sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ 19-,, Może masz gorączkę?"

Nie zdała sobie sprawy, jak szybko mijał czas. Kartki w kalendarzu zmieniały się, jakby przez przypadkowy podmuch wiatru. Nim się obejrzała, nadszedł maj. Niby wszystko ładnie, pięknie kwiatki kwitną, dni powoli robią się dłuższe, rozpoczęty sezon na grilowanie, jednak ten początek miesiąca miał być dla Sophie i jej rówieśników inny niż dotychczas. To właśnie matura, do której przygotowywali się przez dłuższy czas. Jedni sumiennie ucząc się wszelkich regułek i definicji, inni pobieżnie byle napisać pozytywnie najbliższy test. Teraz czeka ich wielkie podsumowanie wiedzy, jaką zdobywali, zaczynając już w podstawówce. Chyba nie jest to dla nikogo zdziwieniem, że przed tak ważnym testem, który miał otworzyć przed nimi bramy do dalszej edukacji, wielu z nich bardzo się denerwowało. W szerokim gronie znalazła się również córka Romana Weidenfellera. Jutro o godzinie 8:30 miała już głowić się nad zadaniami maturalnymi w szkolnej sali do tego przeznaczonej. Na samą myśl o tym, robiła się blada. Mało brakowało, aby jej dłonie zaczęły się trząść. Zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, nazajutrz egzamin dojrzałości. Nie może go zawalić, chce dać z siebie 100%. Inaczej nie dostanie się na studia do Monachium. Zaparzyła sobie melisy. Nie przepadała za herbatami, ale skoro wszystkim pomaga, to może ją też uspokoji? Niestety, nie było jej dane się tego dowiedzieć. Zaraz po przekroczeniu progu od swojej sypialni, upuściła kubek z gorącą cieczą. Ten rozbił się na wiele drobnych części, pozostawiając na panelach plamę po leczniczym napoju. Przeklinając pod nosem, przyniosła z łazienki zmiotkę z szufelką i szmatkę.
- Wszystko w porządku? Słyszałam huk i...- Lisa zatrzymała się w drzwiach, aby nie wdepnąć przypadkiem w rozbite szkło.
- Spokojnie to tylko ja, niezdara.- rzekła blondynka, pozbywając się bałaganu.
- To normalne, że się stresujesz.- powiedziała, siadając na łóżku nastolatki.- Chcesz o tym porozmawiać?
- To mało powiedziane.- jęknęła, zajmując miejsce naprzeciw modelki.- Nie wiem, w co ręce włożyć. Jutro mogę się spodziewać wszystkiego, nie mam pojęcia, co powinnam powtórzyć. Ciągle myślę o tym teście. Boję się, że zemdleję zanim wejdę na sale, albo zwymiotuję.- opowiedziała wszystko na jednym tchu.
- Na pewno nie powinnaś niczego powtarzać. To nie ma sensu. Przygotowywałaś się do matury sumiennie. Poradzisz sobie.- zapewniła ją- Dzisiaj potrzebny ci jest tylko odpoczynak, może świeże powietrze...- dokończyła.
- Boje się, że zawale wszystko...- wyjawiła.
- Hej, głowa do góry.- ożywiła się ciężarna- Nie ma takiej opcji. Wierzę w ciebie. Nie możesz przegrać ze strachem, będzie dobrze, zobaczysz.- poklepała ją po ramieniu.- Wiem, co czujesz. Na pewno sobie poradzisz.
- Zaraz, zaraz... Ty też...?- pytanie mogło wydać się głupie, lecz Sophie zawsze uważała Lisę za pustą blondynkę. Dopiero niedawno zaczęła się do niej przekonywać. No i do czego modelce potrzebna matura?
- Zdziwiona?- wybuchnęła śmiechem- Tak, zdawałam maturę. Mam świadomość, że kiedyś moja przygoda z modelingiem się zakończy, dlatego zabezpieczyłam się wcześniej. Mam inny fach w ręku.- uśmiechnęła się triumfalnie.
- Sprytnie...- przyznała młodsza- To jako kto możesz jeszcze pracować?
- Nudna księgowa, jednak zawsze coś.- wzruszyła ramionami- Na starość nie zostanę na lodzie.
- Ah... Przepraszam za kubek.- przypomniało jej się o stłuczonym naczyniu, które należało do długonogiej.
- Przestań, to tylko skorupy.- zaśmiała się, poprawiając pasmo włosów.- Kubek, jak kubek.
- Wiesz, chyba spacer dobrze mi zrobi. Przejdę się do Mario.- oznajmiła.
- Świetny pomysł!- klasnęła w dłonie- I dotlenisz się przy okazji.- uśmiechnęła się promiennie. Sophie chwyciła za telefon, po czym przeszła do korytarza, gdzie założyła trampki. Postanowiła, nie uprzedzać Niemca o swojej wizycie. Chciała mu zrobić niespodzianke. Całą drogę rozmyślała na zmiane o maturze i o Goetze. Bardzo przejmowała się testem. Wiele od niego zależało. Z drugiej strony brunet. Stał się dla niej jak narkotyk. Uzależniła się od jego brązowych tęczówek, dotyku, zapachu. Miałaby go tutaj zostawić i sama wyjechać na południe kraju? Dzieliłoby ich tyle kilometrów, to aż nieprawdopodobne. Ciekawiło ją, czy on by za nią tęsknił, bo ona na pewno. Dość szybko dotarła do posesji piłkarza. Zapukała do drzwi i nic. Zadzwoniła dzwonkiem, ponownie odpowiedziała jej głucha cisza. Samochód bruneta stał na podjeździe, więc musiał być w domu lub wybrać się gdzieś pieszo. Chwyciła za klamkę i okazało się, że Niemiec chyba nie wie, do czego służą klucze. Przekroczyła próg domu, po czym usłyszała dźwięk włączonego odkurzacza. Ruszyła w poszukiwaniu źródła hałasu, a zatrzymała się już w salonie. Ujrzała Mario, który... sprzątał? Wow... Koniecznie trzeba zapisać ten dzień w kalendarzu, po prostu święto narodowe. Stała tak chwilę, wpatrując się z szeroko otwartymi oczami w rzadko spotykane zjawisko. Nie wierzyła, w to co się właśnie działo.
- Oooo! Kogo moje piękne oczy widzą?- powiedział brunet, zauważając wybrankę jego serca.
- Jejku Mario, wszystko w porządku? Może masz gorączkę?- zapytała lekko zaniepokojona.
- Czuję się wyśmienicie. Zwłaszcza, kiedy wpadasz do mnie niezapowiedzianie.- rzekł, wtulając się w blondynkę.
- Chyba jednak powinieneś iść do lekarza... Ty i odkurzacz?- uniosła brwi.
- Gdybyś ujrzała bałagan, narzekałabyś. Wiesz, trudno zrozumieć was kobiety...- westchnął.
- Za to z wami jest prosto, jak z puzzlami dla trzylatków.- odgryzła się.
- Tak?- spojrzał w jej zielone oczy.
- Wystarczą wam trzy rzeczy. Jedzenie, seks i piłka nożna. Chodz to ostatnie zależy od konkretnego przypadku.- wytknęła w jego stronę język.
- Wcale nie.- zaprzeczył, lecz mało przekonywująco.
- Ja wiem swoje.- uśmiechnęła się.- Gdyby na maturze znalazły się pytanie odnośnie obsługi mężczyzny...- rozmarzyła się.
- No właśnie, jak stresik?- zapytał, nadal nie wypuszczając dziewczyny ze swych objęć.
- Mało brakuje, żeby trzęsły mi się ręce...- wyznała pochmurniejąc.
- Melisy może?- zaproponował.
- To niebezpieczne. Już zbiłam dziś jednem kubek z herbatką.- oznajmiła. Mario wybuchnął niepohamowanym śmiechem.- Dzięki, tyle w tobie empatii...- sarknęła, odsuwając się od sportowca.
- No dobrze, to zostawmy gorące napoje.- opanował się- Lepiej ty podaj jakąś propozycję na odstresowanie, boję się, że mi dziś krzywdę zrobisz.- wyszczerzył się.
- Nie zabijaj. Nie zabijaj.- powtarzała szeptem szóste przykazanie. Przyciągnęła go do siebie za podkoszulek chłopaka, i już po chwili zachłannie smakowała jego ust.
- I tak mnie kochasz.- udało mu się powiedzieć między pocałunkami, które z miłą chęcią odwzajemniał.
- Cicho bądz mądralo.- zaśmiała się, coraz bardziej zatracając w pieszczotach.
- Zawiozę cie jutro na te testy.- zaproponował.
- Jaki zaszczyt mnie kopnął...- przygryzła dolną wargę- Poproszę o autograf.
- Może nawet coś więcej uda mi się załatwić.- podsumował, chowając niesforny kosmyk jej włosów za ucho.
,,I need your love
I need your time
When everything's wrong
You make it right"


Jak na złość trafiła na koniec dość długiej kolejki. Mimo to, nie ugasił się jej ogromny entuzjazm. Miała ochotę skakać i śpiewać, ale powstrzymywała się, ponieważ ludzie stwierdziliby, iż jest wariatką. Bawiła się swoim telefonem, siedząc na strasznie niewygodnym krzesełku. Przeglądała galerie ze zdjęciami głownie jej i Mario. Uśmiechała się promiennie na wspomnienie, wspólnie spędzonych chwil. Ostatecznie obsłużono wszystkich petentów, stojących przed blondynką i nadeszła kolej zielonookiej. Przewiesiła torebkę przez ramie, po czym podeszła do okienka.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?- pani w szarej marynarce i białej, dopasowanej koszuli beznamętnie wyrecytowała standardową regułkę.
- Dzień dobry. Ja przyszłam odebrać dowód osobisty.- oświadczyła dumnie.
- A tak, tak. Zaraz wracam.- oświadczyła, szukając czegoś w stosie papierów, jednak szybko wróciła.- Proszę podpisać tutaj i jeszcze tutaj.- wręczyła dziewczynie długopis i wskazała dwie luki do wypełnienia.- Proszę bardzo.- i tak oto panna Weidenfeller otrzymała kawałek plastiku.
- Dziękuję.- rozpromieniła się. Już nawet na papierze była pełnoletnia.
- Witamy w świecie dorosłych!- pani zza szybki, wyrwała się na sekundę z transu, unosząc kąciki ust, po czym zajęła sie wystukiwaniem liczb na klawiaturze komputera. Córka piłkarza Borussii opuściła urząd z dowodem tożsamości i ogromnym bananem na twarzy. Teraz sama będzie mogła kupić w sklepie alkohol na kolejną imprezę. Ostatnio musiał zastąpić ją Mario, ale nie czuł się pokrzywdzony z tego powodu...
Retrospekcja
- Dziś nie będę sobie żałował...- oznajmił Mario, zapinając guziki przy kraciastej koszuli.
- A co to za święto?- zapytała, przeglądając się w lustrze, w sypialni bruneta.
- Jak to jakie? Twoja osiemnastka!- oburzył się.- Muszę opić twoje zdrowie.
- Każda wymówka jest dobra.- zaśmiała się, wygładzając materiał kremowej sukienki.
- Wyglądasz bosko...- podsumował wpatrując się w dziewczynę.- Powinienem Romkowi pogratulować, że takie cudeńko zmajstrował.- zielonooka wybuchnęła śmiechem.
- Ty jak coś powiesz, ale wiesz przy ojcu...- pogroziła palcem- Ugryź się w język.
- Dobrze, dobrze. Będę grzeczny.- uniósł dwa palce, jak do przysięgi.
- Zobaczymy.- podsumowała, uśmiechają się promiennie.
- Zdążę dać ci jeszcze prezent.- zauważył sportowiec, po czym zaczął szperać w jednej z szuflad.
- Po co wydawałeś pieniądze? Dla mnie zawsze najlepszym prezentem będzie twoja obecność.- rzekła, odwracając się w jego stronę.
- Nie odbieraj mi tego przywileju.- udawał zasmuconego- Każdy facet, chcę obdarowywać swoją kobietę tym co najlepsze.
- No dobra, niech będzie.- oznajmiła.
- Życzę ci tylko, żebyś miała przystojnego chłopaka.- wręczył podarunek i puścił do niej oczko.
- Tak i mądrego, skromnego, wysportowanego...- zaczęła wymieniać rozbawiona.
- Pięknie się uśmiechasz.- przerwał jej wcześniejszą wypowiedz.
- Dziękuję za już kolejny komplement kochanie.- pocałowała go w policzek.- Czyli mam otwierać?- chciała się upewnić. Brunet skinął głową. Zielonooka wyjęła z koperty jej wcześniejszą zawartość.
- I jak?- zapytał, za nim zdążyła coś powiedzieć.
- Żartujesz?!- pisnęła, nie dowierzając. Trzymała w ręku dwa bilety na koncert swojego ulubionego zespołu, który miał odbyć się w Monachium.- Wow... Ja... Nie wiem, co powiedzieć!- zakryła dłonią usta.
- Czyli, że prezent się podoba?- niepotrzebnie dopytywał.
- Oczywiście! Mario, dziękuję!- tuliła go, jak pluszową maskotkę.
- Cieszę się, że udało mi się trafić. Nie miałem pojęcia, co ci wręczyć.- powiedział, muskając wargami jej policzek.
- Strzał w dziesiątkę!- zauważyła nadal podekscytowana.
- Nie wiem, czy to odpowiedni moment, ale szukam go już od dawna i wydaje mi się, że on nie nadejdzie. Sophie, bo musimy poważnie porozmawiać.- oznajmił cicho, jakby sam bał się swoich słów. Mieli jeszcze czas, zanim nadjedzie taksówka i zawiezie ich na imprezę urodzinową blondynki.
- Coś się stało?- od razu zauważyła, iż twarz Niemca wkradł się nerwowy grymas.
- Spokojnie. Wszystko w porządku.- uśmiechnął się delikatnie, chcą uspokoić tym gestem dziewczynę.- Myślałaś może co będzie z nami, kiedy zaczniesz studia, tam w Monachium?- rzekł. Już osiemnastolatka, usiadła na sypialnianym łóżku. Oczywiście, że rozmyślała wcześniej nad ich przyszłością, bała się jej. Chciała wyjechać i jednocześnie mieć przy sobie Goetze. Ale czy da się chwycić dwie sroki za ogon?
- Jeszcze nie wiadomo, jak napisałam maturę. Nie wiadomo, czy się tam dostanę.- oznajmiła, wlepiając pusty wzrok w swoje dłonie.
- Na pewno cię przyjmą. Widziałem, jak miesiącami przygotowywałaś się do tego testu. To tylko formalność.- zajął miejsce obok panny Weidenfeller.
- Wtedy spełniłoby się moje marzenie. Zawsze chciałam tam studiować.- wyznała.
- Właśnie skoro jesteśmy przy marzeniach... Wiesz, ja zawsze marzyłem, aby móc kiedyś trenować pod okiem Guardioli. On wziął pod swoje skrzydła zawodników Bayernu. I ostanio dostałem propozycę gry w jego drużynie.- powiedział, starannie dobierając słowa.- To dla mnie zaszczyt, że ktoś taki zainteresował się właśnie moją osobą.
- Ja na piłce nożnej nie znam się wogóle, ale jako że mieszkam w Dortmundzie, to wiem jedno. Nikt tutaj mówiąc delikatnie, nie przepada za Schalke i Bayernem.- zauważyła, podnosząc niepewnie wzrok. Mario cicho westchnął.
- Mam tę świadomość. I nie wiem, co zrobić. Z jednej strony zostawiłbym tutaj przyjaciół, rodzine, Borussie...- zrobił dłuższą przerwę.- Z drugiej spełniałbym swoje marzenia i przeprowadziłbym się razem z tobą do Monachium.- dokończył, patrząc prosto w zielone tęczówki swojej dziewczyny.
- I chciałbyś poznać moje zdanie.- raczej stwierdziła niż zapytała.
- Oczywiście. Muszę podjąć ważną decyzję. Bardzo interesuję mnie, co o tym wszystkim sądzisz. No i jesteśmy parą, a mowa o naszej wspólnej przyszłści.- splótł ich dłonie.
- Trzeba mieć marzenia, bo człowiek bez nich jest nikim, tak zawsze powtarza mi dziadek. Że każdy powinien zakładać sobie własne cele i wytrwale do nich dążyć. Jeśli podpiszesz ten kontrakt, to na pewno będzie wielkie poruszenie w całym kraju. I tego nie unikniesz.- wzruszyła bezwładnie ramionami.- Ale czy warto przejmować się opinią innych ludzi, często zazdrosnych i zawistnych...- zakończyła swoją wypowiedź.
- Gram w Borussii ponad 10 lat. Zżyłem się z tym klubem, kibicami a oni ze mną. Nie wiem, co robić. Chciałbym spróbować czegoś nowego, a jeśli to będzie strzał w stopę?- uniósł brwi- Nie poradzę sobie w Bayernie, będę całe mecze siedział na ławce...
- A myślisz, że ja nie ryzukuję, chcąc dostać się właśnie na ten uniwersytet? Poprzeczka jest ustawiona wysoko, mogę nie dorównać do ich poziomu. Wywalą mnie po kilku miesiącach i zostane z niczym.- prawie wyrecytowała- Ale chcę spróbować mimo to. I będę wspierać cie jaką kolwiek podejmiesz decyzję.
- Idziemy, taksówka czeka. Atmosfera zrobiła się zbyt poważna, jak na moje gusta.- zaśmiał się brunet.- Muszę codziennie dziękować Bogu, że akurat ciebie mi zesłał.- okręcił ją wokół własnej osi, po czym namiętnie pocałował.
- Mieliśmy się już zbierać.- zachichotała, łapiąc młodzieńca za podbródek.
- Chwila nas nie zbawi.- oznajmił, puszczając zalotnie oczko w jej stronę.
- Spóźnię się na własną osiemnastkę.- zauważyła, przypominając o imprezie urodzinowej.
- No dobra, chodźmy.- chwycił ją za dłoń.- Ale jeszcze to dokończymy.- szepnął do ucha blondynki, otwierając jej drzwi od domu.



*****
Wiem, wiem... Krótki, nie powala, długo czekałyście. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam :/ popłakałam się pisząc ten rozdział (nie dlatego, że jest beznadziejny) chciałabym być na miejscu Sophie, ale powiedziałabym, żeby został w Dortmundzie :'( ciekawe, czy teraz gdzieś, ktoś radzi podobnie Marco... Postaram się, aby kolejne były dłuższe i ciekawsze. Jeszcze trochę sielanki nam pozstało, a potem zacznie się ,,dziać" (tak mi się wydaje). Mile widziane motywujące komentarze pod postem ;) Mam pomysł na kolejny rozdział, więc im szybciej 10 komentarzy, tym szybciej next ;) XOXOXO

















12 komentarzy:

  1. Jejku :(
    Podoba mi się ten rozdział, ale Mario i Sophie w Monachium...
    Chciałabym jednak by oboje zostali, ale jak to powiedziała Sophie, trzeba dążyć do spełniana marzeń :)
    Chce już następny rozdział!
    Do następnego i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział :*
    Hahha Mario i sprzątanie xD
    Ciekawa jestem jaką Mario i Sophie podejmą decyzję .
    Mam jednak nadzieję, że zostaną w Dortmundzie :)
    Wiem, że trzeba dążyć do wyznaczonego sobie celu i spełniać marzenia ale jednak mam nadzieję, że zostaną :)
    Czekam nn :*
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Twojego bloga ♥ ;)
    Rozdział bardzo ciekawy a zwłaszcza temat ich wspólnej przyszłości i decyzji o grze Mario :)
    Nwm co to będzie.. Hmm zobaczymy :)
    Niecierpliwie czekam na nexta ♥ Mnie wiesz gdzie szukać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział i nowego bloga :)
      http://tyijanaszahistoria.blogspot.com/

      http://oczytozwierciadloduszy.blogspot.com/

      Usuń
  4. Lubię tego bloga ;) ciekawe co zrobi Marco. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. no no :3 rozdział cudowny. Ale Spohie i Mario w Monachium ? :ooo Mam nadzieje, że zostaną w Dortmundzie. Mimo to rozumiem... Spełnianie marzeń ;) Zastanawia mnie co chce zrobić Marco. Czekam na nexta, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No rozdział jest świetny :)
    Mario i Sophie bardzo do siebie pasują <3
    Uważam, że powinni pojechać i spełniać marzenia razem <3
    Czekam na nexta i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za moją nieobecność. Niebyła to jednak moja wina. Oczywiście nadrobiłam rozdziały.
    Rozumiem, że rozdziały czasem wychodzą aż za długie, a czasami aż za krótkie. To zależy od weny, pomysłu i akcji ale doceniam chociaż nawet najkrótszy rozdział.
    Mario to typowy facet a a razem inny od wszystkich. To urocze, że zmobilizował się do posprzątania domu tylko dla Sophie.
    Nawet taka drobnostka dla kobiet i wielki wyczyn dla mężczyzn jest dowodem jak bardzo zależy mu na niej.
    Nie chciałabym, żeby ta dwójka przeniosła się do Monachium. Z drugiej strony miłość na odległość nie zda testu na dłuższą metę. Ciekawi mnie czy Mario rozważył też to, że jak przeniesie się do Monachium to będzie mieć ciągle na głowie Marcela ^^. No cóż zapowiada się ciekawie.
    Twój blog jest bardzo emocjonalny i widać, że przelewasz w niego wiele emocji i uczuć. Gdy czytałam poprzedni czyli 18 rozdział popłakałam się, później trochę się uspokoiłam. Nadaremnie bo już po chwili w tym o to rozdziale płakałam jak nienormalna. Dodatkiem był jeszcze twój komentarz na koniec. Marco ktoś doradza. Jest nim Mario i ma nadzieję oraz po części przekonuje go do przejścia do Bayernu. To smutne. Samo w sobie i nie będę tego tłumaczyć bo i tak już się wystarczająco wypłakałam. To jego decyzja my możemy tylko jedynie mieć nadzieje, że nie przejdzie do Monachium oraz modlić się o jego zdrowie. Tylko to nam zostało.
    Czekam na nowy rozdział i zapraszam do siebie ;)
    http://miloscwdortmundzie2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  9. Super ^.^
    Nieważna gdzie aby żeby Mario i Sophie byli razem :**
    Czekam na następny rozdział !!!
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam ochotę Ci coś zrobić :') Popłakałam się przy ludziach przez Ciebie! :'( MARIO I FRAJERN :')

    OdpowiedzUsuń