sobota, 16 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 8-,, Bo przyjaciel to taka osoba, która zrobi wszystko, aby wyciągnąć cię z najgłębszego dołu"

Nie przepadam za zimą. Co prawda mamy październik ale zmiana czasu... Szybciej robi się ciemno, dni są krótsze. Mamy mniej czasu na spędzanie popołudnia na świeżym powietrzu... Chowamy gdzieś w szafach szorty czy trampki. Nie lubię tego. Zawsze na początku jesieni wpadam w taką ,,depresję". Liście spadają, przez co drzewa wydają sie być smutne, gołe. Wszystkie piękne kwiaty dawno przekwitły. Nic nie jest takie samo. Nawet święto każdego ucznia, zwane piątkiem. Do tego zaczyna się prawdziwa gorączka przed egzaminami. Najchętniej położyłabym się spać i obudziłam dopiero na wiosne. Jednak te zwierzęta, które są pogrążone w śnie całą zimę, mają za dobrze. Zazdroszczę im. Siedziałam właśnie w swoim pokoju. W powietrzu wogóle nie odczuwałam nadchodzącego weekendu. W tle dało się usłyszeć cichą melodię piosenki ,, Here without You". Ale był to cover w wykonaniu mojego przyjaciela. Marcel uczęszczał do szkoły muzycznej. Razem z grupką znajomych w ramach szkolnego projekty, nagrali płytę. Można było na niej znaleźć wiele utworów, w różnych gatunkach muzycznych. Idealnie wpasował się tu nazwa krążka ,,Kogel mogel". Dochody ze sprzedarzy ich dzieła, miały zostać przeznaczone na fundację pomagającą chorym dzieciom. Właśnie to było w starannie zapakowanym pudełku, które wręczył mi siatkarz. Prezent bardzo mi się spodobał. W wielu piosenkach Marcel śpiewał solówki, a ja poprostu kochałam jego głos. Zdążyłam się nauczyć całego spisu utworów. Wkółko włączałam replay. Postanowiłam zatelefonować do rodziny w Monachium. Wybrałam numer do kobiety, która zastępywała mi matkę.
- Cześć babciu!- przewitałam się radośnie.
- Wnusiu moja kochana, jak dawno nie dzwoniłaś...- usłyszałam ją w słuchawce. Byłam pewna, że się uśmiecha.
- Przepraszam, tak jakoś wyszło. Ale wiedz, że bardzo za wami tęsknie. Za tobą i dziadkiem.- wyjawiłam.
- Sophie, nam też cie brakuje.- powiedziała, cicho wzdychając- Ale damy sobie radę. Przyjedziesz na święta.
- Już się nie mogę doczekać.- rzekłam, uradowana.
- My też. Co u was słychać? U ciebie i twojego taty?- zapytała.
- U mnie w porządku. Po staremu. Jeśli chodzi o ojca, to powinnaś sama go zapytać.- stwierdziłam.
- Nadal się nie dogadaliście?- dopytywała.
- To nie nastąpi nigdy. Ale babciu nie martw się, żyjemy pod jednym dachem dłuższy czas i się nie pozabijaliśmy. Wytrzymam ten niecały rok. I wracam do Monachium.- oznajmiłam.
- Przykro mi. Jesteś tak uparta. Dlaczego nie pójdziecie na jakiś kompromis?- miała racje. Zawsze chcę postawić na swoim. Taka jestem.
- Oj po prostu nie umiemy. Nie ważne. Powiedz co w Monachium?- zmieniłam nie wygodny temat.
- Właśnie skończyłam robić ostatnie konfitury. Sporo tego wyszło. Prześle wam kilka słoików. Kto to zje?- zaśmiała się. ,, kilka słoików" oznaczało zapas na kilka miesięcy.
- Dziadek kocha twoje wyroby, dobrym dżemem nie pogardzi.- uśmiechnęłam się. W słuchawce zapadła głucha cisza.- Babciu, jesteś tam?- zapytałam, pomyślałam, że może połączenie został zerwane.
- Jestem, jestem.- zapewniła mnie- Chodzi i to, że... dziadek ma teraz ścisłą dietę.- zdziwiły mnie jej słowa. Dieta? Z czego miałby się odchudzać...
- Ale po co mu ona?- zaniepokoiłam się.
- Wiesz wnusiu, to nic poważnego. Na prawdę...- mówiła.
- Coś się stało?- przestraszyłam się, nie na żarty.
- Nie chcieliśmy zawracać ci głowy. Masz szkołę. Dużo nauki, to ostatni rok więc...
- Proszę powiedz mi, co z dziadkiem- wtrąciłam.
- Spokojnie wnusiu. Właśnie śpi na fotelu. Znowu zasnął, oglądając wiadomości.- odetchnęłam z ulgą- Dziadek miał niedawno operację. Wrzody na żołądku.
- Dlaczego mi o niczym nie powiedzieliście?- zapytałam zła.
- Uznaliśmy z Romkiem, że tak będzie lepiej.- wyjaśniła
- On o wszystkim wiedział?!- teraz to miałam ochotę w coś uderzyć. Moja rodzina zataja przede mną tak ważne informacje.
- To dla twojego dobra. Nie gniewaj się na nas.- rzekła zciszonym głosem.
- Nie gniewam się. Ale na przyszłość mówcie mi o wszystkim.- zaakcentowałam ostatnie słowo. Nie kryłam urazy do dziadka i babci. Ale ojciec to inna bajka. Szykuje się poważna rozmowa. Porozmawiałam jeszcze jakiś czas z moją kochaną babunią. Po jak zwyle długim pożegnaniu, rozłączyłam się. Nie myśląc ani chwili dłużej, zbiegłam po schodach na dół. W salonie znalazłam ojca z Lisą. Modelka czytała jakiś magazyn, a piłkarz oglądał telewizje. Mężczyzna momentalnie wyłączył odbiornik, i zwrócił sie do mnie:
- Musimy porozmawiać.- ogłosił opanowanie, poprawiając swoją pozycję na fotelu.
- Właśnie chciałam to powiedzieć.- krzywo się uśmiechnęłam.
- Nie będę wam przeszkadzać.- wtrąciła blondynka, po czym skierowała swoje kroki na górę, do sypialni. Cieszyłam się, że nie trzeba było jej uświadamiać, że nie jest mile widziana.
- Usiądz.- poprosił sportowiec. Nie miałam ochty spełniać jego poleceń.
- Dlaczego ukrywałeś przede mną, że dziadek miał operację?!- rzuciłam dość głośno. Na jego twarzy malowało się zdziwienie.- Miałeś w planach mnie z łaski swojej, poinformować?!
- To nie było nic poważnego. Uznałem razem z twoją babcią, że lepiej będzie kiedy powiemy ci, po wszystkim.- oznajmił łagodnie.
- Nie wciskaj mi tu kitu, jak pięcioletniemu dziecku. Operacja. To sam w sobie poważny zabieg. Zawsze może dojść do jakiś komplikacji. Tym bardziej u starszych ludzi.- rzekłam nadal zła.
- Ale wszystko skończyło się dobrze, jak widać. Dziadek jest już w domu, czuje się świetnie...- zaczął wyliczać. Był przekonany, że postąpił dobrze.
- Jak mogłeś zrobić mi coś takiego?! Jak ty byś się czuł na moim miejscu?! No jak?! I co myślisz, że uwierzę w każde twoje słowo, że dziadek jest zdrowy?- wykrzyczała. Zapadła między nami krótka cisza.
- Chciałem cię chronić. Uznałem, że tak będzie lepiej. Teraz widzę, że popełniłem błąd. Ale nikt nie jest idealny. Nie mogłem przewidzieć, że tak zareagujesz.- ogłosił.
- Masz rację, ideałów nie ma. Ale nie wiem, czy zauważyłeś, że ty popełniasz tych błędów bardzo wiele. Najpierw mnie zostawiłeś zaraz po odejściu mamy. Potem cie olśniło i postanowiłeś mnie zabrać. Teraz każesz mi mieszkać z tobą i Lisą. Z dala od osób, na których najbardziej mi zależy. Od miejsc, z którymi mam wiele wspomnień. Później kłamiesz, a na koniec oczekujesz, że wpadne w twoje ramiona i powiem: ,, Tatusiu, kocham cię".- powiedziałam.
- Taka jest twoja perspektywa. Gdybyś tylko zechciała mnie wysłuchać...- westchnął.
- Raczej się tego nie doczekasz.- prychnęłam.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Byłem w twojej szkole, w związku z telefonem- zaczął- Wychowawca bardzo chwalił twoje wyniki w nauce. Wie już, że nie potrafisz ugryść się w język, toteż nie robił żadnych wyrzutów za twoje uwagi w dzienniku. Chodził o coś innego. Zajęcia wychowania fizycznego...- wiedziałam już o czym rozmawiali- Nauczyciel twierdzi, że masz wielki talent jeśli chodzi o pozycje bramkarza. Szkoda by było go zmarnować. Bardzi prosił, abym przekonał cię do trenigów ze szkolną drużyną.
- Nie ma takiej opcji. Wystarczy, że na lekcji musimy w to grać.- schowałam dłonie do kieszeni.
- Dlaczego nie chcesz spróbować?- zapytał.
- Nie nawidzę piłki nożnej. Nie będę marnować mojego wolnego czasu na takie coś.- prychnęłam.
- Nawet nie spróbowałaś, może spodobałoby ci się. - zachęcał mnie do zmiany decyzji.
- Mówie, że nie.- uniosłam się- Dajcie mi wszyscy spokój z tym głupim sportem.
- Tak bardzo go nie lubisz?- dopytywał. Wybuchnęłam śmiechem.
- To jak lubić swojego wroga! Przez tą piłkę, dawno temu straciłam ojca.- oznajmiłam.
- Sophie, to nie prawda...- wstał, chcąc mnie objąć.
- Nie dotykaj mnie.- zaparłam się rękoma, i zrobiłam krok do tyłu.
- Spróbujmy zbudować wszystko od nowa.- rzekł.
- Nie ufam ci. Nie chcę. Już to kiedyś mówiłam.- przypomniałam.
- Może zmienisz zdanie. Myślisz, że mama jest szczęśliwa, kiedy patrzy, jak ze sobą wiecznie drzemy koty?- pierwszy raz, chwycił za ten argument.
- Nie wiem. Daj mi spokój.- odsunęłam się na bezpieczny dystans.
- Córciu, dlaczego nie możemy być normalną rodziną?- zapytał.
- Chcesz wiedzieć czemu? Bo nie mam ani matki, ani ojca! Nienawidzę ciebie, jej- staliśmy już w korytarzu, wskazałam ręką w stronę schodów. Miałam na myśli oczywiście Lisę. Wszystkie blokady jakie w sobie miałam puściły- Nienawidzę tego pieprzonego miasta! Czuję się, jak w jakimś więzieniu! Mój dom zawsze będzie w Monachium! Tutaj nic nie jest takie samo. Powinnam być teraz przy dziadku, wspierać go! A ty nie raczyłeś mnie poinformować o jego chorobie. Zataiłeś przede mną wiadomość, o tak ważnym człowieku dla mnie! Jak mogłeś?! I jeszcze twierdzisz, że to dla mojego dobra, jesteś śmieszny!- szybko wskoczyłam w buty i chciałam wyjść tak, jak stałam.
- Poczekaj.- zdążył złapać mnie za rękę.
- Daj mi spokój!- wyrwałam się z jego uścisku, po czym jechałam na swoim rowerze, w stronę skateparku. Byłam wściekła, jak osa. Musiałam wyżyć się na czymś. Jedyną receptą był mój dwukołowiec. Adrenalina powinna pomóc. Nie przeszkadzało mi nawet, że miałam na sobie bluzkę z krótkim rękawem. Na rękąch od razu pojawiła się gęsia skórka. Nic dziwnego. Pogoda nie zachęcała do spacerów, lecz dzięki Bogu nie padało. Wreszcie dotarłam na miejsce. Mimo, że jechałam najszybciej, jak potrafiłam, droga strasznie mi się dłużyła. Wreszcie poczułam ten wiatr we włosach, kiedy podjeżdża się na rampe. Wykonywałam różne akrobacje bez żadnych zabezpieczeń. Nawet o nich nie pomyślałam, kiedy wybiegałam z domu. Aż wkońcu przegiełam. Za bardzo uwierzyłam w swoje możliwości. Upadłam na lewą rękę. Podnisłam się z ziemi, po czym strzepałam piach ze spodni. Nie zauważyłam większych uszkodzeń na ciele, dopuki nie poczułam bólu, właśnie w ręce. W oczy rzucał się wielki siniak. Do tego kończyna puchła. Na pewno nie było to złamanie. Lekkie draśnięcie. Bolało coraz bardziej. Nie było sensu dłużej katować się w skateparku, tym bardziej, że już się zciemniało. Wracałam powoli. Nie śpieszyło mi się. Kiedy zauważyłam już posiadłość piłkarza, przed budynkiem nie widać było pojazdu gospodarza. Za to jego miejsce zajmowało dobrze znane mi auto, należące do Goetzego. Co on tu robił? Miałam w planach cicho przejść do swojego pokoju, ale wiedziałam już, że się nie uda. Przynajmniej ojca nie było w domu. Odstawiłam rower na jego miejsce. Wzdychając, otworzyłam drzwi. Światło w korytarzu się paliło. Nie zdążyłam nawet zdjąć obuwia, kiedy w pomieszczeniu pojawił się Mario.
- Hej.- powiedziałam cicho, chyba złapałam chrypę. Szybko schowałam lewą rękę za plecami. Nie chciałam, aby piłkarz ją dostrzegł.
- Siemka, nie spodziewałaś się mnie?- oparł się o ścianę. Miał na sobie dopasowane, czarne spodnie, szarą koszulkę i do tego dżinsową katanę.
- Nic nie wspominałeś...- wzruszyłam ramionami. Ręka nie dawała o sobie zapomnieć.
- Romek mnie poprosił, żebym wpadł. Musiał jechać przygotować się na jakąś konferencję... Powiedział mi, co się miedzy wami wydarzyło. Martwił się o ciebie, dlatego jestem.- wyszczerzył się.
- Jako mój Anioł Stróż?- rzekłam. Przygryzłam wargę.
- Coś w tym stylu.- stanął już prosto- Co tam chowasz?- zrobił krok w moją stronę. Chodziło mu o moją rękę. To wpadłam.
- Nic, na prawdę...- próbowałam się uśmiechnąć, lecz wyszedł mi marny grymas.
- To pokaż.- rozkazał. Stał na przeciw mnie.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić.- rzuciłam zła. Działał mi na nerwy. Popatrzył chwilę w moje oczy, myślał, że zmięknę. Nie udało się.
- Nie to, nie. Sam sprawdzę.- po tych słowach chwycił za moje przedramię. Nogi się podemną ugieły. Bół się nasilił. Myślałam, że upadnę, lecz Mario szybko zareagował, łapiąc mnie za prawe ramie, chroniąc przed bliskim spotkaniem z podłogą.- Sophie, coś ty sobie zrobiła?!
- To był wypadek.- oznajmiłam, zaciskając usta w wąską linijkę, aby nie krzyknąć z bólu.
- A miałem cie pilnować, żebyś sobie krzywdy nie zrobiła...- pokręcił głową z niedowierzenia.
- Nic mi nie jest przecież. Lekkie draśnięcie.- prychnęłam.
- Możesz mieć ją skręconą albo zwichniętą, jedziemy do szpitala.- zażądził, podając mi moją bluzę z wieszaka.
- No chyba cię boli głowa. Nigdzie się nie ruszam. Wystarczy wziąść jakąś tabletkę....- zaczęłam tłumaczyć.
- Jedziemy. Nie masz nic do powiedzenia.- otworzył szeroko drzwi. Nie zmieniłam swojej pozycji.- Mam cię zaciągnąć siłą?- uniósł brew. Nie chciałam robić scen, toteż pomaszerowałam do wozu. Zajęłam miejsce pasażera. Oparłam głowę o zimną szybę. Jedyne o czym teraz marzyłam to uśmierzenie bólu. Było gorzej niż wcześniej. Mario zasiadł za kierownicą. Sprawnie zmieniał biegi, manewrując po ulicach Dortmundu.
- Przykro mi z powodu twojego dziadka, ale z tego co wiem, ma się już dobrze.- powiedział. Odpowiedziało mu ciche pomrukiwanie silnika.- Nie będziesz się do mnie odzywać?- zapytał.
- Goetze, zamknij się.- rzuciłam oschle.
- O! Po nazwisku... Czyli jest źle, mam się bać, że zaatakujesz?- zaśmiał się. Prychnęłam. Wpatrywałam się w krajobrazy za oknem... zaraz, zaraz.
- Gdzie ty mnie wieziesz? Szpital w drugą stronę.- zauważyłam.
- Mowa wróciła?- uśmiechnął się w moją stronę, zmroziłam go wzrokiem.- Jedziemy do najlepszego szpitala w mieście. Mam tam znajomości. Nie zawiozę cię byle gdzie.- oznajmił, jakby było to zrozumiałe.- Boli?
- Nie.- skłamałam i wróciłam do wcześniejszej czynności, wpatrywania się w jezdnie.
- Jasne...- nie uwierzył w moje słowa. Na tym skończyła się nasza konwersacja. Dotarliśmy do celu. Oczywiście przyjęto mnie bez kolejki, bo jest przy mnie znana gwiazda piłki nożnej. Doktor zbadał moją rękę. Stwierdził, że jest mocno zbita. Dostałam jakąś maść, którą mam stosować kilka razy dziennie. Poprosiłam o środki przeciwbólowe. Wręczono mi pastylkę, którą szybko połknęłam. Na koniec lekarz opatrzył moją rękę, żeby nie straszyła ludzi. Cała wizyta przebiegła sprawnie. Poczułam się zmęczona. Chciało mi się spać. Może to przez te tabletki, ale trzeba przyznać, że ból z czasem ustąpił. Mario musiał wypytać doktora, o mój stan zdrowia. Po jego zapewnieniach, że będę żyć mogliśmy wracać do domu.
- Znam cię już jakiś czas. Jeszcze nigdy nie widziałem, abyś płakała. Nawet dziś, kiedy prawie zemdlałaś z bólu. Jak ty to robisz? Nawet ja czasem nie potrawię się powstrzymać od łez. A podobno chłopaki nie płaczą....- zdziwiła mnie jego wypowiedz.
- Nie wiem z czego to wynika. Chyba zahartowałam się, kiedy byłam mała.- wzruszyłam ostrożnie ramionami, aby nie nadwyrężać lewej ręki- Widocznie, jako dziecko wykorzystałam limit łez, jaki był mi przeznaczony.
- Nie rozumiem, dlaczego jedni mają takie szczęście, a inni zawsze pod górkę...- wyznał.
- Chodzi ci o to, że wychowywałam się bez matki?- dopytałam. Potwierdził, ruchem głowy.- Tego chyba nikt nie wie. I raczej sie nie dowiemy... - nic więcej nie powiedziałam. Każde z nas, pogrążyło się w swoich myślach. Wreszcie brunet zaparkował auto przed moim domem. Czym prędzej weszłam do korytarza, zdejmując buty. I już mogłam stanąć w swojej sypialni. Rzuciłam maść przepisaną prze lekarza, na biurko. Wpatrywałam się w okno, patrząc na niebo. Myślałam o mamie. Dlaczego odeszła tak szybko? Nawet jej nie pamiętam. Znam tylko ze zdjęć. Mimo to, tęskniłam za nią. Wydawało mi się, że dawno pogodziłam się z jej odejściem. Ale to chyba nigdy nie nastąpi. Z letargu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Po chwili w wejściu widziałam już młodego piłkarza. Nic nie mówił. Patrzył na mnie z troską. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Odwzajemnił mój uścisk, mimo tylu nie miłych rzeczy, jakie mu dziś powiedziałam. Nie chciałam go puszczać. Mogłabym tak stać całą noc.
- Chodz położysz się, jesteś zmęczona.- wyszeptał do mojego ucha. Posłuchałam go bez wachania.
- Mario, zostaniesz na chwilę, proszę.- potrzebowałam jego bliskości.
- Pewnie.- uniosł lekko kąciki ust do góry. Ułżyłam się wygodnie na łóżku, a brunet zaraz przy mnie. Leżałam na jego ramieniu. Mario złapał moją zdrową dłoń i splótł swoje palce, z moimi. Czułam jego perfum. Polubiłam ten zapach.
- Mario, dlaczego to robisz? Dlaczego jesteś przy mnie?- zapytałam lekko zachrypnięta.
- Bo przyjaciel to taka osoba, która zrobi wszystko, aby wyciągnąć cię z najgłębszego dołu.- wyszeptał, po czym złożył pocałunek na moim czole.- Śpij już. Dobranoc.- zaskoczył mnie tymi słowami. Strasznie żałowałam, jak go potraktowałam. Nie powinnam mieć wokół siebie tylu wspaniałych osób. Przymknęłam oczy. Czułam jak, klatka piersiowa mojego przyjaciela unosi się i opada. Był przy mnie, kiedy go potrzebowałam. Nie wiem, jak się mu odwdzięczę. Na pewno będzie trudno. Ale czy to co do niego czuję, to tylko przyjaźń? A może coś więcej? Skąd mam wiedzieć, skoro nigdy się nie zakochałam?


*****
Nie mogłam zabrać się za napisanie tego rozdziału. Miałam go cały czas w głowie, ale trudniej z przelaniem na papier. Wkońcu się udało. Co o nim sądzicie? Podoba się? Nie wiem, jak u was, ale ja mam wrażenie, że ktoś ukradł mi miesiąc wakacji... Ale zamierzam z tych ostatnich dni czerpać, jak najwięcej. Dzisiaj ogladałam mecz naszej Borussii. 4:1... szkoda tej jednej bramki, ale wygraliśmy i to wysoko. No właśnie! I mamy wielki come back! Reus powrócił! Co prawda nie zagrał pełnych 90 minut, ale uważam, że było by to przesadą po takiej przerwie. I z opaską kapitana mu do twarzy :D nie mogę uwierzyć, że to ostatni sezon Kehla... On idealnie pasuje w BVB. Będzie mi go brakować. Pozostaje się jedynie cieszyć, że postwnowił zakończyć kariere właśnie w Dortmundzie... Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem, pewnie będziecie niezadowolone z zachowania Sophie, znowu kłótnie z ojcem... Ale tak miało być :D ponownie pojawia się postać Goetzego... Myślę, że to akurat was zadowoli :) pozdrawiam :*

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    A Mario awwww ^^
    Ja tez chcę takiego " przyjaciela " ;)
    Czekam na nn :)
    Życzę weny i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej.. Cudenko! Zebym ja pisala tak jak ty...
    I tutaj musze zgodzic sie z Sophie. Romek powinien powiedziec jej o operacji dziadka.
    Co do Mario to on jest boski. Kochany! Cudny.
    Juz nie moge doczekac sie nastepnego.
    Buziaczki... ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ojciec mógł nie powiedzieć córce o operacji dziadka, który zajmował się nią od dziecka? ;oo
    Mario jest taki kochany :') Fajnie, że zaopiekował się Sophie :))
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały, wspaniały, wspaniały ! < 3 Nie mogłam oderwać się od czytania, uwielbiam Twój styl pisania, totalnie mnie wciąga i pochłania !

    Szkoda, że nie powiedział jej o operacji dziadka, mam wrażenie, że chce na siłę zrobić coś dobrze, a jak zwykle wychodzi z tego tragedia i córka jest na niego coraz bardziej wściekła, biedny ; <

    Mam nadzieję, że przekona się do piłki nożnej i nie zmarnuje swojego talentu :)

    No i Mario...Aww :D Majstersztyk ! Jest taki kochany, czekam tylko niecierpliwie aż w końcu całkiem się do siebie zbliżą i będą razem. Są naprawdę świetnymi przyjaciółmi, tylko pozazdrościć takiej relacji. Dobrze, że z ręką w miarę ok i to nic poważnego. Prawie się popłakałam przy momencie, w którym opisywała brak matki, musi jej być naprawdę cholernie ciężko...

    Czekam na kolejny rozdział a w wolnej chwili zapraszam na nowy u mnie na : http://humbabumba.blogspot.com/ :)

    Pozdrawiam : *

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku dziękuje, że przypomniałaś mi o swoim blogu !
    Kompletnie o nim zapomniałam za co Cię bardzo przepraszam ! Zapodział mi się gdzieś i nie mogłam go znaleźć. ;c
    Nadrobiłam wszystkie rozdziały ! :) Chociaż miałam mało czasu, ale zdążyłam ! ;p
    Jestem zła na Romana, bo jak mógł nie powiedzieć jej o operacji jej dziadka ? No, błagam co z niego za ojciec.. -,- Ja to chyba bym go rozniosła jak, bym się dowiedziała, że ukryto to coś przede mną !
    No, i Mario ! *o* Jaki słodziak z niego ! ^^ Taki, opiekuńczy ! ;p Mam nadzieje, że między nimi coś w końcu zaiskrzy i będę razem. <3 Mam nadzieje również, że Sophie wreście da szansę swojemu ojcu jak i Lisie. :))
    Czekam na nn <3

    Buziaki ! ;*

    Ps. Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach ? :) Była bym Ci wdzięczna. ^^ Jeżeli tak, to prosiłam bym żebyś informowała mnie na asku http://ask.fm/Maikkaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz zdała sobie sprawę, że kiedy zawsze komentuję twoje rozdziały to jestem zła. Zła na Sophie, na ciebie, na Romana i na wiele innych rzeczy. Jednak zrozumiałam, że gdyby panowała tu cały czas sielanka to nie chciałabym czytać tego bloga. Oczywiście cieszę się szczęściem innych ale to nie byłoby już takie ciekawe. To nie byłby ten sam blog bez fochów i kłótni Sophie z kim popadnie i kto podsunie się jej kiedy ma zły humor,a ma go często, bardzo często.
    Co nie zmienia faktu, że jej zachowanie jest denerwujące.
    Ciekawe czy Mario zostanie na noc ? Jeśli tak to co zrobią po przebudzeniu ? świetnie by było gdyby przyłapała ich roman bo zobaczył by auto Goetzego a nie byłoby go w całym domu.
    Czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie :)
    http://miloscwdortmundzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie się czyta ;) Ooo coś się szykuje pomiędzy Sophie a Mario :D
    pozdrawiam zapraszam tez do siebie http://wymyslanka11bvb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń