sobota, 8 listopada 2014

ROZDZIAŁ 17-,, Powinieneś jej pomnik postawić"

Scenka prawie, jak z reklamy dobrej kawy. Grupa roześmianch przyjaciółek plotkuje, żywo gestykulując, wmiędzyczasie delektując się aromatem ,,świeżo zmielonych ziaren". Tutaj sytuacja ma się bardzo podobnie, lecz główne bohaterką są raczej amatorkami malinowej herbaty. Usadowiły się wygodnie na sporym łóżku panny Keller, trzymając w dłoniach kubki z parującą cieczą. W ostanim czasie w życiach maturzystek zaszło wiele zmian, których niekoniecznie się spodziewały. Cieszyły się, iż udało im się tak zorganizować czas, aby znaleźć chwilkę na wspólną rozmowę.
- Pyszna ta twoja herbatka.- oznajmiła Sophie, upijając łyk gorącego jeszcze napoju.
- Idealna, kiedy za oknem taka pogoda.- rzekła jej koleżanka, układając sobie pod plecami jedną z puchowych poduszek dla większego komfortu.
- Wiosna sie nam chyba gdzieś po drodze zapodziała.- zaśmiała się zielonooka.
- Możemy rozwiesić jakieś plalakaty, ogłoszenia.- zachichotała, ta która pogodziła się już ze śmiecią brata.- Albo uzbroić się w cierpliwość.
- No niestety, nic więcej nam nie pozostaje.- zgodziła się- Opowiadaj mi lepiej co u ciebie.
- U mnie? Dużo zmian. Ale słyszałam, że ty na nude też nie narzekasz.- Olivia uniosła brew, dając do zrozumienia, że się czegoś domyśla.
- Zapytałam pierwsza!- wytknęła w jej stronę język.
- Dobra, nie bij.- wybuchnęły śmiechem.- Zacznę od początku.
- Sprytnie...- parsknęła blondynka, za co została zmierzona surowym spojrzeniem przyjaciółki.
- Tydzień temu Nick zaprosił mnie na spacer, co bardzo mnie zdziwiło, bo praktycznie codziennie biegamy razem. Było świetnie. Poszliśmy do centrum na pyszną szarlotkę z lodami. Nie kończyły się nam tematy na rozmowy. Czułam się przy nim swobodnie. Jakbyśmy byli stworzeni dla siebie.- zarumieniła się na wspomnienie tamtej chwili.- No i tak jakoś wyszło. Pocałowałam go. A najlepsze było to, że on nie miał nic przeciwko. A potem zapytał, czy nie spróbowalibyśmy... No i teraz mogę ci powiedzieć, że jestem z Nickiem.- uśmiechnęła się.
- Gratuluję! Strasznie się cieszę. Kiedy go przedstawisz?- dopytywała.
- Pewnie przy najbliższej okazji. Zobaczymy, jak to wyjdzie.- upiła łyk herbaty.
- Wiedziałam, że coś z tego sie wykluje.- wyszczerzyła się.
- No właśnie, skoro jesteśmy już przy przewidywaniu... Co tam u Mario?- zaśmiała się.
- Chyba ma się dobrze, z tego co wiem. - odruchowo przygryzła wargę.
- Oj ty to wiesz najlepiej.- znowu wybuchnęły śmiechem.- Powiedzieliście ojcu?
- Jeszcze nie. Szczerze, to boję się jego reakcji.- wyznała.
- Sophie, ale przecież on lubi Mario, dobrze go zna, więc...- zastanawiała się głośno.
- No właśnie. Kolega z boiska, chłopakiem córki...? Nie wiem, co on o tym pomyśli. Nigdy nie rozmawialiśmy razem o chłopakach. Kocham Mario i nawet jeśli tata nie ucieszy się na wieść o naszym związku, to z nim będę. Ale przyznaje, że wreszcie dogaduję się z Lisą i Romanem. Nie chciałabym tego niszczyć.- powiedziała, odstawiając pusty już kubek na stoliczek nocny.
- Awwwww...- skomentowała wypowiedź przyjaciółki.- Jesteście tacy słodcy, chyba zaczne was shipować.- zachichotała.
- Bardzo śmieszne.- rzekła z sarkazmem.
- Dziwne, że dziennikarze jeszcze nic nie zauważyli. A tu taki news się szykuje.- wyszczerzyła się.
- Raczej nie spotykamy sie w miejscach publicznych. Co to by było gdyby ojciec, dowiedział się o nas z gazet...- córka bramkarza uniosła brwi.
- Żeby was nie wyprzedzili z tą nowiną.- ostrzegła Olivia.
- Spokojnie kochana, trzymam ręke na pulsie. Przynajmniej tak mi sie wydaje.


*****
Siedziała na kuchennym krześle, przeglądając kolejne strony jakiegoś kolorowego czasopisma. Dziwiła się, jak ludzie mogę czytać takie bzdury. Kogo interesuje, gdzie najwięcej botoksu można znaleźć u znanych gwiazd filmowych? Gazeta ta wpadła w dłonie blondynki przez przypadek. Leżał na stole, a duże i jaskrawe literki przykuły jej uwagę. Czyżby Lisa czytała takie bzdury? Wiadomości wyssane z palca? Nie raz widziała modelkę z grubszą książką w dłoni, wywnioskowała z tego, iż lubi pochłaniać lektury. Ale w tych kilku kartkach nie znalazła żadnych ciekawych informacji. Po co wiedzieć jej, ile pieniędzy na swoje wakacje wydaje przeciętny celebryta? Z głębokiej zadumy wyrwał ją dźwięk dzwonka. Jako, że była w tej chwili sama w domu, udała się do drzwi. W wejściu ujrzała spory bukiet białych róż, a zaraz za nim jak się domyśliła dostawcę.
- Dzień dobry. Pani...- rzucił wzrokiem na plik formularzy, które trzymał w lewej dłoni.- Sophie Weidenfeller?- zapytał, promiennie się uśmiechając.
- Tak, to ja...- odparła z lekkim zdziwieniem.
- Kwiaty dla pięknej pani.- wręczył jej wiązankę.- Proszę podpisać tutaj.- użyczył blondynce długopisu, po czym wskazał lukę, w której miała wstawić swoją parafkę.
- Ale jest pan pewien, że to do mnie?- dopytywała.
- Nasza firma jest jedną z najlepszych w Niemczech. Nie popełnilibyśmy takiej pomyłki.- zapewnił. Ostatecznie nastolatka przyjeła bukiet, kierując się z nim do kuchni. Umieściła go w wazonie z zimną wodą. Obejrzała prezent dokładnie z każedej strony. Trzeba było przyznać, że kwiaty wyglądały przepięknie, na dodatek był to jej ulubiony gatunek. Pomiędzy łodygami róż znalazła starannie złożoną karteczkę. A jej treść brzmiała następująco:
,, Mam nadzieję, że nie udusisz mnie za kwiaty. Wiem. Nikt nie miał wiedzieć, ale musiałem Ci coś wręczyć 14 lutego. Nie zdążyłbym dostarczyć ich osobiście. Jutro mamy mecz na wyjeździe i mam 2 godziny, żeby spakować się po treningu. Obiecuję, że uczcimy to święto w innym terminie. Kocham Cię jak wariat. Nie gniewaj się na mnie. I tak będę ciągle myślał o Tobie i tęsknił. Twój M. PS Buziaków nie wysyłam, bo mają być ode mnie, a nie od tego dostawcy."
Przeczytała krótki liści kilka krotnie, szeroko się uśmieczając. Cieszyła się, że Mario o nie nie zamoniał. Nie potrafiła się na niego gniewać. Z resztą to nie jego wina, iż mecz przypadł akurat na walentynki. Nie był to tandetny wierszyk tzw. kopiuj-wklej. Śmiała się, kiedy wyobrażała sobie, jak młody Niemiec biega po całym mieszkaniu w poszukiwaniu ładowarki, słuchawek i innych potrzebnych mu rzeczy. Zawsze robił wszystko na ostatnią chwilę i tak było również tym razem. Schowała liścik do kieszeni jeansów. Za pewne jeszcze nie raz na nią zerknie, wspominając chłopaka. Kiedyś było to dla niej nie do uwierzenia, że nawet kilka słów na papierze od ukochanej osoby, potrafi sprawić tyle radości i dodać energii na resztę dnia. Blondynka chwyciła za zielone jabłko. Usłyszała, że ktoś wszedł do domu, a po chwili w pomieszczeniu zawitał jej ojciec.
- Witam!- krzyknął uśmiechnięty. Córka kiwnęła tylko głową, ponieważ przeżuwała akurat część owocu.- O! A dla kogo tyle kwiatów?- zapytał wyraźnie zdziwiony, wyciągając z szafki butelkę z wodą mineralną.
- Dla mnie.- rzekła, konsumując swoją zdrową przekąskę.
- Od kogo?- dopytywał lekko zaskoczony.
- Od mojego chłopaka.- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Stwierdziła, że to dobry moment aby w małym stopniu uświadomić tatę, który właśnie zakrztusił się napojem.
- Ale jak? Kto? Kiedy?- nie wiedział, o co najpierw zapytać. Każda informacja była dla niego równie ważna.
- Mów wolniej.- zaśmiała się.
- Od jak dawna masz chłopaka?- udało się mu ułożyć poprawne pytanie.
- Jakiś czas... Nie długo...- odpowiedziała tajemniczo. Gdyby podała dokładną datę, domyśliłby się, kto może być jej wybrankiem. W sumie nie skłamała. Dla kogoś ponad dwa miesiące to może być mało.
- Dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś?- oparł się o kuchenny blat.
- Nie wiedziałam czy to wyjdzie i nie chciałam zapeszać.- wyjaśniła.
- A kiedy go nam przedstawisz? Chciałbym go poznać.- oznajmił spokojnie. ,, Jak mam przedstawić im kogoś, kogo dobrze znają?"- pomyślała.
- Nie wiem, kiedy on będzie miał czas...- zaczęła się wykręcać.
- Nie znajdzie go dla ciebie?- uniósł brew.
- Nie o to chodzi. Ma też swoje obowiązki...-nie chciała zdradzać zbyt wiele.
- Pracuje? Jest starszy?- przeraził się.
- Spokojnie, oddychaj.- zachichotała.- Tak pracuje i jest starszy, ale nie dużo.
- Czyli ile? Rok, dwa?- dopytywał.
- Trochę więcej... Ale byłeś blisko. Zresztą czy to ważne? Ważne, że się kochamy, prawda?- ugryzła swoje jabłko.
- Nie chciałbym, abyś chodziła ze starym zgorzkniałym dziadem.- rzekł, drapiąc się po głowie.
- To mi nie grozi.- uśmiechnęła się promiennie.- On jest przystojny, zabawny, energiczny, troskliwy, czasami nawet odpowiedzialny. Ma sto pomysłów na minute, dzięki czemu nie da się z nim nudzić...- rozgadała się.
- Czyli, że to coś na poważnie...- podsumował Roman.
- Tak. Strasznie go kocham.- wyznała.
- Już sie nie mogę doczekać, kiedy go poznam.- oznajmił, chowając ręce do kieszeni spodni.
- Liczę, że będziesz wyrozumiały.- oświadczyła, wyrzucają ogryzkę do kosza.
- Nie rozumiem... Inna religia? Może inne obywatelstwo?- zastanawiał się głośno.
- Sam zobaczysz. Nie masz się czym martwić.- zapewniła go.
- O Boże... Arab?- zakrył dłonią usta.
- Nieeeee... Matka Niemka, ojciec Niemiec. Wyluzuj.- zaśmiała się, widząc ulgę na twarzy rodzica.
- Jak ja mam być wyluzowany?- przytulił ją do siebie.- Kiedy jakiś obcy facet, miesza w głowie mojej kochanej córeczce. Chciałbym cię przed wszystkim uchronić nawet przed złamanym sercem.- wyznał, całując ją w czubek głowy.
- On taki nie jest.- zaprzeczyła.- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.- oznajmiła.
- Tylko niech mi się z łapami od ciebie z daleka trzyma.- pogroził palcem.
- Oj tato...- prychnęła.
- No co? Jak nie daj Boże, on cie skrzywdzi, to będę pierwszy, który mu przywali. A zaraz za mną Felix, Matt, Adam, twój Marcel no i oczywiście Mario.- zaśmiał się.
- Nie będzie takej potrzeby.- zapewniła, opuszczając pomieszczenie.
- Sophie, zaczekaj. A ten bukiet to z jakiej okazji?- zapytał.
- Dziś są walentynki.- rzekła.
- O cholera...- złapał się za głowę.- No tak 14 luty... Jadę do sklepu coś kupić. Jak Lisa wróci i pytałaby o mnie, to powiedz, że jestem na rozmowie u trenera.- krzyknął, szukając w kuchni portfela.
- Nie ma sprawy.- zaśmiała się.
- Jak dobrze, że posłuchałem Lisy i spakowałem te walizki wcześniej.- głośno westchnął.
- Powinienieś jej pomnik postawić.- wzruszyłam ramionami.
- Dziś już chyba nie zdążę. Muszę wymyślić coś innego...- i tyle go widziała. Wybiegł z domu, jakby się paliło.


****
Właśnie wrzuciła do plecaka sportowe ciuchy, tak jak doradził jej Goetze. Chciał ją gdzieś zabrać, reszte szczegółów zatrzymał dla siebie. Miała nadzieję, że uda jej się dowiedzieć po drodze, jakie plany ma chłopak. Bardzo ciekawa randka. Liczyła na to, aby nie musiała biegać. Wszystko, tylko nie to. Tymczasem, chwyciła jeszcze za bluzę z kapturem, po czym przeszła do korytarza. Słyszała, iż telewizor był włączony, co oznaczało, że Lisa i Roman oglądają w salonie film. A gdyby tak spontanicznie powiedzieć im o Mario? Chłopak i tak zaraz miał się tu pojawić. Jeśli będzie to dłużej planować, to na bank nic z tego nie wyjdzie. Uniknęłaby napiętej atmosfery...Teraz albo nigdy. Przeszła do pomieszczenia, gdzie para leżała wygodnie na kanapie, a obok nich wierny labrador.
- Zaraz wychodzę, i chciałam wam kogoś przedstawić...- nie miała pojęcia, jakiego słowa użyć, bo przecież Niemca już znają, ale nie jako jej chłopaka.
- Oj, mogłaś powiedzieć wcześniej. Przygotowałabym coś.- oznajmiła modelka, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Na pewno nie zostaniemy na długo.- zapewniła.
- Randka...- pokiwał głową bramkarz.
- Raczej nie.- zaśmiała się- Po prostu spędzimy razem czas. Tylko proszę was. Bądzcie wyrozumiali. A zwłaszcza ty, tato.
- Nie rozumiem... Wstydzisz się mnie, czy co?- zmarszczył brwi.
- Bądź miły. Zresztą sam zaraz zobaczysz...- opuściła salon, kierując się ku drzwiom. Po chwili usłyszała dzwonek, po czym zaprosiła do domu bruneta.
- Witam moją piękność.- przewitał się subtelnym pocałunkiem. Od razu zauważył, że Sophie czymś się denerwuje.- Coś się stało?- zdziwił się.
- Powiedźmy im o nas. Teraz.- oznajmiła, patrząc w brązowe oczy piłkarza.
- Wiesz, ja nie mam z tym żadnego problemu, ale nic na siłe.- powiedział, uśmiechając się.- Mógłbym wykrzyczeć całemu światu, że mam ciebie.
- Nie czaruj, nie czaruj...- zaśmiała się.- Chodźmy. Czekają.- szła przodem, a zaraz za nią brunet.
- Miejmy to już za sobą.- wyszeptał, gdy wchodzili do pokoju dziennego.- Siemka!- krzyknął na przewitanie reszcie domowników, chwytając zielonooką za dłoń. Świadomie dodał jej tym gestem odwagi.
- To właśnie o Mario wam opowiadałam.- rzekła, promiennie się uśmiechając.
- Gratuluję wam! Jaki ten świat jest mały.- zaśmiała się Lisa. Głaskała psa, który leżal na jej kolanach. Najstarszy z towarzystwa wybuchł histerycznym śmiechem.
- Żartujecie sobie z nas? Sory, ale ja sie nie nabrałem.- trzymał się za brzuch, który musiał go rozboleć.
- Po co mielibyśmy to niby robić?- zapytał zdziwiony młodzieniec.
- Ja cie przecież dobrze znam. Pewnie chcecie mnie wkręcić. Zaraz wyskoczy Reus z kamerą w ręku.- usiadł na oparciu fotela.
- Pięknie razem wyglądacie.- wtrąciła długonoga.
- Dziękujemy.- dziewczyna cieszyła się, że chociaż Lisa nie ma nic przeciwko ich związku.- Myślę, że Marco ma ciekawsze rzeczy do roboty.- rzuciła z ironią. Ostatecznie zawodnikowi Borussii udało się opanować. Spoważniał, po czym zaczął wpatrywać się w młodych ludzi.
- Czyli, że wy... tak na serio?- nie mógł uwierzyć, w to co powoli zaczęł do niego docierać.
- Właśnie próbujemy ci to uświadomić.- westchnęła zniecierpliwiona nastolatka.
- Mario... To jest moja córka...- spojrzał na niego błagalnym wzrokiem, jakby chciał go przekonać do zmiany zdania.
- Przecież wiem o tym.- wyszczerzył się Niemiec.- Macie takie same oczy i bardzo podobne charaktery. Uparci jak...- nie zdążył dokończyć, ponieważ otrzymał sójkę w bok od swojej dziewczyny. Pan domu kręcił głową z niedowierzeniem. Widział zmiany, które zaszły w zachowaniu kolegi z boiska, ale nie spodziewał się, że są one spowodowane właśnie przez jego dziecko.
- Nie wiem co powiedzieć...- przyznał- Na pewno nie mam ochoty skakać z radości na tę wiadomość.- przetarł twarz dłońmi, chcąc upewnić się, czy nie śni.- Nie podoba mi się to. Wogóle, jak długo się znacie?- zapytał, szukając dziury w całym.
- Wystarczająco.- oznajmiła szorstko panna Weidenfeller.- I nie pytamy cię o to, co powiedziałbyś gdybyśmy byli parą, tylko chcemy uświadomić ci, że już nią jesteśmy.- rzuciła podirytowana, strach zastąpiła złość.
- Ja poprostu się zakochałem. Nie ma dla mnie znaczenia, kto miałby być w przyszłości moim teściem...- wzruszył ramionami brunet.
- Przystopuj młody.- gestem dłoni, przerwał wypowiedz chłopaka.- Masz jeszcze sporo czasu, żeby zacząć myśleć o ślubie. A my musimy sobie kiedyś porozmawiać, tak w cztery oczy.- wyburczał obrażony, po czym opuścił salon.
- Dajcie mu jeszcze trochę czasu. Musi wszystko na spokojnie przemyśleć.- oznajmiła Lisa. Po chwili Mario z Sophie znaleźli się już w jego aucie. Chłopak sprawnie pokonywał ulice Dortmundu, rozmawiając przy tym z dziewczyną.
- Jak myślisz, o czym on chce z tobą gadać?- zapytała blondynka, przypatrując się profilowi kierowcy.
- Nie wiem... Pewnie mam trzymać od ciebie metrowy dystatns.- zaśmiał się Niemiec.
- Ups... To chyba troszkę za późno...- zawtórowała mu śmiechem.
- Ale nie mówmy mu o tym. Bo mnie zabije.- spoważniał na chwilę.
- Nawet nie dopuszczałam takiej opcji do głowy.- uśmiechnęła się promiennie.- Mario, gdzie my tak na prawdę jedziemy?- zapytała. Nie rozpoznawała okolicy, po której się poruszali.
- Zawsze dotrzymuję złożonych obietnic, więc zabieram cię na salę, gdzie trenuję boks.- wyjaśnił.
- Świetnie!- wyraźnie się ucieszyła.- Zaraz, zaraz... A po co mi tamte ciuchy?- wspomniała o plecaku, który wcześniej zapakowała na tylne siedzenie.
- Jak to po co? Ćwiczysz ze mną.- zaśmiał się, parkując pod budynkiem, który był celem ich krótkiej przejażdżki.
- Żartujesz? Wiesz, że ja nie umiem? Jeszcze zrobie komuś krzywdę przez przypadek.- powiedziała, zakładając nogę na nogę.
- Nauczę cię. To nie jest takie skoplikowane, a o tej godzinie nikt już nie trenuje. Będziemy sami.- wyjaśnił, odpinając swój pas bezpieczeństwa.
- Mimo to, wolałabym tylko patrzeć...- próbowała się wymigać.
- Nie ma tak łatwo. Wychodzisz sama, czy mam ci pomóc?- zapytał, stojąc już na zewnątrz i wyjmując ich torby z samochodu. Jednak zielonooka zdecydowała się opuścić pojazd oraz spróbować czegoś nowego, czym był dla niej boks.- Na pewno ci się spodoba.- zapewnił przepuszczając dziewczynę w drzwich od szatni, jak na dżentelmena przystało.
- Tylko sie ze mnie nie śmiej. Nigdy nie miałam rękawic na rękach.- ostrzegła, będąc już przebrana w czarne leginsy i szary top. Chłopak miał na sobie spodenki dresowe przed kolano i biały podkoszulek.
- Wszystko ci pokaże. Zobaczysz, jaka to frajda.- poprowadził ją do pomieszczenia, przeznaczonego właśnie do uprawiania tego sportu. Znalazło się w nim kilka materacy, duży ring po środku, i kilkanaście worków treningowych, podwieszonych przy suficie.- Proszę bardzo.- wręczył jej niezbędy element stroju dzisiejczego dnia, czyli niebieskie rękawice. Pomógł nastolatce je ubrać, po czym wręczył jej kilka cennych wskazówek: jak trzymać gardę, jak prawidłowo uderzać itp.- No to próbuj.- wyszczerzył się, trzymając jeden z worków, aby nie odskoczył pod wpływem ciosu.
- Może lepiej stamtąd odejdź...- zmrużyła brwi.
- Oj już nie gadaj, tylko wal.- przewrócił oczami, słyszac, jak blondynka się wacha.
- Żeby nie było, że nie mówiłam.- podsumowała, po czym zastosowała się do polecenia piłkarza. Z każdym kolejny uderzeniem, podobało jej się coraz bardziej. Mogła sobie wyobrazić, że tym workiem jest jej największy wróg czy osoba, z którą by się pokłóciła. Wyładować na nim wszystkie negatywe emocje. Mario również ćwiczył dla podtrzymania kondycji. Nie kryjmy, że wychodziło mu to lepiej, ale lata praktyki robią swoje. Sophie i tak była zadowolona z miło spędzonego wieczoru z sportowcem. Kiedy szli w stronę łazienek, aby zmyć z siebie pot, blondynka oświadczyła:
- Wiesz co, po dzisiejszej lekcji wiem jedno.
- Aż się boję zapytać, co...- zaśmiał się, popijając wodę mineralną.
- Nie chciałabym znaleźć się w skórze jakiegość gościa, który miałby z tobą na pieńku.- podsumowała.
- Są ode mnie zdecydowanie lepsi. Przychodzę tu raczej dla relaksu, a inni trenują zawodowo.- wyjaśnił, zastawiając jej przejście.
- Dla mnie zawsze będziesz najlepszy.- oświadczyła, składając na wargach bruneta namiętny pocałunek, co bardzo mu odpowiadało.


****
Pierwszy raz byłam w sytuacji, że wene i chęci miałam, a czasu ani trochę :/ Przepraszam was bardzo za takie opóźnienie, wybaczycie? Bardzo starałam się napisać dla was powyższy rozdział, jak najlepiej... Podoba się? Proszę zostawiajcie po sobie ślad w komentarzach. Na prawdę miło jest czytać wasze opinie :) Nie wiem, kiedy pojawi się kolejna część... To zależy od czasu i waszych kometarzy ;) wena jest, reszta w waszych rękach. Pozdrawiam :*
PS Odpowiedzi do nominacji, znajdziecie w poście: Liebster Award I, II.



10 komentarzy:

  1. Spodziewałam się takiej reakcji Romka ;)
    Pewnie odbędzie z Mario męską rozmowę :D
    świetny rozdział :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :D<3
    Fajnie , że Sophie powiedziała Romanowi i Lisie o związku z Mario :D
    Ta ojcowska miłość hah :D
    Czekam na nowy i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :*
    Reakcja Romana bardzo mnie rozbawiła :D
    Już jestem ciekawa ich tej męskiej rozmowy :)
    Jak czytałam moment jak Sophie ćwiczyła razem z Mario to, az chciałam byc na jej miejscu. Z takim trenerem to już w ogóle :*
    Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny :*
    Haha xd Roman i jego reakcja :D
    Ciekawe jak przebiegnie męska rozmowa :)
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty blog ❤❤❤
    Fabuła jest po prostu świetna :]
    Mario + Sophie = ❤ forever ❤
    Mam nadzieję że szybko dodasz następny rozdział i że będzie on dłuuuugiiii ;D
    Czekam z niecierpliwością na nexta ⌒.⌒
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka, to bylo do przewidzenia, że Roman tak zareaguje, przecież to jest jego kochana córeczka. Dobrze, że niedowiedział się co miedzy nimi doszło bo by było baaardzo źle z nimi. Pozdrawiam i czekam na następny :) ps. blog zaaaaaajefajny

    OdpowiedzUsuń
  7. Romaaaan :O
    Jeśli są ze sobą szczęśliwi, to tatusiek nie powinien się wtryniać :___:
    Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale właśnienadrabiam blogi po wyjeździe :))
    Moją opinię już chyba znasz, ale jeszcze raz przypominam ci, że to, co robisz jest niesamowite. Zdecydowanie polecam tego bloga każdemu :)
    Buziaczki ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez cały rozdział szczerzyłam się jak głupia sama do siebie. Cudowny rozdział strasznie mi się podoba ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Jako zagorzała fanka Twojego bloga, o czym chyba nie muszę mówić, bo doskonale to wiesz, nominuję Cię do Liebster Award xoxo
    Po szczegóły zapraszam:
    http://quiet-another-bvb-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże, jak bosko <3
    Mario jest cudowny <3
    Myślę, że Roman przyzwyczai się do tego, że Sophie i Mario są razem <3
    Czekam na nexta i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń