niedziela, 5 października 2014

ROZDZIAŁ 14-,, W snach chyba."

Święta zbliżały się wielkimi krokami, a ludzie dzielili się na dwie grupy. Byli ci, co wcale nie cieszyli się na Boże Narodzenie. Dla nich było zbędne. Znowu ciągły pośpiech, cała ta gorączka związana z przygotowaniami potraw, porządkami. Sztuczne życzenia przy dzieleniu się opłatkiem, które nie posiadają żadnej mocy. Zaś Sophie należała do tych drugich. Kochała święta. Wracała wtedy do swojego rodzinnego miasta i spędzała te dni z najbliższymi. Magia Świąt udzielała się wszystkim z jej otoczenia. Każdy cieszył się chwilą i nie martwił jutrem. Przynajmniej na ten czas zakopywano topór wojenny. Zasiadano razem przy stole, uginającym się pod ciężarem jeszcze gorących potraw. Zawsze pamiętano, o jednym dodatkowym nakryciu i sianku pod białym obrusem. A wieczorem zakładano na siebie ciepłe płaszcze i szale, po czym całą rodziną wybierano się do kościoła. A wszystkiemu towarzyszył biały puch, okrywający ziemię. Może nie przepadała za tym ostatnim elementem. Zimny śnieg, przez który nie raz straciła równowagę. Lepił jej włosy, a dłonie bardzo szybko marzły, mimo skórzanych rękawiczek. Jednak nie potrafiła sobie wyobrazić świąt bez niego. Niby nie chciany, lecz nadawał charakteru temu wydarzeniu. Śpiewać kolendy i podziwiać przez okna gołe drzewa? Wkońcu mamy grudzień, zimę. Śnieg musi być! Zniecierpliwione dzieci oczekiwały na niego, aby móc zorganizować bitwę na śnieżki, ulepić bałwana czy pozjeżdżać na sankach. Właśnie dopakowała swoją walizkę. Z małymi problemami dopieła zamek. Zaopatrzyła się w ciepłe swetry, spodnie czy skarpety. Termometry w Niemczech od dłuższego czasu wskazywały ujemne liczby. Jeszcze ostatni raz przebiegła spojrzeniem po pokoju, sprawdzając czy może o czymś ważnym nie zapomniała. Cała podekscytowana, razem z bagażem zbiegła ze schodów. Potknęła się i wylądowałaby na ziemi, gdyby nie jej ojciec.
- Ma się ten refleks!- zaśmiał się, odstawiając córkę na ziemię.
- Nie tato, nie musisz się o mnie martwić. Nic mi się nie stało.- rzekła z lekkim sarkazmem, na co obydwoje wybuchnęli gromkim śmiechem.
- Wiesz, że ta walizka jest cięższa od ciebie?- zauważył, podnosząc bagaż blondynki.
- Uznam to za komplement.- podwinęła rękaw przy beżowym sweterku.
- A co wam tak wesoło?- zapytała Lisa, wchodząc do korytarza z blachą przykrytą folią aluminiową.
- Po prostu święta!- klasnęła w dłonie, najmłodsza z towarzystwa.
- Co tam przed nami chowasz?- dopytywał, zaciekawiony Roman.
- Upiekłam pierniki według mojego przepisu.- uśmiechnęła się promiennie.
- Nie potrzebujesz jakiś ekspertów, którzy przetestują twoje wypieki?- zaproponował mężczyzna.
- Ja naprzykład zgłaszam się na ochotnika!- oznajmiła nastolatka, przeswuając się delikatnie w stronę modelki.
- Ej! Ja byłem pierwszy!- zaprotestował bramkarz ze zbolałą miną.
- Dziewczyny mają pierwszeństwo.- wytknęła w jego stronę język w geście triumfu.
- Moja własna córka...- kręcił głową z niedowierzeniem.
- Jesteście zabawni.- śmiała się kobieta, która przyglądała się całej sytuacji- Żeby było sprawiedliwie, nikt nie dostanie pierników. Poczęstuje was na miejscu.- oznajmiła spokojnie.
- No ale...- zaczęła protestować zielonooka.
- Dlaczego...- zawył sportowiec.
- Bo tak. Zjecie mi wszystkie na raz. Chcę, żeby w Monachium mogli ich spróbować.- wyjaśniła.
- Przekonamy ją w samochodzie.- wyszeptał do ucha córki, na co ta przytaknęła.
- Co wy tam spiskujecie przeciwko mnie?- zaśmiała się, wkładając płaszcz.
- My?- nastolatka udawała zdziwienie.
- Ja przeciwko tobie? Kotku, nigdy.- przesłał jej buziaka w powietrzu.
- No ja myśle...- wszyscy opuścili mieszkanie. Roman zapakował bagaże, a Lisa zakluczyła dom. Jej koleżanka miała wpaść jednego dnia i sprawdzić czy wszystko w porządku. Weidenfellerowie wyjeżdżali na tydzień. Zdążą pomoć w przygotowaniach do świąt. Jeszcze przed Sylwestrem dziadek i babcia Sophie, wybierają się do sanatorium. Na zasłużony wypoczynek, pod okiem wykwalifikowanych lekarzy i masażystów. Wtedy Roman, Lisa i Sophie wrócą do Dortmundu. Lecz piłkarz i modelka mają jeszcze inne plany, o których nie wspominali nastolatce. Powiedzą jej dopiero w drodze powrotnej. Tymczasem pokonują kolejne kilometry. Atmosfera w samochodzie jest luźna i wesoła. Wkońcu modelka nie wytrzymała i wręczyła po jednym ciasteczku zielonookiej i Romkowi. Oboje z triumfem kosztowali wypieków długonogiej. Bardzo im smakowały, ale niestety więcej nie udało im się przejąć. Lisa zauważyła, że współpraca całkiem nieźle im wychodzi. Bardzo się z tego powodu ucieszyła.
- A ty co się tak uśmiechasz?- zapytał cicho sportowiec, łapiąc ją za dłoń. Zciszył głos, ponieważ jego córka, przed chwilą zasnęła.
- Chodzi o Sophie...- rzekła.
- Jest coraz lepiej, prawda?- odrazu zrozumiał, o czym myśli jego partnerka.
- Aż nie mogę w to uwierzyć.- zaśmiała się cicho.

***
Wreszcie dotarli na miejsce. Sophie już od pewnego czasu, nie mogła spokojnie wysiedzieć na miejscu. Była bardzo podekscytowana. Lisa i Roman również się cieszyli, że bezpiecznie dotarli do celu, ale marzyło im się rozprostować nogi. Zaparkowali pod dobrze znanym nastolatce, domem. Blondynka nie czekając na resztę wybiegła z samochodu prosto ku drzwiom wejściowym. Zadzwoniła dzwonkiem i czekała na to, aż ktoś je otworzy. Słyszała już kroki po drugiej stronie i wkońcu ujrzała swoją najukochańszą bacię. Na twarzy przybyło jej kilka zmarszczek, dodających uroku. Wnuczka, bez słowa rzuciła się w ramiona staruszki. Obydwie zaczęły płakać ze szczęścia. Dzieliło je tyle kilometrów i wreszcie mogły poczuć swój dotyk, zapach.
- Nie macie pojęcia, jak się cieszę, że już jesteście!- oznajmiła wesoło matka bramkarza. Syn wraz z partnerką również dołączyli do rodzinnego uścisku.- Wchodzcie szybko do domu. Bo przemarźniecie i będę was miała na sumieniu.- zaprosiła gości do środka.
- Mił mi panią poznać, Lisa.- wyciągnęła rękę w stronę pani domu. Kobieta uśmiechnęła się promiennie.
- Żartujesz Rybko? Jaka pani? Mów mi mamo.- podała jej dłoń, lecz zaraz objęła. Był to bardzo miły gest z jej strony. Właśnie nadarzyła się okazja, aby lepiej się poznać.
- Synku, chodz tu do mnie!- pisnęła wniebowzięta, wyciągając ręce w stronę pierworodnego.
- Witaj mamuś.- powiedział, tuląc do siebie drobną, jedną z najważniejszych osób w swoim życiu.
- Po kim ty taki wyrosłeś, to ja nie wiem...- stwierdziła, przyglądając się brunetowi.
- Jak to po kim? Oczywiście, że po mnie!- zawołał, wchodząc do pomieszczenia najstarszy z zgromadzonych.
- Dziadek!- krzyknęła zielonooka, i już tonęła w objęciach, siwego mężczyzny.
- Witam piękną dame.- ucałował ją w czoło, na co ta cicho się zaśmiała.- Ty zapewne jesteś Lisą?- zapytał staruszek.
- Miło mi poznać.- wyciągnęła dłoń w jego stronę.
- Mi również.- odwzajemnił uścisk ręki, i posłał jej ciepły uśmiech.- No i został jeszcze ten największy.- oznajmił, zbliżając się do potomka. Roman nie wiedział, co odpowiedzieć, toteż wyściskał ojca, nie mniej niż wsześniej matkę.- Powinieneś dostać lanie za to, że tak rzadko nas odwiedzacie.- pogroził mu palcem.
- Chciałbym, ale regularne treningi... Trudno to wszystko pogodzić.- westchnął.
- I tylko twój zawód cię mój drogi ratuje.- wyszczeszył się szeroko, na co meżczyzna odpowiedział mu tym samym.
- Oh, dlaczego my stoimy w korytarzu? Zapraszam do salonu, pewnie jesteście zmęczeni podróżą...
Największy przywilej, jaki posiadają dziadkowie, to rozpieszczanie wnuków. Państwo Weidenfeller chcieli aby ich jedyna wnuczka, niczym się nie przemęczała, odpoczywała. Lecz ona miała inne plany. Kręciła się w kuchni równie często, jak Lisa pomagając starszej kobiecie w gotowaniu potraw i pieczeniu ciast. Już na pierwszy rzut oka, Roman zauważył, że jedzenia będzie sporo za dużo, jak na ich piątkę. Na co jego mama oznajmiła ze spokojem, iż zapakuje im słoiczki. Piłkarz cieszył się w duchu, że ma pojemny samochód i zmieści się w nim jeszcze kilka walizek. Kiedy płeć piękna większość czasu spędzała przy garnkach, ojciec z synem zajmowali się choinką. Jednego dnia wybrali się na zakupy po świąteczne drzewko. Innego odwiedzili strych, w poszukiwaniu przeróżnych ozdóbek. Przynajmniej mogli nadrobić te stracone dni. No właśnie czas... Płynął nieubłagalnie. Powodował to, że pani domu coraz bardziej stresowała się, iż nie zdąży ze wszystkim do Bożego Narodzenia. Jednak się udało. Z taką pomocą nie było innej opcji. Sophie stała w swoim dawnym pokoju. Odkąd stąd wyjechała, nic się w nim nie zmieniło. Wszystko stało na swoim miejscu, tak jak to pozostawiła. Założyła na siebie czerwoną spódnicę, zapinaną na zamek. Do tego beżowa bluzka, prezentowała się pięknie. Rzadko można było ją spotakć w takiego rodzaju kreacjach. W salonie spotkała już resztę towarzystwa. Wszyscy odświętnie odziani. Stół opsypany, jeszcze parującymi potrawami. Każdy chwycił za opłatek i zaczęło się składanie życzeń.
Najpierw dziadek Sophie-,, Żebyś wnusiu była zawsze zdrowa. Bo to najważniejsze. Reszta przyjdzie sama".
Babcia-,, Kochana, dużo miłości. Abyś znalazła sobie takiego partnera, jak ja. Abyście mogli się razem zestarzeć."
Później Lisa-,, Życzę ci, byś dotarła do wymarzonego celu. Trzeba wierzyć, że się uda."
I ostatnie już, od taty-,, Córciu, chciałbym aby już zawsze było tak, jak teraz. Abyśmy się nie kłócili. Wreszcie nam się udało. Wytrwajmy w tym. I cokolwiek by się nie działo, pamiętaj. Kocham Cię, a Ona patrzy na nas tam z góry. I napewno się właśnie uśmiecha."
Zasiedli do wspólnej wieczerzy. Co chwilę wybuchali śmiechem, rozmawiali na różne tematy. Ale przedewszytkim jedli. I to dużo, ale w święta można sobie pozwolić. Nie ich wina, iż pani Weidenfeller gotuje niesamowicie. A staruszka prawie skakała z radości, widząc jak jej rodzina szczerze chwali wszystkie wyroby.
Sophie nie zapomniała o swoich znajomych, którym wysłała życzenia sms-em, a Mario nawet pofatygował się do niej zadzwonić.
- Wesołych Świąt!- usłyszała głos bruneta, co spowodowało szeroki uśmiech na jej twarzy.
- No wesołe to tutaj są. A u ciebie jak?- zapytała.
- Szczerze? Nic więcej już nie dam rady przełknąć.- westchnął cicho, na co dziewczyna się zaśmiała.
- Klopp przywróci was do porządku.- zauważyła.
- Dzięki Bogu teraz mamy tą przerwę.- oznajmił- Nie wyobrażam sobie w tym momencie wejść na boisko...
- I 20 kółeczek na rozgrzewke.- powiedziała, kąciki jej ust ciągle unosiły się ku górze.
- W snach chyba.- Niemcowi udzielał się nastrój jego koleżanki, mimo że narzekał. Tak właśnie to wyglądało. Obydwoje działali na siebie w ten sposób. Ciekawe, jaką tworzyliby parę...
Czas w Monachium dla blondynki płynął o wiele szybciej, niż w Dortmundzie. Sophie spotkała się jeszcze z Marcelem. Miło spędzili dzień na wspominaniu i spacerowaniu po mieście, w którym dziewczyna się wychowała. Nim się obejrzała, trzeba było spowrotem pakować walizki do samochodu. Tym razem znalazło się w nim trochę wiecej bagaży, a to za sprawą babci nastolatki. Jedzenie nie mogło się przecież zmarnować. Po długim pożegnaniu, wsiedli do auta i odjechali. Blondynka już planowała, kiedy by tutaj znowu wpaść. I tym razem wóz prowadził Roman, a Lisa zajęła miejsce pasażera. Można było usłyszeć ciche melodie piosenek, wydobywających się z radia. Jakiś czas jechali w milczeniu. Modelka i piłkarz posyłali sobie znaczące spojrzenia, co nie przykuło uwagi nastolatki. Ta wpatrywała się w znikający krajobraz za szybą. W końcu brunet zebrał się w sobie, po czym przemówił.
- Sophie, mamy dla ciebie propozycję.- oznajmił łagodnie. Dziewczyna oderwała wzrok od okna, wyczekując na dalsze wyjaśnienia.
- Skoro wszyscy mamy jeszcze tydzień wolnego...- zaczęła Lisa.
- Wpadliśmy na pomysł, aby wyjechać na wakacje. A dokładniej polecieć... Może na Malediwy.- dokończył tata nastolatki, drapiąc się po kilku dniowym zaroście.
- I co ja mam z tym wspólnego?- zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Chcielibyśmy zabrać cię ze sobą.- rzekła Lisa, promiennie się uśmiechając.
- Co? Ja?- westchnęła- Nie, dziękuję.- odparła. Nie miała ochoty nigdzie się wybierać. Nie lubiła kiedy ojciec za nią płacił, a sama nie znalazłaby tak dużej sumy w swoim portfelu. Była smutna. Ponownie musiała zostawić rodzinę. Nie dało się tego ukryć, że nie cieszyła się na powrót do domu. Jedynym plusem był Mario. Napewno poprawi jej samopoczucie.
- Ale dlaczego? Było by świetnie!- zaprotestował sportowiec. Spodziewał się takiego właśnie scenariusza.
- Po prostu nie chcę. Możecie sami polecieć.- wzruszyła ramionami, opierając skroń o zimną szybę.
- Może jednak zmienisz zdanie?- długonoga nadal miała nadzieję.
- Nie.- odpowiedziała zdawkowo, bawiąc się palcami u dłoni.
- I tak nie zostaniesz sama w domu.- oznajmił kierowca.
- Niby dlaczego? Przypominam, że zaraz będe pełnoletnia.- zdziwiła ją, wypowiedz rodzica.
- Nie zaraz, tylko w lipcu, a mamy grudzień. Do tego czasu jestem za ciebie odpowiedzialny.- oświadczył.
- Myślisz, że nie umiem się sobą zająć?- prychnęła.
- Umiesz, ale my będziemy daleko. Bałbym się o ciebie.- wyjaśnił. Lisa pokiwała, przytakująco głową.
- To co, niańke mi wynajmiesz?- zaśmiała się. Wydawało jej się to absurdalne.
- Kogoś zaufanego znajdę.- oznajmił. Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Nie miała ochoty na dyskusję czy kłótnie. Odpuściła. Ciekawiło ją tylko, jak tę sprawę ma zamiar rozwiązać jej ojciec. Wiedziała, że kiedy już coś powie, to napewno słowa dotrzyma. Zapowiada się ciekawy tydzień. I to bardzo...

******
Kolejny rozdział, myślę, że dużoo lepszy od tamtego :) swoje opinie zostawcie w komentarzach, motywujcie.
Chciałabym wspomnieć o kilku ciekawych blogach ( tu pozdrawiam autorkę :*) odwiedzcie opowiadania i... komentujcie! Na prawdę warto tam wpaść w wolnej chwili :) autorce brakuje motywacji, a szkoda żeby taki talent się zmarnował :/ także... wiecie co robić :D
http://quiet-anotther-bvb-story.blogspot.com/?m=1

http://you-cant-give--up.blogspot.com/?m=1

7 komentarzy:

  1. Super rozdział!
    Bardzo fajnie opisałaś śwęta przez co udzielił mi sie chyba ten świąteczny nastrój XD
    Szczerze mam jeszcze cichą nadzieję, że Sophie pojedzie na Malediwy, ale jeśli postanowi zostać, to ktoś się nią zajmię :D Może Marioo... :)))
    Z nieceirpliwością będe czekać na następny rodział.
    Pozrawiam, życzę weny oraz zapraszam do siebię :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny :)
    Chyba się domyślam, kto zostanie niańką.... :3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i serdecznie Cie pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny ... Czekam na nexta !

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny rozdział :)
    Czekam na następny
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Meeega <3
    Ciekawa jestem kto to będzie pilnować Sophie xD hmm ? :3
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mario będzie jej pilnować. Mario. Prawda? Zrobisz to? Tak? :* Albo Marco XD O Jezu mieć takie opiekuna hohoho! <3 Świetny rozdział <3 Ale nwm czemu nienawidzę Lisy ;-; Taki charakter ;-; Btw, przepraszam Cię bardzo, że dopiero teraz ale szczerze mówiąc myślałam, że dodałam :') To już nie pierwszy raz, wiec dziękuję Ci bardzo telefonie :')) (Dobrze, że weszłam sprawdzić czy mamy coś nowego xx)
    Dziękuje za dodanie mnie tu xx
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz gdzie skończyłam.. Jezu ile zaległości! ;-; Trzymaj kciuki

      Usuń