niedziela, 16 listopada 2014

ROZDZIAŁ 18-,, Piękni, młodzi, niewyspani."

Zapach roztopionego sera i smażonych pieczarek, ułożonych na wypieczonym cieście, roznosił się po całym pomieszczeniu. Karton od średniej pizzy został już prawie opróżniony przez dwójkę głodomorów, mowa tu o Mario i Olivii. Oczywiście nie raz pytali Sophie, czy nie zmieniła zdania, lecz ona trwała przy swoim. Nie jada fast-foodów i koniec. Zielonooka wspólnie z rówieśniczką spotkały się w domu Weidenfellera, aby przygotować prezentację do szkoły na bardzo nudny temat.
- Dodajmy tu zdjęcie wiatraków, wtedy wystarczy nam tyle treści na tym slajdzie.- zaproponowała panna Keller, trzymając nadgryzionej kawałek pizzy w lewej dłoni.
- Pokaż.- poprosiła Sophie. Przyjaciółka przesunęła laptop w jej stronę, by mogła się lepiej przyjrzeć.- No pięknie, to jedziemy dalej. Trzeba opisać kolejne elektrownie...- powiedziała bez entuzjazmu.
- Ktoś to ma zamiar czytać?- wtrącił brunet. Rozłożył się wygodnie na łóżku nastolatki, obserwując poczynania maturzystek, które siedziały po turecku na podłodze.
- Praktycznie czy teoretycznie?- uniosła brew zielonooka.
- Tak właśnie myślałem.- zaśmiał się sportowiec, układając na brzuchu.
- Zrobimy kopiuj- wklej z internetu. Zmieni się jakieś pojedyńcze słowa...- zaczęła wyliczać blondynka.
- Dodamy grafikę. I zaliczymy na ocenę pozytywną odnawialne źródła energii.- dokończyła Olivia.
- I już nie pytaj po co to komu, bo my też nie wiemy.- rzekła córka bramkarza, szukając odpowiednich informacji w sieci.
- Wcale nie chciałem o to zapytać.- mruknął Goetze. Tak na prawdę chciał zadać to pytanie, ale dziewczyna go ubiegła.
- Jak wy się kochacie.- wybuchnęła śmiechem przyjaciółka Sophie.
- Mimo że często strasznie mnie irytuje to i tak go bardzo kocham.- uśmiechnęła się promiennie blondynka.
- Ej! Słyszałem wszystko!- zaśmiał się sportowiec.
- Bo miałeś słyszeć.- wysłała mu całusa w powietrzu.
- Grabisz sobie, grabisz...- pogroził palcem w jej stronę, próbując przybrać poważny wyraz twarzy.
-Oj dzieci, dzieci...- podsumowała rozbawiona całą sytuacją panna Keller. Minęło trochę czasu, aż ostatecznie dziewczyny dopieły wszystko w swojej prezentacji na ostatni guzik. Cieszyły się, że mają to doświadczenie już za sobą. Mario wytrwale czekał, aż uda im się zakończyć pracę. Wcale się nie nudził. Najważniejsze, że była przy nim zielonooka i nic więcej się nie liczyło. Kochał spędzać z nią czas.- Na mnie już pora.- oznajmiła Keller, zerkając na zegarek, który wskazywał godzinę szóstą po południu.- Mama zaraz wraca z pracy, trzeba dom posprzątać.- skrzywiła się, pakując swoje manatki do torby.
- Powodzenia, na bank zdążysz.- powiedziała z sarkazmem jej przyjaciółka.
- Co to za problem?- wtrącił brunet- Tu sie upchnie, tam zakryje...- wzruszył ramionami.
- O! Takie podejście mi się podoba!- przyznała, rozbawiona dziewczyna- Żegnam was gołąbeczki.- pomachała im na pożegnanie, po czym opuściła sypialnie panny Weidenfeller.
- Jejku... Muszę jeszcze wypisać słówka na angielski...- jęknęła właścicielka pokoju.
- Musisz?- zapytał młody Niemiec. Miał inne plany na ten wieczór. Myślał o wyjściu do kina.
- Niestety.- westchnęła. Ułożyła się na łóżku, na boku sumiennie wykonując zadanie na następny dzień. Chłopak poszedł w jej ślady i położył sie zaraz za nią. Z początku obserwował, jak blondynka kreśli zgrabne litery, lecz wpadł na ciekawszy pomysł. Zaczął składać delikatne pocałunki na szyi nastolatki, przyjemnie drażniąc jej skórę swoim lekkim zarostem. Schował niesforny kosmyk włosów, jeszcze siedemnastolatki za jej ucho, nie przerywając wcześniejszej czynności.- Mariooo...- zamruczała- Rozpraszasz mnie.
- Ja? Niemożliwe.- zaprzeczył, kreśląc palcem różne wzory na jej plecach.
- Nigdy tego przez ciebie nie dokończę.- prychnęła.
- Proponuję małą przerwę.- oznajmił, zręcznie obracając swoją wybrankę, aby ich nosy się stykały.- I nawet mam pomysł, jak możemy ją wykorzystać.- uśmiechnął się promiennie, głaszcząc blondynkę po policzku.
- Nie ma takiej opcji.- wyraźnie wypowiedziała każde słowo, robiąc pomiędzy nimi dłuższe pauzy niż zwykle. Nie zrobiło to wrażenia na sportowcu, który po chwili namiętnie pocałował przedmówczynię.
- Ale dlaczego?- powiedział, zasmucony dopiero w momencie, gdy musiał złapać oddech.
- Bo tata tylko czeka na okazje, żeby nas przyłapać.- odsunęła się od bruneta i powróciła do odrabiania pracy domowej.
- Oj ten Roman...- westchnął, wsuwając ręce pod swoją głowę.- Gdyby mógł wysłałby mnie w kosmos, jak najdalej od ciebie.- zaśmiał się.
- Zarezerwuję już bilet w tę samą stronę.- oznajmiła, skradając mężczyźnie szybkiego buziaka. Goetze wyszczeszył się szeroko, pogrążając w swoich myślach. Dumał nad ich przyszłością. Nad studiami swojej dziewczyny na drugim końcu Niemiec, nad bardzo kuszącą ofertą nowej pracy, jaką mu złożono. Już niedługo musiał podjąć decyzję w kwestii transferu, o którym wiedział tylko zarząd Borussii. Tymczasem telefon zielonookiej dał znać o dostarczeniu wiadomości SMS.
- Nie sprawdzasz od kogo?- zdziwił się młodzieniec, zauważając, że Sophie nie pofatygowała się ruszyć po swoją komórkę, która leżała na biurku.
- Pewnie kolejne reklamy z sieci.- wyjaśniła, nie odrywając wzroku znad zeszytu. Jednak nie minęło 5 minut, a telefon ponownie zawibrował.
- Chyba komuś się pali.- westchnęła, kierując kroki w stronę biurka.
- Kto cie męczy o tej porze?- zadał pytanie, jak zwykle ciekawski piłkarz. Blondynka powróciła na łóżko z laptopem w dłoni.
- Marcel. Pisze, że ma chwilę, aby spotkać się na Skype.- wyjaśniła, włączając komputer.
- Zaraz, zaraz...- Goetze podniósł sie do pozycji siedzącej- Przed momentem nie miałaś dla mnie czasu, a wystaczy wiadomość od Marcela i nagle zapominasz nawet o książkach.- oznajmił zły.
- Właśnie skończyłam.- powiedziała spokojnie- Poza tym rzadko mamy okazję porozmawiać. On ma swoje obowiązki, ja swoje. Nie rozumiem, o co ci chodzi.
- No tak.- prychnął- Wystarczy, że on pstryknie palcami, a ty rzucasz wszystko i jesteś do jego dyspozycji.- rzekł, chaotycznie gestykulując dłońmi.
- Coś sugerujesz?- blondynka uniosła brew. Nie podobał jej się ton, w jakim zwracał się do niej brunet.
- Ode mnie nawet książki były ważniejsze.- wskazał ręką, na otwarte podręczniki- A Marcelek ma wszystko na zawołanie. Nie lubię go.- zacisnął dłonie w pięści.
- Jesteś zazdrosny o naukę, czy o przyjaciela? Bo przyznaje, że się pogubiłam.- odłożyła latop na bok, aby przypadkiem go nie strącić.
- Ja? Zazdrosny?- prychnął.
- A nie? Nie wiem, dlaczego jesteś taki dla Marcela. Nic ci nigdy nie zrobił. Ba, nawet go nie znasz. Czyli, że niedługo będziesz też miał problem, kiedy spotkam na przykład Marco?- zapytała, starając się nie krzyczeć.
- Nie. Ufam mu. Wiem, że trzymałby łapy przy sobie.- nerwowo przeczesał swoje włosy palcami.
- No tak! A mi nie.- klasnęła w dłonie, kiedy wreszcie pojęła, o co chodzi jej chłopakowi.- Mario, nie jestem kukiełką, za której sznurki możesz pociągać.
- To nie tak. Po prostu nie trawie tego twojego kumpla.- przetarł twarz dłonią- Nie wierzę, że nigdy nic między wami nie było.
- Jest dla mnie, jak brat. Nie mogłabym...- zaczęła.
- A ty dla niego tylko jak siostra?- wtrącił- Niemożliwe.
- Uważasz, że coś przed tobą ukrywam?- nie doczekała się odpowiedzi- Znamy się od dziecka. Razem robiliśmy babki z piasku. Nie raz pomagaliśmy sobie wzajemnie. Wspierał mnie, kiedy miałam gorsze dni. Gdy przeklinałam swój los, gdy gniew na ojca potęgował się z dnia na dzień. Byliśmy nierozłączni. Jak ty i Reus. Tylko teraz nasze kontakty zostały bardzo ograniczone. Potrzebujemy siebie. A mój chłopak nie potarfi tego pojąć. To przykre, wiesz?- zakończyła.
- Ja i Marco to co innego.- szybko zaprzeczył.
- Wbrew pozorom to samo, też mogłabym być zazdrosna o twoich znajomych.- wstała z łóżka.
- Ale ja nie jestem zazdrosny!- uniósł głos. Stanął na przeciw zielonookiej.- Po prostu boję się, że on mi cie zabierze. Nagada ci, Bóg wie czego. Ty w to uwierzysz, a potem... Zobacz, już się przez niego kłócimy.- złapał ją za ramiona.
- Czy ty masz mnie za idiotkę? Po co Marcel miałby to robić?- zapytała, patrząc mu prosto w oczy.- Może lepiej nie odpowiadaj. Idź już.- wyswobodziła się z jego uścisku, po czym wskazała dłonią drzwi.
- Nie jesteś idiotką. Sophie...- jęknął, przybliżając się do córki kolegi z klubu.- Nie lubię się z tobą sprzeczać.- wyznał.
- Tym bardziej lepiej będzie, jak już pójdziesz. Zaraz powiesz kilka słów za dużo i wszystko sie posypie. Cześć.- ponagliła go do opuszczenia pomieszczenia. Obydwoje byli zdenerwowani i źli na siebie, lecz zachowali resztki zdrowego rozsądku.
- Kocham cię.- wychodząc nachylił się nad nią, aby poczuć jej wargi na swoich, jednak dziewczyna odwróciła głowę. I tyle go widziała. Nie chciał pogarszać swojej i tak beznadziejnej już sytuacji. A ona? Zabolały ją jego słowa. Na prawdę jej nie ufał? Był zazdrosny o Marcela? Czy dała mu kiedyś do tego powód? A mówią, że to kobiet nie da się zrozumieć...
Następnego dnia Sophie Weidenfeller wstała, brutalnie obudzona przez swój budzik. Nienawidziła poranków, chyba że witała ją uśmiechnięta twarz Mario. W tygodniu jednak nie mogła na to liczyć. Ojciec za żadne skarby świata nie pozwoliłby jej nocować u młodego Niemca. Zamknąłby ją na klucz w swoim pokoju. Wyobrażając sobie tą sytuację, wybuchnęła śmiechem. Wykonała wszystkie rutynowe czynności w łazience, po czym przebrała się we wcześniej przygotowane ciuchy. Chwyciła plecak i przeszła do kuchni, gdzie spotkała Lisę.
- Jejku, masz okazję pospać, jak długo będziesz miała ochotę, a ty wstajesz z kurami...- pokręciła głową z niedowierzeniem. Modelka chodziła do pracy tylko trzy dni w tygodniu, ponieważ lekarz kazał się jej oszczędzać. Jej zawód wbrew pozorom jest wymagający, a ciąża w dość późnym wieku potrzebuje specjalnej troski.
- Nie umiem inaczej. Czuję się wypoczęta.- oznajmiła, popijając poranną kawę.
- Zazdroszę, bo ja ani trochę.- powiedziała, układając na wielozbożowym chlebie ser i sałatę.
- Piękni, młodzi, niewyspani. Jednak coś w tym jest.- zaśmiała się ciężarna.
- Trudno zaprzeczyć.- potwierdziła córka bramkarza, zasiadając do stołu z gotową już kanapką.- A ojciec nie wybiera się na trening?- zapytała.
- Dzisiaj zaczynają dopiero o dwunastej.- wyjaśniła- Nie miałam serca go budzić.
- To za szybko nie wstanie. U nas miłość do snu jest rodzinna.- oznajmiła, konsumując śniadanie.
- Zauważyłam.- długonoga przynała rację młodszej.
- To ja lecę. Dziś będę po trzeciej.- oświadczyła, chowając talerzyk do zmywarki.
- Miłego dnia!- pożegnała się modelka. Zielonooka założyła kurtkę i buty, po czym wyszła z domu. Gdy zakładała plecak na ramiona, ujrzała pojazd Mario zaparkowany nie opodal. Miała nadzieję, że jej nie zauważy, co było mało prawdopodobne. Przemknęła prze ogródek, kierując się w stronę szkoły. Nie chciała jeszcze z nim rozmawiać. Nadal miała do niego żal.
- Hej.- wyrósł przed nią, ten którego starała się uniknąć- Podwieźć cię? Będzie okazja, żeby porozmawiać.- oznajmił.
- Nie, dzięki nie skorzystam.- odpowiedziała, wymijając Niemca.
- W takim razie cię odprowadzę.- nie odpuszczał.
- Nie musisz się fatygować.- rzuciła, przyśpieszając.
- Chciałem przeprosić za wczoraj... Ta kłótnia była niepotrzebna.- mówił- Zatrzymaj sie!- uniósł głos, ponieważ blondynka go ignorowała.
- Proszę bardzo.- zwolniła, zatrzymując się w końcu na chodniku- Co ciekawego chcesz przekazać idiotce?
- Nie mów tak. Dobrze wiesz, że to nie prawda. Źle mnie zrozumiałaś.- zaczął spokojnie tłumaczyć.- Przyznaje, byłem zazdrosny. I będę. Nie chcę, żeby ktoś mi cię odebrał. Przesadziłem wczoraj. To wszystko nie miało tak wyjść. Ufam ci, na prawdę. Kocham cię. Powiedziałem wczoraj tyle głupstw. Wybaczysz mi?- dokończył swoją wypowiedź z nadzieją w głosie.
- To znaczy, że teraz zawsze tak będzie?- zapytała, delikatnie odsuwając się od sportowca, który chciał się do niej zbliżyć- Za każdym razem, kiedy w pobliżu znajdzie się znajomy, kolega, przyjaciel?- wymieniała.
- Obiecuję, że to się nie powtórzy. Oczywiście będę zazdrosny, jak mówiłem wcześniej, ale wczorajsza sytuacja już nigdy nie będzie miała miejsca. Nie chcę ciebie stracić. Wybacz mi, proszę. Mam klękać i błagać?- zapytał, łapiąc za jej dłoń.
- Nie musisz. Po prostu zapomnijmy o tym.- uśmiechnęła się promiennie.
- Jestem głupim szczęściarzem, że ciebie mam.- przytulił ją mocną, unosząc lekko nad ziemią.
- Udusisz mnie.- zaśmiała się. Pocałowała go, a chłopak nie był dłużny. Nie oszczędzali sobie pieszczot. Nie zwracali uwagi na to, że są w miejscu publicznym, a gdzieś za śmietnikiem chowa się mężczyzna z aparatem fotograficznym. Jeśli wszystko się powiedzie, już jutro będą na pierwszych stronach gazet.

*****
Usłyszał, iż drzwi od domu zostały otwarte i ktoś wszedł do środka. Była to, jak sam przecczuwał, jego córka. Gdzieś w duchu ucieszył się jednak, że z korytarza nie dochodziły do niego żadne dźwięki, zdradzające obecność drugiej osoby. Ostatnimi czasy Goetze często przesiadywał u nich w domu. Miał go czasami dość. Trenig- Goetze. Dom- Goetze. Jeszcze brakuje, żeby mu z szafy wyskoczył. Po prostu wprosił się z brudnymi butami w jego życie. Zamieszał w głowie blondynki, dla której gdyby mógł, zciągnąłby gwiazdke z nieba. Wiedział, że ten moment kiedyś nadejdzie, kiedy pierworodna znajdzie sobie chłopaka, lecz nie przewidział, że nastąpi to tak szybko. No i że wybrankiem zostanie jego kolega. Chociaż czy nadal może go tak nazywać? No właśnie tego nie wie. Czas pokaże. Wszystko w rękach bruneta, bo jeśli chciał się tylko zabawić córką bramkarza... To marny jego żywot.
- Sophie, wejdziesz tu do mnie na chwilę?- zapytał. Siedział wygodnie na skórzanej kanapie w salonie.
- Tato bez nerwów. Mario jechał do Memmingen z rodzicami.- oznajmiła.- Także nie denerwuj się, bo to szkodzi zdrowiu.- zaśmiała się, zdejmując ciężkie glany z stóp.
- Wypraszam sobie, nie jestem jeszcze stary, żeby groził mi zawał.- zaznaczył, udając urażonego. W rzeczywistości miał duży dystans do siebie.- Ale nie ukrywam, że miło mieć dzień wolnego od tego gościa.
- Oj już nie przesadzaj. Do niego też czasami chodzę. Lisa nie ma nic przeciwko wizytom Mario.- zauważyła, odwieszając kurtkę na wieszak. Pogada nadal do wiosennych nie należała.
- Wiesz, jednak wole was mieć tutaj na oku.- wyznał, drapiąc się po głowie.
- No widzisz, więc nie narzekaj już tyle.- podsumowała, odwiedzając pokój dzienny. Zajęła miejsce zaraz obok ojca.- O, a co tu masz?- zaciekawiła się. Bramkarz trzymał na kolanach średniej wielkości album ze zdjęciami. Dziewczyna nigdy wcześniej nie widziała tego przedmiotu na oczy. Szybko go otworzyła. Każda kolejna strona zaskakiwała ją jeszcze bardziej i wywoływała na twarzy lekki uśmiech.
- Zbierałem je wszystkie przez kilka lat.- powiedział, wskazując na fotografie. Można było znaleźć na nich parę zakochanych nastolatków, później już narzeczeństwo, a na końcu spoglądało się na trzy osoby. Przedstawiały oczywiście Sophie oraz jej rodziców.
- Myślałam, że o niej dawno zapomniałeś...- wyznała prawie szeptem, dalej przeglądając zdjęcia.
- Nie ma takiego dnia, żebym o niej nie pomyślał. Zawsze zastanawiam się, jak ona by postąpiła, co by powiedziała... Zwłaszcza kiedy muszę podjąć trudną decyzję związaną z twoim wychowaniem.- oznajmił, obejmując ją ramieniem.
- Bardzo słabo ją pamiętam.- posmutniała.- Wszystko jest takie zamazane, jakbym chodziła w brudnych okularach.- Jaka ona była?
- Strasznie pyskata, to akurat masz po niej.- zaśmiał się cicho.- Szalona, często niezorganizowana. Prawie zawsze czegoś szukała. Torebki, szminki, butów... Wszyscy znali ją z tego, że wchodziła na spotkania, imprezy ostatnia. - uniósł kąciki ust, na przypomnienie tych sytuacji.- Była też otwarta na nowe znajomości, z każdym potrafiła dojść do porozumienia. Żyła chwilą. Nie lubiła nic planować. Kiedy się urodziłaś stała się nadopiekuńczą mamą. Bardzo martwiła się o ciebie, a to że zrobisz sobie krzywdę, a to że jesteś za lekko ubrana i na pewno się przeziębisz. Jakbyś wczoraj biegała w pampersach, a dziś przedstawiasz mi kolegę.- zaakcentował ostanie słowo, na co nie zwróciła uwagi. Właśnie wyobrażała sobie postać swojej matki.
- A tęsknisz za nią? Pytam bo teraz masz Lisę i...- zaczęła.
- Oczywiście, że tęsknie!- wtrącił się w wypowiedź zielonookiej.- Wiem, że może być to dla ciebie trudne i niezrozumiałe. Kocham twoją mamę. Wiem, że obserwuje nas z góry. I wierzę, że nie ma mi za złe, iż związałem się z Lisą. Nie mógłbym ciągle mieszkać sam. Zwariowałbym.- rzekł.- No i teraz jeszcze dziecko... Wiesz, jestem dumny, że będę mógł zostać tatą drugi raz.- nie wiedziała co odpowiedzieć. Pokiwała tylko głową na znak, że usłyszała.
- Ja nie mam wam za złe, że nie będę jedynaczką.- wyznała.- Na prawdę. Na początku był to dla mnie wielki szok, ale przemyślałam wszystko. I cieszę się, że nie wymazałeś mamy z pamięci.- westchnęła. Nigdy nie rozmawiali otwarcie o uczuciach, a zwłaszcza kobiecie, która już odeszła.
- Trzymam ten album w stoliku nocnym i często do niego zerkam. Jest jedną z niewielu tak wartościwych dla mnie pamiątek po twojej rodzicielce.- oznajmił, zamykając książkę.- Nie masz pojęcia, jak mi ją przypominasz...
- Żałuję, że nie ma jej z nami. Wmawiam sobie, że jest teraz w lepszym świecie.- powiedziała, bawiąc się swoimi dłońmi.
- Na początku nie mogłem się pogodzić z tą sytuacją. Gdyby nie ty... Zrobiłbym coś głupiego. Ale wiedziałem, że mam dla kogo żyć. Rodzice też bardzo mnie wtedy wspierali. Nigdy nie uda mi się odwdzięczyć za ich pomoc. Zajęli się tobą, kiedy wyjechałem w poszukiwaniu lepszej pracy. Chciałem dla ciebie jak najlepiej. Chciałbym abyś kiedyś mi wybaczyła.- oświadczył- Nie mówię, że teraz, jutro czy pojutrze. I tak cieszę się, że nasze relacje są o niebo lepsze niż wcześniej. Jeśli wyjedziesz na studia do Monachium, nie będę cię zatrzymywał. Mam cichą nadzieję, że jednak o nas nie zapomnisz. Zadzwonisz czasami, odwiedzisz...- dokończył. Bolało go to, że kiedy wreszcie zaczęli normalnie ze sobą rozmawiać, jego córka zaczynała kolejny etap w swoim życiu. Łączyło się to z wyjazdem. Nie łudził się, iż zostanie w Dortmundzie. Wiedział, że jest uparta, a gdy coś postanowi nikt jej nie zatrzyma.
- Zadzwonie, jeszcze będziesz mnie miał dość.- zaśmiała się. Sprytnie wybrnęła z niezbyt komfortowej dla siebie sytuacji. Czy żal do ojca zupełnie zanikł? Sama nie znała odpowiedzi na to pytanie. Poznała dziś jego punkt widzenia i potrafi sobie już wyobrazić, w jak trudnym położeniu znalazł się Roman. Aż dziwne, że żadna z gazet nie doniosła światu o tej prywatnej tragedii piłkarza. Nie ukrywajmy, że cieszyło to Niemca. Nie pragnął, aby obcy ludzie wiedzieli o tak bolesnych szczegółach z jego życia.

*****
Trener dziś wstał lewą nogą i nie próbował nawet tego ukrywać. Piłkarze szybko wyczuli, iż lepiej mu nie podpaść. Każdy skupiał się w 100% na wykonaniu dobrze danego ćwiczenia. Pod koniec Klopp podzielił ich na dwie drużyny. Sportowcy mieli rozegrać mały mecz między sobą. Wszystko układało się po myśli Jurgena, do momentu kiedy na boisku wybuchło zamieszanie. Roman przejął piłkę w polu karnym, po czym chiał ją wybić, aby koledzy z jego grupy, mogli przejść do akcji ofensywnej. Jednak chcący lub niechcący futbolówka uderzyła w głowę Goetze. Oczywiście Niemcowi nic się nie stało, ale miał pretensje do bramkarza.
- Nie przesadzasz trochę?- zwrócił się do Weidenfellera- Chociaż na boisku mógłbyś sobie odpuścić.
- Przecież to był przypadek.- zaczął bronić się starszy. Mówił prawdę, jednak cieszył się, że akurat chłopakowi jej córki się oberwało.
- Tak, a ja jestem głupi i ślepy.- prychnęła klubowa dziesiątka.
- Coś sugerujesz?- oburzył się kapitan zespołu. Reszta piłkarzy przypatrywała się całej sytuacji z zaciekawieniem.
- Przecież wiem, że zrobiłeś to specjalnie. I co, lepiej się teraz czujesz?- dopytywał Goetze, zbliżając się do Romana.
- Nie. Ale jeśli chcesz mogę poprawić. Może ci się coś tam przestawi.- splunął najstarszy w zespole.
- Panowie! Do mnie! Ale to już!- krzyknął Klopp w stronę swoich podopiecznych.- Reszta biega kółeczka do okoła boiska. Ruchy!- sportowcy nawet nie protestowali, szybko przeszli do biegu, obserwując jednak, co trener zamierza zrobić z tamtą dwójką.- Co to było?- zapytał trener. Mario i Roman spuścili głowy, nic nie mówiąc.- Od pewnego czasu coś między wami iskrzy. Nie jesteście swoimi wrogami, gracie w jednej drużynie! Halo! Rozumiecie?- krzyczał, gestykulując dłońmi, jak miał to w zwyczaju.
- Tak, trenerze.- odpowiedzieli chórkiem.
- Nie wiem, o co wam chodzi. Prywatne sprawy proszę zostawić poza boiskiem. Przypominam, że jesteśmy profesjonalistami! Koniec trenigu dla was. Wracajcie do domów.- machnął ręką.
- Ale trenerze. W piątek mamy mecz!- zawył niezadowolony Mario.
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej. Muszę się poważnie zastanowić, czy znajdziecie sie w podstawowej jedynastce.- oznajmił, wracając do reszty mężczyzn. Panowie w złych humorach przeszli do szatni. W ciszy zmieniali ciuchy, żaden z nich nie miał ochoty wchodzić pod prysznic. Atmosfera była strasznie napięta.
- Jeśli zrobisz krzywdę mojej córce, obiecuję ci, że będziesz tego żałował.- wysyczał wściekły bramkarz, upychając swoje rzeczy w szafce.
- Ubzdurałeś sobie, że jestem z nią tylko po to, żeby ją skrzywdzić.- prychnął brunet, zawiązując sznurówki od trampek.
- Po prostu ostrzegam cię tylko dlatego, że kiedyś cię lubiłem.- wyjawił.
- Aha, a co się zmieniło?- dopytywał Goetze, chętnie by się pojednał z kolegą. Chciał regularnie grać w wyjściowym składzie i miał dość jego humorków. No i lepiej nie mieć ojca swojej dziewczyny za wroga.
- Przyczepiłeś się do Sophie jak rzep psiego ogona.- burknął niezadowolony.
- Kocham ją.- odparł pewny siebie. Mógłby to powtarzać do znudzenia.
- Jesteś za młody, żeby wiedzieć co znaczą te słowa.- prychnął. Goetze działał mu na nerwy.
- Mylisz się.- zaprzeczył.- Sophie jest dla mnie jak tlen. Kiedy nie ma jej przy mnie, po prostu się duszę.- wyznał dumnie. Próbował przekonać sportowca do siebie.
- Co ty wiesz o miłości...-wywrócił oczami wyższy- Pamiętaj o moich słowach. Proponuję porozumienie. Na boisku zapominamy o wszystkim, co łatwe nie będzię, a poza nim najlepiej się do mnie nie odzywaj, ok?- wygłościł, ten który za kilka miesięcy będzie nosił na rękach noworodka.
- Jeśli tego chcesz to nie ma sprawy.- wyciągnął rękę w stronę przedmówcy.- Myślę, że to dobry początek.
- I tego się trzymajmy.- rzucił, ignorując wyciągniętą dłoń kolegi.- Niedozobaczenia.- dodał wychodząc. W drzwiach potrącił Durma, który jak reszta piłkarzy chciał dostać się do szatni. Weidenfeller nie zrwócił na nikogo uwagi i czym prędzej ruszył w stronę wyjścia.
- O co wam poszło?- zapytał zdezorientowany jak reszta drużyny Marcel. Tylko Reus był wtajemniczony we wszystko, toteż uśmiechał się, ściągając z nóg korki.
- Dobra, powiem wam.- oznajmił Mario, czym przykuł wszystkich z pomieszczenia.- Jak wyjdziecie z SIP i chwycicie pierwszą lepszą gazetę to i tak się dowiecie.- każdy obywatel Niemiec, mógł przeczytać w brukowcach gorący news- Ja i Sophie, córka Romka, jesteśmy od jakiegoś czasu razem.- chłopcy gratulowali Goetze. Nawet Kevin wpadł na pomysł, aby zrobić z tej okazji imprezę. Jednak Mario szybko przystopował jego zapał, ponieważ zielonooka piękność, chciała, jak najdłużej trzymać ich związek w tajemnicy. Bała się tego, co wypiszą o nich na okładkach. Bardzo nie spodobały jej się zdjęcia w magazynie, nie wspominając o informacjach, wyssanych z palca. Mimo to, będzie musiała się przezwyczaić do chodzących za nią paparazzi. Sławni ludzie nie mają zbyt wiele prywatności, a ona do nich dołączyła, gdy zaczęła spotykać się z Mario. Wcześniej media o Sophie po prostu zapomniały, co bardzo jej się podobało. Pora przyzwyczajać się do nowych norm!


****
I mamy kolejny post! Widziałam go inaczej, ale ostatecznie mi się podoba, a wam? Czekam na wasze opinie ;) Do następnego!










10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!
    Trochę smutno mi jest, bo Roman i Mario nie potrafią się dogadać :/ Liczę, że wkrótce się dogadają :)
    Czyżby Mario dostał propozycję od Bayernu?
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny <3
    No tak , ojcowska miłość , mam nadzieję jednak, że z czasem Roman i Mario dojdą do porozumienia :)
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Roman niczym typowy ojciec, ale to staje się denerwujące .___.
    Nie wątpię jednak, że kiedyś Goetze i Weidenfeller dojdą do porozumienia, byle szybko xd
    Cudowny rozdział! ;*
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega,mega i jeszcze raz mega <3
    Uwielbiam Twojego bloga :)
    Czekam na nowy rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ten Roman martwi się o swoją córkę :D choć mógł by trochę przystopować, bo przecież zna Mario nie od dziś a teraz stał się do niego po prostu wredny. Mam nadzieję że panowie szybko dojdą znów do porozumienia :*
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny <3
    Roman przesadza :/
    Mario kocha Sophie i nie skrzywdzi jej, zresztą ona też darzy piłkarza uczuciem :)
    Co do kłótni, w każdym związku sie one zdarzają, ale tylko powinno ich wzmocnić <3
    Czekam na nexta i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny.
    Ta rozmowa była ostra, ale mam nadzieję, że Mario nie odpuści.
    Zapraszam do siebie na:
    http://b-jak-borussia.blogspot.com/
    Liczę na szczerą opinię :***
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział cudowny *.* Ostra rozmowa, oby Mario nie odpuścił ! Bo widać że kocha Sophie i nie mógłby ją skrzywdzić <3 czekam na nn i pozdrawiam :) Zapraszam na 6 rozdział :) Mile widziany komentarz :) opcja komentowania włączona dla anonimków :) http://nasza-dortmundzka-konstelacja.blogspot.com/2014/11/rozdzia-6.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział. Szkoda że Mario ma taki kontakt z Romanem. Czekam na następny rozdział pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń