to opowiadanie ❤♥
    Rozdział super, jak zawsze ☺❤
    Ehh nie chce końca ale rozumiem, że Ty i tak go napiszesz ❤☺
    I proszę jak założysz nowego boga to zostaw mi na moim linka :)
    Buziaki ❤❤☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja już sama nie wiem, jak przeżyję rozstanie z tym blogiem. Będzie ciężko. :/
    Ta kolacja jak widać naprawdę się Sophie udała. I ta reakcja mamy Mario - bezcenna! :D Śmieję się z tego jeszcze teraz, pomimo iż czytałam ten fragment kilkanaście minut temu. Teraz muszę przejść do sprawy Marco i tej jego 'tajemniczej' dziewczyny, co do której mam pewne domysły, ale nie chcę na razie zapeszać. ;) Ogólnie rozdział niczym marzenie, kurczę! Chciałabym mieć motywację do tego, żeby pisać aż tak długie jak ty. <3 Jak podkreślała czytelniczka powyżej, nie wyobrażam sobie życia bez tego bloga. Wiesz, jak będzie ono smutno wyglądało wtedy, jak już go zakończysz? :/ Jedynym plusem jest to, że niedługo być może poznany coś nowego z twojej twórczości! Musisz mnie o nim koniecznie powiadomić w komentarzu pod którymś z moich blogów. :)
    Jak zwykle, życzę worka weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. CO jak to epilog???????????? Kochana nie kończ tego bloga jest genialny.
    Niech Sophie da sobie pomóc Mario chce dla niej jak najlepiej a ona nie.
    Oj nie byłabym tak pewna, że to przez te tabletki jest ciągle zmęczona, może pojawi się Goetze Junior??? Pozdrawiam i zycze duuuuuuuuuużo weny.
    P.S. Zapraszam na mojego bloga założyłam nowego o BVB (Marco) niedługo pojawi pierwszy rozdział.
    http://www.wiktoria-marco.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki do cholery epilog ty mi powiedz!
    Wielbie to opowiadanie i nie chce konca noo :( Teraz kiedy jest tak słodko <33
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń