niedziela, 3 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 6-,, Dobranoc, Królewno"

Wszedłem do mieszkania klubowej 11 bez pukania. Po chwili znalazłem się w salonie, po czym rzuciłem się na kanape obok blondyna.
- Tak się już za mną stęskniłeś?- zaśmiał się- Widzieliśmy się wczoraj na traningu, i jeśli się nie mylę, za jakiąś godzinę mamy ,, spotkanie" na SIP.
- Miło witasz przyjaciela, dzięki.- prychnąłem, udając obrażonego.
- Boże, tylko się nie fochaj...- nie zareagowałem- No Mario!- szturchnął mnie w ramię.
- Oj dobra, dobra. Żartowałem przecież.- wyszczerzyłem się szeroko.
-Głupek.- podsumował wszystko. Obydwoje zaczęliśmy oglądać jakiś program w telewizji. Znaczy teoretycznie... Od pewnego czasu nie potrafię się na niczym skupić. W moich myślach ciągle jest ona... Sophie...
- No mów.- westchnął wyłącząjąc telewizor, po czym zmienił pozycję tak, aby móc mi się wygodniej przyglądać.
- Ale co?- zapytałem zdezorientownay.
- No co cię gnębi. Przeciesz widzę. Normalnie to buzia ci się nie zamyka.- powiedział. Czyli, że to aż tak widać? Że się zmieniłem?
- Marco, ja... zwariowałem.- oświadczyłem całkiem poważnie. Reus zrobił bardzo dziwną minę, czekając na dalsze wyjaśnienia.- Nie wiem co się ze mną dzieję. Nigdy się tak nie czułem. Nie umiem skoncentrować się na niczym. Ratuj!- zawyłem.
- Nie rozumiem, Goetze, jaśniej.- uniósł brwi. Westchnąłem.
- Ale ja nie wiem, jak to wyjaśnić. Tak nagle wszystko obróciło się o 360 stopni. Ona stała się dla mnie, jak Słońce dla Ziemi! Wszystko kręci się wokół niej. Wpatruję się, jak jakiś debil w wyświetlacz komórki, czekając na wiadomość od niej.- powiedziałem.
- To takie buty!- klasnął w dłonie blondyn- Tajemnicza ona, to córka naszego Romka, tak?- zapytał. Czy ja jestem, aż tak przewidywalny?
- Ale, jak..?- tylko tyle udało mi się wydusić.
- Widziałem, jak na nią patrzysz. Ale nie spodziewałem się, że aż tak!- uśmiechnął się.
- Jaka diagnoza doktorze?- zapytałem, ciekaw.
- Miłość Mario, miłość.- poklepał mnie po ramieniu.
- Ale to ,,coś" dzieje się ze mną pierwszy raz! A ja byłem z Ann.- wyjaśniłem.
- Trzeba umieć odróżnić zauroczenie od miłości.- rzekł, jak mądry uczony.
- Taa, odezwał się singiel.- prychnąłem. Marco puścił moją uwagę, mimo uszu.
- Czy kiedy spotkałes Ann czułeś to co teraz do Sophie?
- Nie. Piękna modelka i tyle. A Sophie pyskata, kapryśna, śliczna...- zacząłem wymieniać.
- Dobra, bo nie skończysz.- zatrzymał mnie przyjaciel- Chyba sam widzisz różnicę.
- I co mam teraz zrobić?- zapytałem nadal nie pewny, tego co mam począć.
- Walczyć o nią!- wywrócił oczami.
- Marco, ale ja się już tak wygłupiłem...!- schowałem twarz w dłoniach, po chwili kontynuując- Zapytałem ją ostanio, czy coś mogłoby między nami być. A ona na to, że już ma mnie za przyjaciela!- co mnie wtedy podkusiło...
- Ale spójrz na to z innej strony. Najpierw będziesz jej przyjacielem, a później... chłopakiem.- olśniło go.
- Może... Ale co, jeśli ona nic do mnie nie czuje?
- A powiedziała ci to?- zapytał.
- No nie,ale...
- Nie komplikuj sobie życia, Goezte.- przerwał mi- Zrób tak, aby się w tobie zakochała.
- I wszystko staje się prostsze...- zakpiłem.
- Po prostu masz przy niej być. Wspierać, pocieszać, spędzać z nią czas... I wszystko przyjdzie w swoim czasie.- powiedział.
- Dzięki, przyjacielu. Bez ciebie...- zacząłem.
- Zginąłbyś- wtrącił, śmiejąc się.

******
Dzisiaj w szkolę strasznie się nudziłam. Olivia, jak i Matt byli nieobecni. Do tego na lekcji WF-u biegaliśmy przez 12 minut do okoła stadionu, bez przerwy. Nauczyciel nazywał to testem sprawnościowym. Wróciłam do domu padnięta. Mimo, że często spędzam aktywnie czas, to nienawidzę biegać i zawsze się przy tym męczę. Gdy weszłam do domu, swe kroki pokierowałam prosto do kuchni. Po pomieszczeniu krzątał się Lisa ze szmatką, wycierając blat. Za to mój ojciec siedział po turecku na ziemi, przy otwartej zmywarce. Obok niego leżała czerwona skrzynka, pełna różny narzędzi.
- Dzień dobry!- pisnęła Lisa. Ten jej głos... Masakra.
- Witaj, córciu!- zawtórował jej piłkarz. Dopiero teraz zauważyłam, że był cały brudny.
- Hej...- rzekłam obojętnie, otwierając lodówkę. Poczułam przyjemny chłod na swojej twarzy. Wyjęłam z niej waniliowy kefir. Tak dla orzeźwienia.
- Jak tam w szkole?- zapytał ojciec, grzebiąc coś przy maszynie, która myje naczynia.
- Dobrze.- nasz codzienny dialog. Wcześniej odpowiedziałabym zapewne coś w stylu ,, a co cię to obchodzi?", ale wzięłam sobie słowa trenare Borussii do serca. Staram się ugryźć czasami w język lub coś przemilczeć. Szybko ulotniłam się do swojego królestwa. Odstawiłam plecak na podłogę, po czym zajęłam się opróżnianiem zawartości plastikowej butelki. Po chwili mogłam rzucić puste opakowanie po kefirze na biurko. Mebel ten był cały zastawiony różnymi śmieciami, jaki i książkami czy ciuchami. Z trudem dostrzegałam drewniany blat. Uchyliłam okno, aby wpuścić do pomieszczenia świerze powietrze. Zdjęłam z siebie ciuchy, w których pokazałam się w szkolę. Założyłam czarne szorty i biały T- shirt. Teraz miałam tylko jedną rzecz w planach. Ułożyłam się wygodnie w łóżku i zasnęłam. Jak długo tkwiłam w objęciach Morfeusza? Nie wiem. Obudziło mnie poćwierkiwanie jakiegoś ptaka za oknem. Poczułam głód, więc zeszłam do kuchni. A w salonie zastała mnie njespodzianka. Chyba miałam zwidy. Na kanapie siedzieli Reus, Goetze, Subotic, Piszczek, Błaszczykowski oraz mój tata. Panowie znowu grali w Fifę. Że też ta gra im się jeszcze nie znudziła...
- Siemaaaa!- usłyszałam chórek.
- Cześć.- przewitałam się z chłopakami, przecierając oczy.
- O, a ty znowu spałaś?- zauważył, zdziwiony Marco.
- Korzystam puki mogę.- wzruszyłam ramionami. Dobrze wiedziałam, że czeka mnie bardzo trudny tydzień. Z codziennymi testami i kartkówkami.
- Sen jest dla słabych.- kontynuował, biorąc łyk napoju ze szklanki.
- Mówisz jak Olivia.- zaśmiałam się przechodząc do kuchni. Co by tu zjeść?
- Lisa wyszła na jakiś babski wieczór.- a co mnie to obchodzi?- Wcześniej przygotowała dla nas obiad. Zupa stoi na kuchence.- dokończył. Zbliżyłam się do wskazanego miejsca i uchyliłam pokrywkę garnka.
- Krupnik?- zapytałam nie dowierzając.
- Tak.- potwierdził bramkarz.
- Nie lubię.- zamknęłam naczynie. Sam zapach sprawiał, że robiło mi się nie dobrze.
- Zawsze lubiłaś....- odwrócił się na kanapie i spojrzał na mnie z pod brwi. Tak bardzo chciałam mu się odgryźć, ale się powstrzymałam.
- Nie lubię tej zupy odkąd pamiętam.- i na tym zakończyła się nasza rozmowa. Schyliłam się do zamrażarki. Udało mi się znaleźć porcję babcinych pierogów z mięsem. Wystarczyło wstawić je do mikrofali i obiad gotowy. Tak też zrobiłam. Zauważyłam, że wyjmuję z szuflady ostatni talerz. Również sztućtów było bardzo mało. Dopiero wtedy moją uwagę przykuła wielka sterta brudnych naczyń w zlewie.
- A to co?- zapytałam- Wygląda, jakby jakieś wojsko się dziś u nas stołowało...
- Zmywarka się popsuła.- wyjaśnił ojciec- I nie ukrywam, że mam cichą nadzieję, że ty się z nią rozprawisz.- dlaczego on tego nie zrobi?
- Bo....?- czekałam na powód, który miałby mnie przekonać do wykonania tej pracy.
- Bo nie będzie czym jeść.- bardzo dobry argument. W sumie nie mam dużo obowiązków domowych, więc mogę później umyć naczynia. Ręce mi nie odpadną. Chyba... W tym czasie moje pierogi były już gotowe do spożycia. Zjadłam ciepły posiłek, przypatrując się, ile jedna głupia płyta, może sprawić radości grupce mężczyzn. Chociaż w tej chwili zachowywali się, jak mali chłopcy. Dostałam sms- a od przyjaciółki, że zaraz u mnie będzie. Dzisiaj miałam pójść do niej. Już zwyczajem było, że oglądałyśmy zmagania naszych skoczków właśnie w jej domu. Cieszyłam się na to spotkanie, jej mama miała w planach przygotować pizze. Do tego jej bracia, którzy na codzień mieszkali w innych państwach akurat odwiedzali swoją rodzinę, dzięki czemu mogłam się z nimi spotkać. Dawno ich nie widziałam. Lubię spędzać z nimi czas. Czuję się u nich domową atmosferę. Właśnie zadzwonił telefon mojego ojca. Wyszedł na korytarz, aby mieć więcej prywatności.
- To co powiesz, młoda.- usłyszałam Kubę.
- Nic ciekawego.- odpowiedziałam. Wstałam od stołu i odłożyłam naczynia na wysoką już, stertę. W tym momencie do domu weszła Olivia. Przewitała się z chłopakami, po czym dołączyła do mnie, do kuchni.
- Nie powinno się chodzić ma wagary bezemnie.- pogroziłam palcem.
- Jakie... aaaaa.- dopiero zrozumiała- Byłam na kontroli u dentysty.- wyjaśniła- Pisaliście tą kartkówkę z chemii?
- Nom...- rzekłam tajemniczo.
- Iiiii...?- dopytywała.
- Spoko. Jak zawsze zrobiła 10 różnych grup, ale się pomyliła i źle rozdała.- zaśmiałam się- Bo pisaliśmy w sali numer 4. Więc można było zciągać.- dokończyłam.
- Serio?! Taka okazja mnie ominęła...- żaliła się.
- No widzisz. Mam dla ciebie propozycję.- uśmiechnęłam się promiennie- Ja myję, ty wycierasz, ok?- wskazałam górę brudnych naczyń.
- Skąd tego tyle?- zdziwiła się.
- Zmywarka nawaliła. A razem pójdzie nam szybciej i wcześniej się ulotnimy.- wyjaśniłam.
- Ok.- zgodziła się. Wręczyłam jej suchą ścierkę, a sama wyjęłam płyn do mycia naczyń oraz czystą gąbkę. Olivia włączyła radio. Po kuchni rozbrzmiała melodia najnowszej piosenki Coldplaya.
- Nie, to jakieś smęty...- zmieniała kanały- O!- wreszcie coś ją zadowoliło. Z tego co słyszałam była to utwór jej ulubionego zespołu Linkin Park pt. Numb. Zdążyłam umyć tylko jeden talerz, ponieważ tata mnie zawołał:
- Sophie, chodz do mnie na chwilę.- oświadczył poważne. Wywróciłam oczami, wycierając mokre ręce. Po chwili opierałam się już o ściane w korytarzu. Byłam pewna, że naszą rozmowę będzie słychać w salonie, jaki i kuchni. Bramkarz miał kamienną twarz, z której nie mogłam wyczytać żadnych emocji.
- Zgadnij, kto do mnie dzwonił.- zaczął.
- Mogę wrócić do zmywania naczyń?- zapytałam. Nie chciało mi się bawić w zgadywanki.
- Twój wychowawca.- westchnął- Zaprosił mnie jutro, na rozmowę. Podobno są jakieś problemy wychowawcze z Tobą.- zaakcentował ostatnie słowo.
- I po co mnie tu wołałeś?- nadal nic nie rozumiałam.
- Dziecko, czasami nie mam już do ciebie siły.- wszystkie głosy dochodzące z sąsiednich pomieszczeń ucichły. Każdy podsłuchiwał naszą romowę.
- Nic na to nie poradzę. Musisz jeszcze trochę wytrzymać. Ponad pół roku. Dostane dowód i już mnie więcej nie zobaczysz. Obiecuję.- rzuciłam.
- Gdyby nie twoje oceny, już dawno wywaliliby cię ze szkoły. Tak powiedział twój nauczyciel.-był lekko podenerwowany.
- Taa. Wszystkim tak mówią. A na prawdę to najpierw powinnam mieć kuratora, do którego jeszcze mi daleko.- prychnęłam- Też kiedyś byłeś młody...
- Tak, ale moi rodzice nie musieli tak często odwiedzać mojej szkoły, jak ja twojej.- zauważył.
- Nie wiedziałam, że stoi przedemną anioł.- zażartowałam.
- Bardzo śmieszne. Co tym razem przeskrobałaś?- zapytał.
- Ja zawsze jestem grzeczna. Nie wiem o co znowu się mnie czepiają...- tak zakończyła się nasza rozmowa. Dłuższa konwersacja nie miała sensu.


*****
Trzymając w ręce białą kopertę, wybrałam jego numer telefonu.
- Halo?- usłyszałam zaspany głos piłkarza. No tak, późno już. Przed chwilą wróciłam od Olivii, a tu taka niespodzianka.
- Przepraszam. Obudziłam cię?- zrobiło mi się tochę głupio. Mogłam poczekać do rana z tą wiadomością.
- Sophie?- wyraźnie się ucieszył- No co ty. Jakiś nudny film oglądałem.- wyjaśnił.
- Bo jest taka sprawa...-zaczęłam.
- Służe pomocą.- wtrącił z entuzjazmem.
- Mam kolegę, który gra w siatkówkę. I jego drużyna ma rozegrać mecz w Dortmundzie.- oczywiście chodziło o Marcela- No i właśnie przysłał mi dwa bilety na mecz. Nie chciałbyś się ze mną wybrać? W ten piątek.- powiedziałam.
- Na prawdę chcesz mnie zabrać?-zdziwił się. Trochę mnie to zabolało. Może on wcale nie chciał nigdzie ze mną wychodzić...
- No... Jeśli masz inne plany to...- szybko zaczęłam wszystko odkręcać.
- Nie! Zaczekaj.- przerwał mi- Chętnie z tobą pójdę. Po prostu zdziwiłem się, że skoro masz tylko dwa bilety, chcesz iść ze mną.- wytłumaczył.
- No pewnie, że z tobą.- zaśmiałam się- Ostatnio dobrze się z razem bawiliśmy, więc czemu nie?
- No to widzimy się w piątek.- czułam,, że się uśmiecha.
- Dobranoc.- rzekłam.
- Dobranoc, Królewno.- pożegnał się. Dlaczego nazwał mnie Królewną? Nie mam pojęcia, ale zabrzmiał to słodko. Ciekawe czy wszystkie znajome tak nazywa... Może jestem wyjątkowa?


*****
Kochane, przepraszam za to coś wyżej. Męczyłam się z tym rozdziałem bardzo długo. Wyszedł, jaki wyszedł. Mi osobiście się nie podoba. Prawie same dialogi. Sophie znowu denerwuje, ale pojawił się znowu Mario... :) Co myślicie o rozdziale? Czekam na szczere opinie. Chciałabym jeszcze podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Nie spodziewałam się tylu *.* dziękuję bardzooo! Motywujcie dalej! Pozdrawiam!
PS Wybiera się któraś z was do Wrocławia na mecz BVB?

8 komentarzy:

  1. Umm rozdział wyszedł słodki ;) mam tu na myśli zwierzenia Mario i jego rozmowę z Sophie. Nie wiem dlaczego uwarzasz go za nieudany, ale mi się bardzo podoba i z niecierpliwością czekam na następny :)))
    Co do meczu we Wrocławiu-wybieram się razem z przyjaciółkami. Będziemy w sektorze 117 więc jak będziesz w pobliżu to szukaj trzech wariatek w koszulkach Kuby Błaszczykowskiego :D
    Ściskam ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham! Rozdział jak zwykle mega ;3 czekam na nowy no i zapraszam do mnie , wiesz gdzie mnie szukać ^^
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski *.*
    A Mario taki zakochany... <3
    Czekam na nn i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega rodział, słodko <3 Zapraszam, dopiero prolog ale pierwszy rozdział jeszcze dzisiaj http://borussiadortmund-09.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mario jaki słodziak!
    Mega rozdzaił, taki pozytywny:)
    Czekam na nn
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Na poczatku chce bardzo przeprosic. Czytalam juz ten rozdzial i zdziwilam sie patrzac, ze nie dodalam komentrza. A moze napisalam tulko nie wcisnelam "opunlikuj"? Nie wiem. Czytalam bardzo pozno, wiec wszystko mozliwe.
    Jejku... Rozdzial boski.
    Czyli Mario sie zakochal. Cudnie!
    Chlopaki rozwalaja! Serio. Mialam z nich tala polewke jak to czytalam. "To takie buty."
    "Jaka diagnoza doktorze?"
    Boziu... Rozwalaja system.
    Co do Sophie. Dobrze, ze wziela sobie slowa trenera do serca. Mize z czasem jej nastawienie do ojca i Lisy zmieni sie?
    Niecierpliwie czekam na nn. ;))

    Buziaczki... ;**

    Ps. Nawet nie wiesz jak ci zazdroszcze bycia na wczorajszym meczu BVB. Ja niesyety nie moglam jechac. :( ty nie powinnas cieszyc, ze w ogole bylas na tym meczu. He he. :/ =D

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział, wszystko nadrobiłam, czekam na kolejny :D

    Zapraszam do mnie, pojawił się prolog:
    http://why-are-you-avoiding-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejciu super jest to opowiadanie :) każdy rozdział jest coraz bardziej wciągający. Czekam na następne ;)

    OdpowiedzUsuń